Stefan Myjak z Zabrzeży swoje straty wycenia na ok. 70 tys. zł, dostanie 3,6 tys. zł odszkodowania. Jest jednym z niewielu sadowników, którzy ubezpieczyli gospodarstwo. Na swoich czterech hektarach uprawia jabłka. To jego jedyne źródło utrzymania. Sadownik liczył więc na większą pomoc od państwa. - Od lat na Święcie Owocobrania z dumą rozdawałem jabłka. Zawsze wszyscy chwalili, że mam najładniejsze owoce - podkreśla Myjak. - A po gradobiciu niemal każde miało pęknięcia. Nie dość, że pożytku z nich nie było żadnego, to jeszcze musiałem zapłacić ludziom za zebranie uszkodzonych owoców.
Sadownicy zwracają uwagę, że za każdym razem z nieba leciał naprawdę drobny grad. I choć początkowo wydawało się, że nie uszkodzi owoców, to większość jabłek została stłuczona. - Trzeba było je zrywać, bo zaczynały gnić na drzewach - skarży się Andrzej Rusnak, sadownik z Czerńca. - Sprzedać je trudno, bo nadają się tylko do celów przemysłowych, czyli na przeciery. Za kilogram takich jabłek dostajemy zaledwie 20 gr - mówi.
Pracownicy gminy Łącko w tym roku cztery razy odwiedzili sady, żeby oszacować straty. Pierwszy raz pod koniec maja, dwa razy w czerwcu, a ostatnio pod koniec sierpnia. - Największe straty wyrządził grad, który spadł 29 sierpnia. Po tym zgłosiło się do nas aż 28 sadowników - informuje Daniel Biel z Urzędu Gminy w Łącku. - Głównie z Zabrzeży, Zarzecza, Czerńca, Łącka i Maszkowic. Ich straty w jabłkach, gruszkach i śliwach sięgnęły nawet 90 procent. Gdzieniegdzie woda wypłukała drogę i uszkodziła drzewka owocowe.
Gminni urzędnicy przesłali protokoły strat na ponad 140 hektarach do wojewody małopolskiego, a ten je zaakceptował. Teraz sadownicy muszą się zgłosić do Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, żeby otrzymać rządowe wsparcie. Na niewielkie, jak się okazuje, odszkodowanie może liczyć 41 łąckich sadowników. - Według wytycznych ministerstwa, jeśli rolnik był ubezpieczony, to otrzyma 900 zł odszkodowania za hektar strat - wyjaśnia Biel. - Jeśli się nie ubezpieczył, to zaledwie 450 zł.
Jan Dziedzina, wójt gminy Łącko, zapewnia, że samorząd stara się pomóc poszkodowanym w miarę możliwości. - Gwarantuję, że każdy rolnik, który ma wypełnioną kartę szkód, może ubiegać się o obniżenie lub całkowite zwolnienie z podatku rolnego - podkreśla wójt Dziedzina. - Wiem, że to niewiele, ale zawsze to jakaś pomoc ze strony gminy. Nasze możliwości są niestety ograniczone - rozkłada ręce.
Źródło: Gazeta Krakowska