3-miesięczną Basię rodzice przywieźli do krakowskiego szpitala miejskiego z infekcją. Miała tu spędzić raptem kilka dni, aż objawy choroby ustąpią. Doszło jednak do tragedii. W piątek, 8 lipca, pielęgniarka przez pomyłkę podała dziewczynce chlorek potasu, zamiast chlorku sodu. Niedługo potem Basia zmarła.
Prokuratura bada sprawę
- Błąd wykryto natychmiast, podjęto reanimację dziecka, niestety nie udało się go uratować, mimo że lekarze robili, co mogli - tłumaczy Anna Górska, rzecznik Szpitala Specjalistycznego im. Stefana Żeromskiego w Krakowie. - Natychmiast zawiadomiliśmy policję i prokuraturę, przekazaliśmy im całą dokumentację medyczną dziecka. Od początku deklarujemy pełną gotowość do współpracy.
Dodaje, że w szpitalu ruszyło wewnętrzne dochodzenie, które ma wyjaśnić okoliczności tego dramatycznego zdarzenia.
W poniedziałek prokuratura wszczęła śledztwo.
- Pielęgniarka, która podała dziecku niewłaściwy lek jest pod opieką psychologów. Została zawieszona w pracy - informuje Krzysztof Dratwa z Prokuratury Okręgowej w Krakowie.
Rodzice małej Basi również zostali przesłuchani i objęci pomocą.
Źródło: TVN24
Serce się zatrzymało
Wczoraj przeprowadzono sekcję zwłok dziewczynki w celu ustalenia dokładnej przyczyny jej śmierci. Wyniki nie są jeszcze znane. - Przedawkowanie chlorku potasu może wywołać zaburzenia krążenia, a nawet doprowadzić do tego, że serce przestaje bić - wyjaśnia dr Jarosław Woroń, specjalista farmakologii klinicznej ze Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie.
Podkreśla, że chlorek potasu jest jednym z najczęściej pomyłkowo używanych roztworów w farmakoterapii.
Jak potwierdza Anna Górska, rzecznik szpitala, w przypadku 3-miesięcznej Basi doszło właśnie do zatrzymania akcji serca.
Pielęgniarka, która podała jej niewłaściwy lek, pracowała w zawodzie dwa lata. - Nigdy nie było na nią skarg, była ceniona i lubiana. To wykwalifikowana pielęgniarka - zaznacza Górska.
Wszyscy szukają winnego
Postępowanie wyjaśniające w sprawie wszczęła również Krystyna Kozłowska, Rzecznik Praw Pacjenta. - Chcemy ustalić, czy w szpitalu doszło do naruszenia praw pacjenta. Oczekuję na wyjaśnienia placówki, w której doszło do tej tragedii - mówi Kozłowska. Podkreśla, że lek zalecony przez lekarza i podany pacjentowi przez pielęgniarkę zawsze powinien podlegać sprawdzeniu na dwóch etapach: przez pielęgniarkę, która wydaje preparat ze składu apteki oddziału oraz tę, która będzie podawać go choremu.
Tadeusz Wadas, przewodniczący rady Małopolskiej Okręgowej Izby Pielęgniarek i Położnych zwraca uwagę, że czynników, które mogły wpłynąć na ewentualną pomyłkę pielęgniarki, jest wiele. Od przemęczenia po leki, które co tydzień przychodzą do szpitali z różnych hurtowni, w różnych opakowaniach i dawkach - co także może przyczyniać się do tego rodzaju pomyłek.
Wadas podkreśla, że za wcześnie, by orzekać o tym, kto się pomylił. Dopiero po przeprowadzeniu śledztwa i uzyskaniu opinii biegłych będzie można wyciągać konsekwencje. Swoje stanowisko po tragedii w szpitalu Żeromskiego wydał także prezydent Krakowa, Jacek Majchrowski. Od wyników postępowania prowadzonego przez prokuraturę uzależnia decyzję w sprawie dalszych losów obecnego kierownictwa tej placówki.
Pomyłka kosztowała życie
- To tragedia, która wstrząsnęła szpitalem, pierwszy taki przypadek w jego ponad 60-letniej historii. Współczujemy rodzinie, wyrażamy głębokie ubolewanie - dodaje Górska.
Wczoraj pod szpitalem Żeromskiego zebrał się tłum dziennikarzy. Każda informacja na temat tego, jak doszło do śmierci dziewczynki, była na wagę złota. Lekarze, jak i pacjenci byli wstrząśnięci.
- Pielęgniarka to zawód szczególnego zaufania. Muszą uważać, ponieważ błędy mogą kosztować czyjeś życie. Ich pomyłek czasami nie da się naprawić, tak jak zdarzyło się w tym przypadku - kręci głową Małgorzata Pilch, mama 9-miesięcznej Emilki, którą spotkaliśmy przed wejściem do szpitala. - Decydując się na taki zawód, powinny brać odpowiedzialność za to, co robią.
Pielęgniarce, która pomyłkowo podała Basi chlorek potasu grozi do 5 lat więzienia.