- Nikt nie stanął w obronie tego człowieka. Baliśmy się, że kierowca nam też przyłoży - opowiada jeden z mężczyzn wracający wtedy do Olkusza.
Do zdarzenia doszło w ubiegły wtorek. Było już ciemno. Bus odjeżdżał o godz. 20.55 z Regionalnego Dworca Autobusowego. Był przepełniony, bo wcześniejszy nie przyjechał. Wszystkie miejsca siedzące zostały zajęte, a kilkanaście osób stało.
Dostał dwa razy w twarz
Jedna z pasażerek zadzwoniła do redakcji "Gazety Krakowskiej" i ze szczegółami opowiedziała o zdarzeniu.
- Kierowca wyskoczył z busa wejściem od swojej strony. Chwycił tego człowieka od tyłu i popchnął tak mocno, że ten przewrócił się na barierkę odgradzającą przystanek od terenu za nim. Mężczyzna mocno się uderzył. Gdy wstał, dwa razy dostał jeszcze pięścią w twarz - mówi kobieta.
Nie wie, dlaczego kierowca tak zareagował. Nie widziała, co działo się wcześniej. Myślała o swoich sprawach. Gdy busiarz wszedł z powrotem do środka, mamrotał pod nosem: "Ja mu pokażę trzaskać drzwiami".
- Ludzie siedzieli cicho, nikt nic nie powiedział - dodaje kobieta. Z tym kierowcą jeździła wielokrotnie. - Jedyne co mogłam mu zarzucić, to to, że nie wydaje biletów ze przejazd. Takiego zachowania się po nim nie spodziewałam - mówi oburzona. Chce sprawę nagłośnić. - Aby ten pobity wiedział, że ktoś jednak stanął w jego obronie.
Kierowca przyznał się
Policja nie otrzymała na razie zgłoszenia od pobitego przez busiarza. Zdarzenia potwierdza jednak właściciel firmy przewozowej, do której należy bus.
- Kierowca, zaraz po tym jak wrócił z trasy, zgłosił mi, że doszło do incydentu z pijanym - mówi Rafał Król. Szefowi przyznał, że pchnął niedoszłego pasażera, a ten przewrócił się. O pobiciu mówił o wiele łagodniej niż świadkowie. - Coś wspominał, że przyłożył mu z "liścia" - dodaje Rafał Król.
Tłumaczy swojego kierowcę tym, że zdenerwował się, bo mężczyzna na przystanku, po tym jak nie został wpuszczony do przepełnionego busa, kopnął w drzwi i je uszkodził. Jak twierdzi, z relacji kierowcy wie, że w środku osiem osób stało i dlatego ten nie chciał wpuścić kolejnego pasażera.
- Jeśli ten człowiek zgłosi na policję pobicie, to wtedy będę wiedział, od kogo domagać się zwrotu kosztów naprawy wgięcia - grozi przewoźnik.
Nie zamierza wyciągnąć konsekwencji w stosunku do swojego pracownika. Nigdy wcześniej nie było na niego skarg. Zapowiedział jedynie, że jeżeli kiedyś powtórzyłaby się sytuacja, zostanie zwolniony.
- Niemniej chcę przeprosić tego człowieka i innych pasażerów. Do czegoś takiego nie powinno dojść - przyznaje Rafał Król.