,,Wnet widać już kmieci czterema końmi z wozami po zboże zrabować się mające jadących, wnet hersztów przewodniczących krzyki słychać, wybicia okien, łoskoty, wnet rżenie koni, ryk bydła i baranów bek, wnet widać niosących zboże, dźwigających barany, prowadzących bydło, konie, świnie, dzieci nawet dźwigały baranki młody, wełnę, lub sprzęty domowe - opisywał czas rabacji w Łużnej ówczesny jej proboszcz ks. Antoni Załuski. - Łużniak nazwiskiem Pęcak, przebrał się w futro z Siedlisk zrabowane, palił na długim cybuchu fajkę i jeździł po wsi fornalką pańską z furmanem w liberii - czytamy dalej.
Potoccy chlubą wsi
Potoccy weszli w posiadanie Łużnej w 1599 r. Wtedy to Jan, będący w latach 1595-1598 podstarościm bieckim, kupił od Samuela Branickiego wieś zwaną już wówczas ,,luterka”. Następnym właścicielem Łużnej był jego syn Adam, który żonaty z Zofią Przypkowską. Miał trzech synów, z których Jan był najstarszy, średni Jerzy, a najmłodszy Wacław. Po śmierci ojca w wyniku spadku właścicielem Łużnej i wsi ruskich: Łosie i Leszczyny został Wacław Potocki.
Począwszy od końca XVI w. rodzina była związana z ruchem reformacyjnym. Dziad Wacława, Jan był kalwinem. Natomiast ojciec Adam związał się z arianami, zapewne za sprawą swojej żony. Nie byli jednak fanatykami. Tolerancja ich była tak duża, że zarówno ich poddani, jak i ich ekonomowie byli katolikami. Nikogo nie zmuszali do zmiany wyznania. Co więcej, utrzymywali oprócz zboru ariańskiego również kościół katolicki w Łużnej. Konfesja ariańska nie przeszkadzała też najstarszemu z braci Janowi poświęcić się całkowicie służbie wojskowej i służyć Rzeczypospolitej przez trzydzieści lat, głównie jako rotmistrz powiatu bieckiego.
Obok niego w ramach pospolitego ruszenia stawali w potrzebie pozostali Potoccy: bracia Jerzy i Wacław, którzy brali udział w kampanii beresteckiej w 1651 r. i w walce ze Szwedami oraz wojskami księcia siedmiogrodzkiego Rakoczego II w latach 1655-1657. W potrzebie stawali też synowie Wacława: Stefan i Jerzy, którzy zginęli, broniąc polskich granic.
Jednak dla potomnych najważniejszą rzeczą jest twórczość literacka Wacława Potockiego, która została napisana w Łużnej. Szczególnie ta, która znajduje się w zbiorze wierszy ,,Ogród, ale nie plewiony...”. Zbiór około dwóch tysięcy wierszy jest najcenniejszym dokumentem historyczno-obyczajowym tamtych lat.
Niebezpieczna twórczość
Pisanie wierszy przez właściciela Łużnej nie zawsze było bezpieczne. W 1666 r. podczas trwającego rokoszu Lubomirskiego Wacław Potocki napisał wiersz ,,Na szczęśliwy ze Śląska powrót. Jerzego hrabi na Wiśniczu i Jarosławiu Lubomirskiego”, w którym wzywał do obalenia władzy państwowej i detronizacji króla. Wystąpienie to szybko w odpisach zaczęło krążyć po Polsce. Dotarło również na dwór królewski. Na reakcje z jego strony nie trzeba było długo czekać.
Już w dwa miesiące po jego napisaniu dwór w Łużnej padł ofiarą brutalnej napaści. Pacyfikacji dokonała chorągiew wołoska. Najazd na dwór w Łużnej zdziczałych żołnierzy rotmistrza Piwo był wyjątkowo barbarzyński. Zdewastowano, zniszczono i ograbiono dwór oraz rozkradziono inwentarz żywy, a wieś spalono. Pięciu ludzi Wacława Potockiego zostało zabitych, a wielu poranionych. Samego poetę żołnierze ,,pojmali, różnymi kontemptami karmili, despektowali, do niego strzelali i jaką mogli tyranie nad nim odprawowali” - zapisano w księdze grodzkiej bieckiej.
W chłopach siła
Znaczącym wydarzeniem w historii wsi był 22 lutego 1846 r. Tego dnia, po splądrowaniu Bobowej, Łużną naszli chłopi uzbrojeni we flinty, pałki, cepy, kosy, drągi. Do nich dołączyli chłopi łużniańscy i skierowali się do dworu Tadeusza Skrzyń-skiego, gdzie rabowali co się dało. Po opustoszeniu spichlerzy chciano nawet podpalić opuszczony przez mieszkańców dwór, którego mieszkańcy schronili się przed chłopami na plebanii.
