Mężczyzna podejrzany jest o zamordowanie 10 czerwca 2017 roku młodego mężczyzny w Czyżynach. Ofiara została zaatakowana nożem na przejściu dla pieszych na ul. Marii Dąbrowskiej. W miejscu publicznym - w pobliżu dużej galerii handlowej - dwaj napastnicy ranili go nożem w nogę, a następnie uciekli. Ranny został przewieziony do szpitala, gdzie później zmarł.
Tuż po zabójstwie śledczy zatrzymali w tej sprawie trzech mężczyzn, ale nie potwierdzono, czy mieli coś wspólnego z atakiem. Policja zabezpieczyła monitoring z pobliskiego centrum handlowego i przesłuchiwała okolicznych mieszkańców.
10 dni później policja ustaliła personalia zabójcy. To Kamil Pułtorak. Śledczy nie mieli wątpliwości, że to 26 – latek zadał trzy śmiertelne ciosy.
21 czerwca prokuratura wydała za podejrzanym list gończy. W związku z podejrzeniem, że Pułtorak uciekł za granicę śledczy wystąpili do krakowskiego sądu z wnioskiem o zastosowanie europejskiego nakazu aresztowania (ENA).
Po uwzględnieniu wniosku od 1 sierpnia 2017 r. mężczyzna jest ścigany poza granicami kraju. Mimo podjęcia takich kroków Pułtorak wciąż jest nieuchwytny.
- W sprawie zostały przeprowadzone wszelkie dowody, możliwe do wykonania na tym etapie, w związku z czym śledztwo zostało zawieszone na czas trwania czynności poszukiwawczych za podejrzanym – mówi Mirosława Kalinowska-Zajdak, z Prokuratury Okręgowej w Krakowie.
Policja zna tożsamość nożownika, który zabił 23-latka
Ścigany za zabójstwo w Czyżynach kibol Cracovii Kamil Pułtorak na koncie ma już cztery wyroki: za posiadanie niedużej porcji narkotyków, kradzież, paserstwo i dwa rozboje.
Jednym z nich jest wyrok za pobicie i atak maczetą na os. Albertyńskim. Krakowski sąd skazał go na 2 lata i 4 miesiące więzienia. Ma też zapłacić 3500 zł pokrzywdzonemu.
Podczas procesu, który rozpoczął się w styczniu 2017 r. Kamil Pułtorak przyznał się do winy i mówił, że chciał tylko postraszyć mężczyznę maczetą, a nie pozbawiać go życia. Wtedy odpowiadał z wolnej stopy.
Proces już się toczył, gdy pół roku później dokonał zabójstwa w Czyżynach.
Pierwszy wyrok Kamil dostał za dwa napady, których dokonał w 2010 r. ze wspólnikami w parku AWF. Tamtego dnia wędrowali czteroosobową bandą: Kamil, Jan B., który jest jego sąsiadem w bloku na os. II Pułku oraz dwóch nieletnich.
Specjalnie potrącili mężczyznę, który trenował bieganie, przewrócili go na ziemię, skopali, okradli z telefonu i futerału na aparat oraz z markowej czapki Nike. Chwilę później obrabowali z komórki nieletniego, który szedł do sklepu. Pełnoletni Jan B. i Kamil przyznali się do winy.
Dostali po 2 lata więzienia w zawieszeniu na pięć lat. Nieletnich sąd potraktował łagodniej.
Kamil został oddany pod dozór kuratora, który już dwa lata później w październiku 2012 r. poprosił sąd o zwolnienie go z tego obowiązku bo, jak napisał, chłopak naprawił szkody finansowe i zapłacił pokrzywdzonym 1150 zł za zrabowane telefony.
Zobacz także:
Agresja, krzyki i wyprzedzanie na trzeciego. Tacy są polscy kierowcy
FLESZ - Nowy groźniejszy gatunek kleszcza dotarł do Polski
- Nie pomogła im nawet Magda Gessler. Oto knajpy, które upadły
- Pol'and'Rock Festival tuż-tuż. A tak wyglądały kiedyś Przystanki Woodstock!
- Tak wyglądał Kraków u schyłku II wojny światowej [GALERIA]
- Tak wyglądają porodówki w naszych szpitalach. Zobacz zdjęcia
- Nie jedz tego! Te produkty zostały wycofane przez GIS
- Jak odpoczywają piłkarze Wisły? [PRYWATNE ZDJĘCIA]
