Kolejne regionalne przysmaki znalazły się w koszyku produktów oznaczonych znakiem promocyjnym „Sądeckie”. Przyznaje je Kongregacja Kupiecka w Nowym Sączu.
- Pomysł zrodził się w ubiegłym roku i już po raz drugi zebrała się kapituła, która dokonała oceny zgłoszonych produktów - mówi Marta Podgórska, dyrektor Kongregacji Kupieckiej.
Marką „Sądeckie” od grudnia mogą pochwalić się: Zakład Przetwórstwa Mleczarskiego „Dominik”, Winnica Chodorowa, Zakład Masarski Dariusz Kmak, Sądecki Bartnik czy Browar Grybów. Teraz do koszyka sądeckich przysmaków trafiły: produkty mleczne Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej, chleb piekarni „Oracz”, filety śledziowe „Kraba”, wody lecznicze Uzdrowiska Krynica Żegiestów czy soki z Tłoczni Owoców „Pawłowski”.
- Dostrzegamy nie tylko jakość tych produktów - zaznacza Józef Pyzik, prezes Kongregacji Kupieckiej. Ważnym kryterium przyznania znaku promocyjnego „Sądeckie” jest również to, czy produkt powstaje na Sądecczyźnie. - Firma musi działać w regionie, tu odprowadzać podatki i tu zatrudniać ludzi - zaznacza Pyzik. Wierzy, że dzięki temu sami sądeczanie dostrzegą potrzebę promowania sądeckich produktów i częściej będą one gościć na ich stołach.
- Mam wrażenie, że wielu nie wie, jaki potencjał ukrywają nasi przedsiębiorcy - mówi Pyzik. Dlatego Kongregacja Kupiecka chce cyklicznie organizować kiermasze, na których będą mieli okazję zaprezentować się producenci regionalnych przysmaków. Najbliższy Sądecki Jarmark Wielkanocny odbędzie się 20-23 marca na Rynku w Nowym Sączu.
- Nie tylko sądeczanie, ale i turyści, którzy będą gościć w święta na Sądecczyźnie, będą mogli zakosztować naszych produktów - mówi Pyzik.
- Ta forma promocji póki co jest najbardziej skuteczna. Naszym produktom trudno przebić się do sieciówek i trafić na sklepowe półki - przyznaje Antoni Pawłowski, właściciel Tłoczni Owoców w Żbikowicach. Promując się na festiwalach, jarmarkach regionalnych znajduje przyszłych klientów. W ten sposób jego soki trafiają np. do Szczecina.
- Marka „Sądeckie” dodaje naszym produktom prestiżu, ale wciąż brakuje u nas kompleksowego podejścia do promocji lokalnych wyrobów - uważa Anna Kasztelewicz, dyrektor Sądeckiego Bartnika w Stróżach. Uważa, że powinny powstać nawet niewielkie sklepiki w całym regionie, które na swoich półkach miałyby tylko lokalne produkty. Regionalne przysmaki jej zdaniem mogłyby być również w centrach informacji turystycznej.
- Przecież turyści, przyjeżdżając w dane miejsce, chcą poznać również jego dziedzictwo kulinarne - mówi Kasztelewicz.
Kongregacja Kupiecka sprawą już zainteresowała Nowosądecką Izbę Turystyczną, która zrzesza między innymi restauratorów i hotelarzy.
- Oni również mogliby promować lokalne produkty, mając je w swojej ofercie dla gości - uważa Józef Pyzik. Jego zdaniem wszyscy by na tym skorzystali.
- To dobry pomysł i na pewno będziemy nakłaniać naszych członków do włączenia się w budowę marki „Sądeckie” - przyznaje Mariusz Borkowski z NIT. Zauważa jednak, że dla wielu wciąż kryterium zakupu produktów jest cena. - Ale jeśli przyświeca wspólny cel, łatwiej się dogadać - mówi.