
część inwestorów wspierała zakupy mieszkań kredytami, a te – z uwagi na kolejne podwyżki stóp procentowych – mocno dziś zdrożały i będą drożeć: rata za niewielkie (do 50 m kw.) mieszkanie w Krakowie, która wynosiła w połowie 2021 roku 2 tys. zł, dziś wynosi prawie 3 tys. zł, a przy obecnej – dwucyfrowej – inflacji i zapowiedzi dalszego podnoszenia stóp procentowych może pod koniec roku wynosić nawet 3,5 tys. zł.

W przypadku przedłużania się tragedii Ukraińców wielu z nich zechce zostać w Krakowie i Małopolsce na dłużej, a może nawet na zawsze. Osiedleniem się pod Wawelem może być zainteresowanych nawet 100 tys. osób (o ile nie więcej), czyli – w przeliczeniu – jakieś 25-30 tysięcy rodzin. W skrajnych scenariuszach może to być nawet dwukrotnie więcej. Tę liczbę trzeba dodać do wcześniejszych potrzeb mieszkaniowych krakowian oraz tych, którzy zamierzali się w stolicy Małopolski osiedlić przed wybuchem wojny.

Bardzo dużo zależeć będzie także od sytuacji na rynku najmu, który po wybuchu wojny w Ukrainie i schronieniu się w Polsce dwóch milionów uchodźców w krótkim czasie stanął na głowie. Wolne mieszkania na wynajem znikły, zostały w ofercie bardzo drogie – i ceny generalnie zaczęły rosnąć. Jeśli ten wzrost z powodu utrzymującego się popytu jeszcze przyspieszy, opłacalne stanie się znów kupowanie mieszkań po to, by je wynajmować.

Przed 24 lutego różnica między ratą kredytu za 50-metrowe lokum w Krakowie a czynszem za wynajęcie takiego samego mieszkania przekroczyła tysiąc złotych. Teraz – maleje, ponieważ wzrost cen mieszkań przyhamował, a czynsze poszybowały. Jeśli nie będzie to zjawisko przejściowe, a wzrost opłat za wynajem będzie postępował szybciej od wzrostu rat kredytów (w związku z podwyżkami stóp procentowych), część inwestorów nie wystawi swoich mieszkań na sprzedaż, a nawet może chcieć kupić kolejne. A to oznacza tylko jedno: dalszy wzrost cen mieszkań.