Bardzo lubiany przez sąsiadów starszy pan był człowiekiem samotnym. Żył ze skromnej emerytury, ale chwalił się, że ma majątek. Bezrobotna Beata K. wkradła się w jego łaski. Bywało, że pożyczała pieniądze na alkohol i papierosy.
Gronków: to cud, że w tym wypadku nikt nie zginął (ZDJĘCIA)
- Staruszek kilkakrotnie pił z nią alkohol - potwierdza Barbara Marcinkowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Krakowie. - W styczniu odwiedziła go z synem i namówili na biesiadę alkoholową. Po kilku godzinach napadli gospodarza, bili go, kopali, skakali po jego klatce piersiowej, a w końcu zadali mu nożem 35 ran. Po zmasakrowaniu mężczyzny, zabrali się za szabrowanie mieszkania. Ich łupem padły: dwa metalowe pierścionki i radiomagnetofon!
Narzędzie zbrodni wyrzucili na sąsiednia posesję.
Kamil K. tuż po zbrodni wręczył skradziony pierścionek swej dziewczynie, a sygnet dawnemu konkubentowi matki. Beata K. zadowoliła się magnetofonem.
Jak ustaliła prokuratura, Kamil K. był na przepustce z zakładu poprawczego. Przebywał w nim za handel narkotykami i kradzieże.
- Relacje matki i syna, jak doszło do zbrodni, różnią się od siebie - mówi rzecznik Marcinkowska. - Kobieta początkowo zapewniała, że była tylko świadkiem zdarzeń, potem jednak zmieniła zeznania. Twierdziła, że syn groził jej śmiercią, jeśli nie zada staruszkowi ciosów nożem. Kamil K. odmówił składania wyjaśnień, potem przyznał się jedynie do kopania ofiary.
Już po dwóch dniach od mordu matka z synem siedziała w areszcie. Teraz czekają na rozprawę.
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Kibole z sąsiedniego osiedla polowali na mojego syna
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy