Na taki wydatek miasta, którego roczny budżet promocyjny to ok. 4 mln zł, po prostu nie stać. Tymczasem do tych produkcji krakowski podatnik nie dopłacił ani złotówki.
Filmy i seriale - to dobry (i często darmowy) sposób na promocję regionu czy miast. Najlepszym przykładem jest Sandomierz, którym po serialu "Ojciec Mateusz" zainteresowało się o 40 proc. więcej turystów! Dlatego większość samorządowców chętnie gości u siebie filmowców.
Filip Szatanik, wicedyrektor Wydziału ds. Informacji, Promocji i Turystyki krakowskiego magistratu, jednym tchem wymienia produkcje filmowe, które ostatnio powstały pod Wawelem: "Anioł" Wojciecha Smarzowskiego, kilka produkcji bollywoodzkich, seriale TVN-u: "Majka" i "Julia". Szatanik przyznaje jednak, że niedosyt pozostaje. Przydałoby się ściągnąć pod Wawel takie nazwiska jak Woody Allen. - Kraków jest fotogenicznym miastem, wymarzonym dla filmowców. Ale ci przez lata, jeśli chodzi o biurokrację i przygotowanie studia filmowego, mieli lepiej w Pradze i Bratysławie. Teraz walczymy o miano środkowoeuropejskiej stolicy filmu. Na szczęście jest nowoczesne studio w Alwerni, powstała też Krakow Film Comission, miejska struktura, która ma ściągnąć pod Wawel filmowców i ułatwić im pracę - opowiada Szatanik.
O tym, że promocja przez serial daje wymierne efekty, wiedzą również władze Krynicy-Zdroju. Ostatnio miasto zapłaciło 30 tys. zł za to, że na dwa dni plan TVN-owskiego serialu "Prawo Agaty" zainstalował się właśnie w uzdrowisku. A na tym skorzystał Nowy Sącz. Akcja w pewnym momencie przeniosła się pod nowosądecki magistrat, udający sąd. Sącz zresztą ma szczęście do filmowców - w dużej mierze za sprawą swojego "filmowego" Miasteczka Galicyjskiego. Również tu ostatnio był kręcony "Anioł", to miejsce upodobał sobie też Krzysztof Krauze.
O tym, jaki efekt marketingowy da Sądecczyźnie "Prawo Agaty", okaże się po emisji kręconych tam odcinków. Wiadomo natomiast, ile w ub.r. "zarobiło" Zakopane na popularności serialu "Szpilki na Giewoncie". To ponad 6,7 mln zł - na tyle w raporcie Press Service Monitoring Mediów wyceniono efekt marketingowy osiągnięty dzięki emisji serialu w Polsacie. Paradoksalnie - górale nie są fanami "Szpilek na Giewoncie". Ewa Matuszewska, rzeczniczka zakopiańskiego magistratu, stwierdza: - Przyznam szczerze: serial sobie, a my sobie. Zakopiańczycy raczej go nie lubią, bo karykaturalnie przedstawia nasze miasto. Jako miejsce, w którym nie da się na przykład wypić dobrej kawy z ekspresu. No, bez przesady.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+