Na drzewach nie zostały nawet liście
Gmina Łącko zwana "stolicą kwitnących sadów" uważana jest za kolebkę małopolskiego sadownictwa. Co roku odbywają się tam Dni Kwitnącej Jabłoni oraz Owocobranie. W tym roku na sadowników spadło ogromne nieszczęście, grad wyrządził wiele nieodwracalnych szkód. Zniszczył owoce, a nawet całe drzewa, które już nie będą w stanie owocować. W tym roku zbiorów nie będzie, jest żal i rozpacz.
- Grad już nie ma czego niszczyć - mówi nam Jan Dziedzina, wójt gminy Łącko.
Niemal wszystkie gospodarstwa ubiegają się o rządową pomoc. Ponad trzysta wniosków o odszkodowanie trafiło do Urzędu Gminy Łącko oraz 36 protokołów dotyczących uszkodzeń trwałych.
- Jeśli odniesiemy liczbę protokołów do liczby gospodarstw to właściwie trudno znaleźć gospodarstwo sadownicze, które nie zostało gradem dotknięte. Mówię o gospodarstwach, dla których sadownictwo jest jedynym bądź głównym źródłem utrzymania. Tak naprawdę trudno znaleźć miejscowość, gdzie by ten grad nie wystąpił - mówi wójt.
Straty jakie ponieśli sadownicy liczone są w setkach tysięcy złotych. Sady zajmowały hektary ziemi. Średnio z jednego gospodarstwa wychodziło około czterdzieści ton jabłek. Cena jabłka deserowego w 2020 roku była wysoka, wahała się między 1,80 zł a 3 zł za kilogram, więc łatwo to policzyć. Teraz, to co zostało, sadownicy będą mogli sprzedać na przemysł. Biorąc pod uwagę cenę z poprzednich lat, to za kilogram takiego jabłka dostaliby kilkadziesiąt groszy. Rolnicy wydali mnóstwo pieniędzy na środki chemiczne czy paliwo (w przypadku kilkuhektarowego gospodarstwa to wydatek około stu tysięcy złotych na rok).
- W niektórych sadach na drzewach nie zostały nawet liście, trudno więc mówić nawet, żeby ten produkt delikatesowy na półkach się pojawił. Odkąd pamiętam, nigdy w takiej skali jak teraz, grad nie zniszczył plonów - mówi wójt.
Brak możliwości ubezpieczenia sadów
Kolejnym i ważnym aspektem jest problem ubezpieczeń, ten temat budzi szczególne duże rozgoryczenie wśród sadowników. Nie chodzi tutaj tylko o ubezpieczenia, które dopłatami wspiera rząd, ale także te działające na zasadach komercyjnych. Firmy niechętnie ubezpieczają sadowników
- Trudno zrozumieć, że nie wszyscy mogli się ubezpieczyć, nawet ci którzy byli gotowy zapłacić po kilka tysięcy od hektara upraw. To są spore pieniądze i nawet to było niemożliwe - zaznacza Jan Dziedzina i ma nadzieję, że spotkania, które w tej sprawie ostatnio odbywały się, przy wsparciu wojewody przyniosą pozytywne efekty.
- Mam nadzieję, że w przypadku ubezpieczeń dojdziemy do jakiegoś rozwiązania, bo sadownicy mówią sami: może dojrzeliśmy do tego, aby to były ubezpieczenia obowiązkowe - mówi wójt.
- Wsie pod Nowym Sączem w kamerach Google Street View. Zobacz, co zarejestrowały
- Sądecka giełda cieszy się ogromną popularnością. W niedziele odwiedzają ją tłumy
- TOP 10 sądeckich szkół średnich według opinii w Google
- TOP 10 zamków i dworów maksimum w godzinę jazdy od Nowego Sącza
- Sądecka projektantka mody Zuzanna Żytkowicz podbija Instagram
- Najwyższe wygrane w LOTTO. Sądeczanie zgarnęli za szóstkę nawet kilkanaście milionów
