Luty 2022 roku był kolejnym miesiącem odbudowywania ruchu w Kraków Airport po pandemicznym dołku. Wystarczy spojrzeć na liczby. W rekordowym dotąd lutym roku 2020, a więc tuż przed wybuchem pandemii koronawirusa, mimo niepokojących doniesień z Chin i gęstych mgieł, podkrakowskie lotnisko obsłużyło 654 666 pasażerów – aż o 26 proc. więcej niż w lutym 2019. Niedługo potem, w marcu i kwietniu 2020 r., Kraków Airport niemal totalnie opustoszał, odprawiając w sumie koło setki podróżnych – niebo nad Europą i większością świata było zamknięte, wszędzie obowiązywały drakońskie restrykcje. Do częściowej odbudowy ruchu lotniczego doszło – po opadnięciu pierwszej fali pandemii – latem 2020. Ale jesienią nadeszła kolejna fala i świat znów pogrążył się w restrykcjach. Efekt łatwo było przewidzieć: wobec permanentnego lockdownu w europejskiej turystyce i granic pozamykanych na całym świecie w lutym 2021 r. z usług Kraków Airport skorzystało zaledwie 33 046 pasażerów.
Teraz, w lutym 2022, było ich blisko 400 tys., czyli już tylko o 23 proc. mniej niż w lutym 2019. Perspektywy dalszej odbudowy ruchu wydawały się coraz lepsze. I właśnie wtedy Putin wydał rozkaz zaatakowania wolnej Ukrainy.
- Cała branża lotnicza i turystyczna, która od ponad dwóch lat zmaga się z wyzwaniami pandemii, teraz stanęła wobec nowych, związanych z sytuacja międzynarodową
– mówi Radosław Włoszek, prezes Kraków Airport. Zapewnia, że na bieżąco monitoruje wszystkie wydarzenia, pozostając w stałym kontakcie przedstawicielami przewoźników, służbami lotniskowymi oraz państwowymi i samorządowymi.
Jak wyjaśnia, dziś najpilniejszym zadaniem dla krakowskiego lotniska jest udzielenie odpowiedniego wsparcia przybyszom z Ukrainy, którzy pojawiają się tu, by podróżować dalej, najczęściej do rodzin w innych częściach Europy. - Jesteśmy przygotowani, by udzielać im niezbędnej informacji i pomocy. Informacje w języku polskim i ukraińskim znajdują się także w mediach społecznościowych Kraków Airport – podkreśla Radosław Włoszek.
Po rosyjskiej inwazji na Ukrainę irlandzki Ryanair ogłosił, że odwołuje wszystkie loty do wschodnich sąsiadów Polski na co najmniej 14 dni i wycofał ze swej oferty bilety na rejsy w tym kierunku na najbliższe cztery tygodnie. Węgierski Wizz Air nie podał konkretnego terminu – jego loty na Ukrainę mają być zawieszone do odwołania. Obie linie latały z Krakowa do Kijowa (Wizz do Kijowa Żulany) oraz Odessy, a w regularnych rozkładach marcowych i kwietniowych mają też m.in. loty do Lwowa, Charkowa i Chersonia. Ukraińskie połączenia anulował także „do odwołania” PLL LOT, który latał z Polski do Kijowa, Lwowa i Odessy.
W kolejnych dniach większość europejskich krajów zamknęła swe niebo dla samolotów z Rosji, Rosja odpowiedziała zamknięciem swojego nieba. Nie tylko uniemożliwia to latanie na Ukrainę i do Rosji oraz ponad ich terytoriami, ale też zwiększa niepewność w całym transporcie lotniczym. Przewoźnicy reagują na to modyfikując swoje siatki połączeń na sezon wiosenno-letni. Zmiany ogłosił już m.in. irlandzki Ryanair, bazowy przewoźnik Kraków Airport. Pod koniec marca zawiesza połączenia z lotnisk w Polsce na jedenastu trasach. Niestety – cztery z nich dotyczą Kraków Airport: do francuskiego Bordeuax, szwedzkiego Malmoe, niemieckiego Frankfurtu nad Menem oraz jordańskiego Ammanu. Sąsiednie Katowice-Pyrzowice stracą w tym samym czasie połączenia ze szkockim Edynburgiem i angielskim Birmingham.
