Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

KULMinacja kryzysu Kamila Stocha

Przemysław Franczak
Tego nikt się nie spodziewał. Kamil Stoch na mistrzostwach świata w lotach na skoczni Kulm przepadł już w kwalifikacjach.

Na liście startowej kwalifikacji było tylko 45 nazwisk (w tym zawodnicy z pierwszej „10” klasyfikacji Pucharu Świata, którzy mieli zagwarantowany udział w konkursie), a miejsc w zawodach raptem pięć mniej. Łatwiej byłoby więc uwierzyć w zapewnienia, że Stoch włączy się w Tauplitz/Bad Mitterndorf do walki o medale MŚ niż odpadnie z rywalizacji już na tym etapie. A jednak stało się niemożliwe.

Jeszcze w środę dwukrotny mistrz olimpijski zapewniał, że praca w Szczyrku i Wiśle przyniosła efekty, a on znowu zaczął cieszyć się skokami i na austriackim mamucie chce się dobrze bawić. Może nadrabiał miną, ale skoki treningowe choć nie były rewelacyjne, to nie zapowiadały katastrofy. Na dodatek nieźle prezentowali się pozostali Polacy. Dawid Kubacki jako jeden niewielu zawodników przekroczył dwusetny metr (202,0) i zajął 6. miejsce, Klemens Murańka był 12. (196,0), a Stefan Hula 18. (170,0).

Stoch startował jako ostatni z naszych reprezentantów. Fakt, miał kiepskie warunki, ale sprawę załatwiłoby przecież marne 140 metrów. Polak uzyskał jednak zaledwie 134,5 m, zajął 32. pozycję i pozbawił się szansy na udział w konkursie. Za towarzyszy niedoli miał Kazacha Marata Żaparowa, Francuza Ronana Lamy’ego Chappuis, Rosjanina Michaiła Maksimoczkina i Fina Sebastiana Klingę. Trudno się dziwić, że nie chciał rozmawiać z dziennikarzami i zrezygnowany opuścił skocznię.

- Co działo się w szatni? Najpierw była cisza, a potem Kamil wyrzucił z siebie, co się dzieje. Było sporo emocji - opowiadał trener Łukasz Kruczek, ale więcej szczegółów nie zdradził. - Kamil przyjechał tu z dużymi nadziejami, na treningach w Wiśle wyglądał najlepiej z naszych zawodników. A tu już w pierwszym skoku zabrakło metrów, pojawiła się frustracja i każdy kolejna próba była coraz słabsza - wyjaśniał szkoleniowiec w rozmowie z Eurosportem.

Być może Stocha zobaczymy jeszcze w niedzielę w konkursie drużynowym (godz. 14.15). Został w Austrii, będzie miał okazję potrenować na Kulm przed konkursowymi seriami. Zresztą razem z Piotrem Żyłą, który nie załapał się do składu na kwalifikacje.

Przedbiegi wygrał ze dużą przewagą Norweg Anders Fannemel – skoczył prawie sto metrów dalej niż Stoch (233 m). Rekordzista świata w długości narciarskiego skoku pokazał, że jest w stanie rzucić rękawicę wielkiemu faworytowi, Peterowi Prevcowi. Słoweniec dobrze skakał na treningach, ale podczas kwalifikacji oddał przeciętny skok. Tytułu wywalczonego dwa lata temu broni Severin Freund i też nie jest bez szans.

- Ostatnio byłem w dobrej formie, ale loty są specyficzną konkurencją i to nie jest zbyt dobry pomysł, żeby już teraz prognozować, co może się zdarzyć – stwierdził Niemiec.

Zawody rozpoczną się w piątek o godz. 13. Rozegrane zostaną dwie serie, dwie finałowe zostaną przeprowadzone w sobotę (14).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska