Zobacz także: Czy jesteś za odwołaniem prezydenta Krakowa Jacka Majchrowskiego? [SONDA]
Referendum w sprawie odwołania prezydenta Krakowa staje się coraz bardziej prawdopodobne. Łukasz Gibała, szef stowarzyszenia Logiczna Alternatywa, ma już 45 tys. z 60 tys. podpisów potrzebnych do złożenia takiego wniosku. Na zebranie reszty zostało mu jeszcze około 30 dni.
Działacze partyjni już zaczęli przygotowywać się do wystawienia kandydatów w przedterminowych wyborach. Oficjalnie jednak mówią, iż nie wierzą, by prezydent Jacek Majchrowski został odwołany. - Wątpię, żeby do referendum poszło 20 proc. mieszkańców Krakowa, czyli tyle, ile potrzeba, by było ono ważne - mówi Jerzy Meysztowicz, poseł Nowoczesnej. Gdyby jednak doszło do wcześniejszych wyborów, ta partia zamierza wystawić własnego kandydata na prezydenta. Być może będzie to miejska radna Małgorzata Jantos.
W PO trwają poszukiwania chętnych do reprezentowania tej partii w wyborach. - Decyzja w tej sprawie jeszcze nie zapadła - mówi Grzegorz Lipiec, przewodniczący małopolskiej PO. Jednym z potencjalnych kandydatów jest senator Bogdan Klich.
O tym, kogo wystawić, myśli już PiS. Jeśli dojdzie do odwołania prezydenta Krakowa, ta partia znajdzie się w najlepszej sytuacji: miastem tymczasowo będzie rządził powołany przez premier Beatę Szydło komisarz. Nieoficjalnie wiadomo, że na to stanowisko szykowany jest Józef Pilch, wojewoda małopolski.
- Jest teraz odpowiedzialny za przygotowanie Światowych Dni Młodzieży. Jeśli odniesie sukces, to w nagrodę może zostać komisarzem, a potem - kandydatem na prezydenta - twierdzi jeden z działaczy PiS. Jego zdaniem Pilch będzie mógł liczyć na ciche wsparcie środowiska Jacka Majchrowskiego, gdyby nie ubiegał się on o reelekcję. - Józef Pilch może obiecać po cichu ekipie prezydenta miękkie lądowanie - to, że nie będzie czystek w urzędzie - twierdzi działacz PiS.
W 2014 roku najgroźniejszym rywalem prof. Jacka Majchrowskiego w walce o fotel prezydenta Krakowa okazał się Marek Lasota, który niespodziewanie został kandydatem Prawa i Sprawiedliwości. W pierwszej turze wyborów zajął drugie miejsce i uzyskał blisko 27 proc. głosów. W drugiej turze przegrał jednak z prezydentem Majchrowskim, który zdobył 58 proc. głosów. Teraz Marek Lasota, wiceprzewodniczący Rady Miasta Krakowa i dyrektor krakowskiego oddziału IPN, nie chce składać jasnej deklaracji, czy wystartuje w ewentualnych przyspieszonych wyborach.
- Jest stara, dobra zasada, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Nauczyłem się jednak, że niczego wykluczyć się nie da - mówi Marek Lasota. - Podchodzę z dużym spokojem do referendalnej inicjatywy pana Gibały. Nie prowadziłem z władzami PiS żadnych rozmów w kwestii ewentualnego ponownego kandydowania. Myślę, że chyba w Krakowie czas na wymianę pokoleniową - dodaje 56-letni Marek Lasota.
Na razie oprócz samego Łukasza Gibały otwarcie chęć kandydowania deklaruje Konrad Berkowicz, wiceprezes partii KORWiN. W 2014 roku, w pierwszej turze wyborów zdobył on 4,32 proc. głosów i zajął szóste miejsce (na ośmiu kandydatów). Gorszy wynik od niego mieli Sławomir Ptaszkiewicz (3,22 proc. głosów) i Andrzej Graniwid Sikorski (1 proc. głosów).
- Mój wynik w 2014 roku mógł być lepszy, jednak złożyło się kilka czynników, które spowodowały, że zdobyłem 4 proc. głosów. Chodziło m.in. o to, że ze względu na błędną decyzję władz okręgu krakowskiego startowałem z komitetu Nowa Prawica-Kraków, a nie Nowa Prawica Janusza Korwin-Mikkego. Teraz, jeśli doszłoby do wcześniejszych wyborów, startowałbym pod szyldem partii KORWiN, co na pewno pozytywnie przełoży się na wynik - uważa Konrad Berkowicz.
">