Trener postąpił honorowo, bo już przed meczem zapowiedział drużynie, że - jeśli piąta wiosenna porażka Górnika stanie się faktem - to odejdzie. Być może chciał zmotywować zawodników do walki. W Libiążu mają świadomość, że szczebla wojewódzkiego nie da się już raczej uratować, ale chodzi bardziej o budowę zespołu, który jesienią odnalazłby się na boiskach wadowickiej okręgówki.
Od momentu złożenia dymisji przez Kmiecika, sytuacja w libiąskim klubie była bardzo dynamiczna. Dzień po meczu trener potwierdził działaczom podtrzymanie swojej decyzji.
Skoro słowo się rzekło, zaczęli szukać następcy. Został nawet znaleziony. Działacze zaczęli snuć plany na zespół.
Sytuacja zmieniła się diametralnie na wtorkowym treningu. Oto drużyna stanęła murem za swoim trenerem. Skoro większość chciała dalej współpracować z Grzegorzem Kmiecikiem, to mniejszość, czyli zarząd, nie zamierzał postępować wbrew woli drużyny. Piłkarze nie zapomnieli wspaniałej drogi, jaką przeszli wspólnie w poprzednim sezonie. Rok temu, o tej samej porze, kiedy libiążanie zostali okrzyknięci „rycerzami wiosny”, po pięciu kolejkach mieli na koncie już 13 punktów. Wtedy po jesieni także byli outsiderem, ale zdołali zachować status czwartoligowca. Wiosną zdobyli łącznie 27 punktów.
Już u progu tegorocznej wiosny Kmiecik powtarzał, że o powtórkę ubiegłorocznego scenariusza będzie trudno, bo obecny zespół jest słabszy personalnie od tego sprzed roku.
- Być może taki wstrząs był w drużynie potrzebny – analizuje Daniel Bujak, jeden z libiąskich działaczy. - Pewne sprawy zostały wyjaśnione. Może przez zamieszanie wokół dymisji trenera, większa frekwencja na treningach będzie miała stałą tendencję, a nie tylko jednorazową manifestacją.
O tym, czy wstrząs wyzwolił w drużynie pozytywną energię, kibice przekonają się już w sobotę, 16 kwietnia, kiedy Górnik podejmie Wiślankę Grabie.