Od wakacji ubiegłego roku trwają roboty kanalizacyjne na Grunwaldzkiej, która jest komunikacyjnym skrótem z Krynicy przez ul. Nawojowską do Węgierskiej i w kierunku Krościenka. Ulicę obstawiono znakami zakazu ruchu, a mieszkańcy brną przez kałuże do sklepów i do pobliskiej Szkoły Podstawowej nr 9. Sytuacja nie zmienia się od ośmiu miesięcy.
Inwestorami robót są Sądeckie Wodociągi, kierujące unijnym projektem skanalizowania sanitarnego dużej części Nowego Sącza, Nawojowej, Kamionki Wielkiej i Starego Sącza oraz Miejski Zarząd Dróg prowadzący roboty przy kanalizacji deszczowej.
Na początku roku mieszkańcy domów u zbiegu ulic Grunwaldzkiej i Zielonej alarmowali, że z jednej ze studzienek kanalizacyjnych ciągle wypływa woda.
Prezes Sądeckich Wodociągów Janusz Adamek tłumaczył wówczas sytuację awarią podczas trudnej operacji równoczesnego instalowania kanalizacji sanitarnej i deszczowej. - Niestety, pogoda nam nie pomaga. Wiem, że na Grunwaldzkiej mamy gigantyczne błoto i bardzo zdenerwowanych ludzi, ale przedłużająca się zima sprawiła, że jesteśmy opóźnieni z robotami pięć tygodni.
Kłopoty z tego powodu mamy nie tylko na Grunwadzkiej, ale także w Nawojowej, Barcicach, Cyganowicach i na osiedlu Jana Pawła II w Starym Sączu - wyjaśnia wiceprezes Sądeckich Wodociągów Krzysztof Głuc. - Mieszkańcy Grunwaldzkiej muszą się jeszcze liczyć z rozkopami pod kanał deszczowy. Mam zresztą nadzieję, że te roboty pójdą szybko. Korytowanie, stabilizacja nawierzchni, krawężnikowanie i kładzenie pierwszej warstwy asfaltu zacznie się 29 kwietnia. Do końca czerwca Grunwaldzka będzie przejezdna.
Mieszkańcy chcieliby wierzyć w te obietnice - wszyscy mają już dość brodzenia w błocie. - Dziś wyjątkowo nie będę klął, bo idę do kościoła, ale mam już dość slalomu po kałużach - powiedział nam wczoraj mocno zdenerwowany mieszkaniec Biegonic, podążający rozkopaną ulicą na mszę.
Dyrektor Miejskiego Zarządu Dróg Grzegorz Mirek też zapowiada koniec udręki w czerwcu. - To pewny termin - zapewnia.
Rozmowa z Julianem Kędryną, współwłaścicielem firmy handlowej Gaz Rol
Jest Pan jedną z ofiar robót kanalizacyjnych na ulicy Grunwaldzkiej. Jak się to odbija na interesach?
Wspólnie z Krzysztofem Ohliem prowadzimy firmę zajmującą się obrotem gazami technicznymi. Nasza działalność wiąże się przede wszystkim z licencjonowanym transportem materiałów niebezpiecznych. Klienci przyjeżdżający do nas wcześniej specjalistycznymi samochodami zaczęli nam odmawiać dojazdu po rozkopanej, grząskiej nawierzchni.
Nie mogli się Panowie jakoś zabezpieczyć na czas prac związanych z doprowadzeniem kanalizacji?
Nikt nas wcześniej nie powiadomił, co się tu szykuje. Liczyliśmy, że może jedna nitka nawierzchni będzie czasowo wyłączana z ruchu. Dopiero kiedy się zorientowaliśmy, że odbiorców ubywa nam w zastraszającym tempie, uruchomiliśmy na terenie innej firmy przy ul. Wyspańskiego tymczasową bazę przeładunkową i dowozimy tam towar własnymi samochodami. To wszystko kosztuje. W marcu mieliśmy 20-lecie działalności firmy. Jak tu w takiej sytuacji obchodzić jubileusz?
Próbowaliście policzyć swoje straty?
Oczywiście. By dać wyobrażenie tego, co się dzieje, mogę powiedzieć, że gdy w normalnym okresie działalności liczba naszych faktur miesięcznie sięgała tysiąca, to teraz mamy kilkadziesiąt. Nie tylko my cierpimy. Przy Grunwaldzkiej są przecież także sklepy, apteka, ośrodek zdrowia... Wraz ze wspólnikiem rozmawialiśmy właśnie z adwokatem i bardzo poważnie rozważamy skierowanie sprawy do sądu i domaganie się odszkodowania.
Rozmawiał Wojciech Chmura
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+