Czy takie łączenie sił ma sens? Badają to urzędnicy, którzy teraz przygotowują ekspertyzę: ile będzie kosztować reorganizacja, czy zmniejszą się wydatki na funkcjonowanie nowych placówek. Zapewniają, że dla pacjentów to będą korzystne zmiany. - Obecnie mniejsze placówki konkurują z sobą, a przecież mogą pracować w jednym zespole. Łącznie wzmocnią pozycję utworzonej nowej struktury, po reorganizacji racjonalniej będzie też używany sprzęt medyczny - marszałek Sowa wylicza korzyści z planowanych zmian. Uważa, że dużemu szpitalowi jest łatwiej pozyskać większy kontrakt Narodowego Funduszu Zdrowia.
Szczegóły reorganizacji na razie nie są znane. W najbliższym czasie podlegli marszałkowi urzędnicy mają przygotować ekspertyzę, po otrzymaniu której podejmie decyzję, które szpitale łączyć i kiedy. Sprawdziliśmy, że Ośrodek w Krzeszowicach, KCR, Szpital im. św. Ludwika oraz lecznica w Radziszowie nie mają długów, to rentowne ośrodki. Ich szefowie czekają na rozmowę z marszałkiem o jego planach. Tymczasem pracownicy szpitali nie kryją zaniepokojenia propozycjami urzędników.
Teresa Zalesińska, szefowa KCR, przypomina, że jej placów- ka spełnia najwyższe standardy leczenia i dzięki temu ma akredytację Ministerstwa Zdrowia, zaś ośrodek w Krzeszowicach już jej nie posiada. - Reorganizacja w takim przypadku jest bardzo trudna - uważa dyr. Zalesińska. Dla porównania, budżet KCR to ponad 20 mln zł, rocznie przyjmuje 30 tys. pacjentów, a ośrodek rehabilitacyjny w Krzeszowicach przyjmuje ponad 6 tys. osób rocznie, budżet wynosi 10 mln zł. Stanisław Stępniewski, szef Szpitala im. św. Ludwika ( budżet 30 mln zł, ponad 57 tys. pacjentów) przekonuje, że oszczędności po połączeniu raczej nie będą wielkie. Ma u siebie 12 pracowników administracji, w szpitalu w Radziszowie jest ich kilku.
- Ale jeżeli jest pomysł o łączeniu, trzeba o nim z nami porozmawiać - Stępniewski ma nadzieję. W sumie w gestii marszałka Sowy jest 14 lecznic w Małopolsce, w pozostałych też są możliwe zmiany. Przesądzony został już los innej placówki podległej Urzędowi Marszałkowskiemu. Już wiadomo, że dom opieki długoterminowej w Makowie Podhalańskim zostanie zlikwidowany. Jeszcze przed nowym rokiem marszałek podpisze stosowne dokumenty.
Dziś marszałek Marek Sowa mówi wprost: nie mam 12 mln zł na budowę nowego ośrodka, a stary budynek, w którym mieści się placówka, jest w katastrofalnym stanie. I to jest główny powód zamknięcia szpitala. Pracę straci 100 osób. W Makowie zajmowano się pacjentami wymagającymi całodobowej opieki długoterminowej. Teraz leczy się tam 15o osób, ale jak zapewnia marszałek, nie zostaną wyrzuceni na bruk.
- Mamy zapewnienie o przyjęciu wszystkich tych pensjonariuszy do dwóch ośrodków w Nowym Targu i Krakowie - zaznacza Marek Sowa.
Alternatywą do likwidacji było przejęcie ośrodka przez niepubliczną spółkę. Jednak chętni się nie znaleźli. Nie ma się co dziwić, bo zadłużenie zakładu wynosiło 2,7 mln zł, co stanowiło więcej niż połowę jego budżetu -4, 5 mln zł.
Dobre łączenie
Jakie są plusy łączenia szpitali? Następuje wzmocnienie jednej marki szpitala. Połączone placówki nie będą konkurować ze sobą, tylko współpracować. Tańsze będzie utrzymanie szpitali, będą też miały możliwość pozyskania większego kontraktu Narodowego Funduszu Zdrowia.
Minusy łączenia
Każdy szpital ma swój profil i po połączeniu placówek może zmniejszyć się zatrudnienie, spadnie liczba lekarzy i pielęgniarek.
Moda w przedwojennym Krakowie [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!