Łabędzica, z którą samiec przez wiele lat pływał po stawie, zachorowała i jesienią zdechła. - Dlatego zimę spędził w jednym z podtarnowskich gospodarstw. Przytył, bo był karmiony trzy razy dziennie, jak drób hodowlany, z którym przebywał na co dzień na podwórku - przyznaje Józef Czupryna z referatu gospodarki komunalnej w Wydziale Infrastruktury Miejskiej magistratu.
Jak dodaje, najlepiej byłoby, gdyby łabędź sam znalazł sobie nową towarzyszkę życia. Z racji tego, że stale przebywa w parku, może być z tym problem.
- Jesteśmy po rozmowach z okolicznymi weterynarzami, którzy na co dzień mają styczność również z dzikimi ptakami. Jest więc szansa na to, że uda się znaleźć łabędzicę, która zachce zamieszkać na stawie koło mauzoleum. Nie będziemy też mieć nic przeciwko, jeśli będzie to nie jeden ptak, ale na przykład dobrana już para łabędzi - mówi Józef Czupryna.
Te, które do tej pory pływały po stawie, kilka lat temu dochowały się czwórki potomstwa. Czytelnicy Gazety Krakowskiej i Radia Kraków wybrali dla nich imiona: Bima, Gwiazda, Hetman i Strzelec. Gdy dorosły, zaczęło dochodzić między nimi i rodzicami do niesnasek, dlatego przeniesiono je na staw Kantoria, z którego po kilku tygodniach odleciały w nieznanym kierunku.