Krakowski pięściarz nie został powalony przez Amerykanina (20-0-1, 18 KO), ale schodził z ringu w Uniondale pokonany, gdyż posłuszeństwa odmówiła mu prawa ręka. Okazało się, że Polak walczył z kontuzją już od drugiej rundy. Przed wyjściem do dziewiątej lekarz miał poważne wątpliwości, czy pozwolić Polakowi na kontynuowanie starcia, ale ambicja nie pozwoliła naszemu pięściarzowi na poddanie się. Uczynił to za niego arbiter dwie minuty później na wyraźne żądanie lekarza, który widział zza lin, że Wach walczy tylko jedną ręką i ze strony Millera grozi mu poważne niebezpieczeństwo.
Zanim doszło do kontuzji krakowianin miał realne szanse na zwycięstwo. Walczył ze sporą determinacją i na początku osiągnął przewagę. Już jednak od drugiej rundy miał problemy z dłonią, a w siódmej doszło do eskalacji bólu. - Trafiłem na czoło i złamałem rękę - powiedział przed kamerą boxing.pl.
Dla "Wikinga" to trzecia zawodowa porażka - wcześniej przegrał bowiem z Władimirem Kliczko i Aleksandrem Powietkinem - ale przez żadnego z rywali nie został znokautowany. To istotna okoliczność w wadze ciężkiej pozwalająca Polakowi, mimo 37 lat, wciąż liczyć na pojedynki z liczącymi się pięściarzami. Przed niepokonanym w dwudziestu walkach Millerem zaś szansa na starcie już w przyszłym roku z Anthony'm Joshuą o pasy mistrza świata.