Jednak wskutek napływających wiadomości, że i na plebanię chłopi przyjdą i ,,będą rżnąć panów” zebrana szlachta uciekła do leśniczego Wawrzyńca Salwy, mieszkającego w lesie przy granicy z Moszczenicą. Niestety jeszcze tej samej nocy chłopi łużniańscy pod przywództwem Jana Tarsy pochwycili zebraną tam szlachtę. Zbitych i powiązanych ,,panów” uwięzili w karczmie. Nie pomógł nawet autorytet księdza, który osobiście interweniował w celu uwolnienia szlachty i urzędników dworskich i zostali oni odstawieni do cyrkułu w Jaśle i uwięzieni.
Opamiętanie przyszło w przededniu świąt Wielkanocnych. Wtedy ,,cała gromada łużniańska udała się do dworu Skrzyńskich z prośbą o darowanie winy. - Błagamy o darowanie tego, cośmy popsuli - pisano w petycji do dworu - prosimy o najłaskawsze oświadczenie Wielmożnych Państwa(...) gdyż chcemy godnie przystąpić do wielkanocnej spowiedzi. Przeprosiny zostały przyjęte pod warunkiem powrotu chłopów do swych obowiązków.
Gaj bohaterów
Mieszkańcy Łużnej przeszli piekło podczas I wojny światowej, kiedy front przebiegał między domami, a oni żyli przez szereg miesięcy pod ciągłym ogniem artylerii. 2 maja 1915 r. przeszli piekło, tracąc swe domy, dobytek, a wielu przypadkach rodzinę i bliskich podczas bitwy o górę Pustki, którą powszechnie uważano za klucz pozycji obronnych Rosjan w rejonie Gorlic.
Polegli znaleźli wieczny spoczynek na cmentarzu na stoku wzgórza Pustki. Zaprojektowany on został przez Jana Szczepkowskiego, jako ,,gaj bohaterów“.
Kryptonim Burak
Bohaterską kartę w historii wsi zapisali mieszkańcy Łużnej podczas II wojny światowej. Ruch oporu powstał tu już na wiosnę 1940 r. Jego twórcą i komendantem był Paweł Bielakiewicz, były sierżant 1 Pułku Strzelców Podhalańskich w Nowym Sączu. Placówka działała do 11 września 1941 r. kiedy to nastąpiły aresztowania czołowego aktywu: Bielakiewicza, Rzący, Kalisza i ks. Władysława Olearczyka, których nazwiska zostały ujawnione przez wcześniej aresztowanych konspiratorów.
Drugi etap podziemia w Łużnej rozpoczął się jesienią 1942 r. Organizatorem był wysiedlony z Poznania matematyk Feliks Nowak ps. ,,Śmiały”. Placówka ta przyjęła kryptonim ,,Burak”. Wsławiła się ona wieloma akcjami dywersyjnymi, z których do historii przeszła ta, związana z dezercją żołnierzy niemieckich. Pod koniec lipca 1944 r. w Łużnej zakwaterowała kompania Wehrmachtu. Żołnierzy rozlokowano po domach. Do członka Ruchu Oporu Władysława Ziemby trafiło dwóch: Polak ze Śląska - Konopacki i Rumun Matyfi. Kiedy z rozmów wynikło, że nie mają ochoty do dalszej wojaczki.
Zięba zaproponował im przejście w szeregi partyzantów. Żołnierze wyrazili zgodę. Niestety Niemcy urządzili wielką obławę w poszukiwaniu dezerterów. W czasie poszukiwań doszło do wymiany ognia. Obydwaj zostali ranni i aresztowani. Więcej szczęścia miał Matyfi, który został ranny w nogę. Oddany na leczenie do gorlickiego szpitala został wykradziony przez oddział AK i ukryty, aż do czasów wypędzenia Niemców z powiatu. Po wojnie ożenił się z Polką i zamieszkał w Klęczanach. Mniej szczęścia miał Polak Konopacki, którego rozstrzelano.
Jak podają źródła historyczne w przededniu opuszczenia ziemi gorlickiej przez wojska niemieckie, Łużna za opór w oddawaniu kontyngentów miała zostać spacyfikowana, a 18-tu osobom Ruchu Oporu zaangażowanych w tę akcję groziło aresztowanie i śmierć. Mimo tego szczęścia w okresie II wojny światowej zginęło z Łużnej 85 osób, w tym 35 Żydów straconych w obozach masowej zagłady.
Czytaj najnowsze informacje z Gorlic i okolic
WIDEO: Mówimy po krakosku - odcinek 1. Dlaczego wychodzimy na pole?
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto
>>> Zobacz inne odcinki MÓWIMY PO KRAKOSKU