Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krakowski urzędnik ukradł obrazy i zawiesił podróbki

M. Paluch, P. Rąpalski
Dariusz Gdesz/Polskapresse
28-letni Marcin W., były już podinspektor w krakowskim magistracie, wpadł na kuriozalny pomysł, jak dorobić do pensji. Zdjął ze ścian swojego biura dwa obrazy olejne autorstwa Adama Wsiołkowskiego, rektora Akademii Sztuk Pięknych, i sprzedał je w internecie. Na miejscu oryginałów powiesił podróbki. Nabazgrał je jednak flamastrem, więc nic dziwnego, że urzędnicy odkryli podstęp w czasie inwentaryzacji. Krakowska prokuratura oskarżyła już złodzieja.

Czytaj też: Kraków: muzycy Jamala z narkotykami, koncert odwołano

Skradzione obrazy to "Zjawisko Va" i "Zjawisko Vb". Według ich autora wpisują się one w nurt abstrakcji geometrycznej. Dzieła warte są w sumie około 20 tys. zł. Marcin W., który pracował w urzędzie od marca 2009 roku, sprzedał oba dzieła ponad dziesięć razy poniżej ich wartości - za 1850 złotych podczas aukcji na portalu Allegro. - W swoim gabinecie zaś zawiesił w starych ramach dwa czyste płótna, które pokolorował flamastrem. Nakleił na nich znaki inwentaryzacyjne urzędu, by zatuszować swój czyn - opowiada rzeczniczka prokuratury Bogusława Marcinkowska.

Kradzież nie wyszłaby na jaw, gdyby nie inwentaryzacja dóbr materialnych urzędu przeprowadzona we wrześniu ubiegłego roku. To podczas niej okazało się, że zamiast dzieł sztuki na ścianach wydziału wiszą bohomazy. Przesłuchiwany przez śledczych urzędnik przyznał się do winy. Nie tłumaczył, dlaczego ukradł. Od listopada 2011 roku nie jest już pracownikiem magistratu (sam zrezygnował). Grozi mu do pięciu lat więzienia. Obrazy zostały odzyskane i będą dowodem w procesie.

Prof. Adam Wsiołkowski do sprawy podchodzi z uśmiechem i opowiada własną wersję wydarzeń. - Parę miesięcy temu syn mnie spytał, dlaczego sprzedaję swoje obrazy z internecie. To ja go pytam: "czy z byka spadł? Nic o tym nie wiem" - relacjonuje nam rektor ASP. - Patrzę na zamieszczone zdjęcia i faktycznie. Moje obrazy z 1975 roku. Nie miałem bladego pojęcia, gdzie były i kto je sprzedaje - wspomina.

Profesora zdziwił także numer inwentaryzacyjny widniejący na odwrocie płócien, obok własnego podpisu. Licytacja w internecie dopiero się zaczynała. Od paru złotych. - Mówię do syna: "kupuj, przecież takich samych obrazów sprzed 35 lat już nie namaluję" - śmieje się rektor. Nie upilnowali jednak licytacji, bo profesor Wsiołkowski musiał wyjechać na plener artystyczny do Słowenii.
Do rektora, który był już wtedy za granicą, zadzwonił właściciela galerii z Rzeszowa. - Pytał, czy te obrazy są moje, bo był zainteresowany ich kupnem - opowiada prof. Wsiołkowski. Wrócił do Polski. Obrazy zostały sprzedane nieznanej osobie.

Do profesora zgłosiła się policja. - Prosili o zdjęcia płócien, ale nie mogłem ich znaleźć. Narysowałem więc schematycznie, co było na obrazach - mówi rektor ASP. Ale przecież "kopie" policja już miała. Wykonał je sam złodziejaszek-artysta. - Jakie kopie! Myślałem, że pęknę ze śmiechu, gdy je zobaczyłem. W protokole prosiłem, żeby nie pisać kopie, a podróbki - śmieje się rektor. - Znajomi już sobie żartują, że jestem wielki mistrz, bo nie tylko kradną moje obrazy, ale jeszcze je fałszują - dodaje profesor. Zapowiada, że pójdzie na rozprawę, by poznać złodzieja. - Chytrze to wymyślił. Ale wpadł głupio - podsumowuje prof. Wsiołkowski.

Euro 2012 coraz bliżej! Zobacz, co będzie się działo w Krakowie

Nowa lista leków refundowanych**[SPRAWDŹ!] **

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska