Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marzena Sarapata: Najprościej byłoby, gdybym się poddała, rzuciła to wszystko. Tylko, co dalej z Wisłą?

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Łukasz Olearczyk
– Chcę podkreślić, że klub z tą sprawą nie ma nic wspólnego. Jeśli ktoś popełnił przestępstwo, to odpowie za nie. Służby prowadzą stosowne postępowanie. Chcę wyraźnie podkreślić, że do zatrzymań nie doszło na terenie klubu, a takie informacje w mediach też się pojawiały. Choć znaleziono rzeczy, których nie powinno być na terenie Wisły – o ostatnich wydarzeniach w siedzibie Wisły Kraków mówi jej prezes Marzena Sarapata.

– Wizyta policji i przeszukanie pomieszczeń klubowych to chyba nie jest marzenie żadnego prezesa. Wydaliście oświadczenie, ale chciałbym zapytać, czy ma Pani coś do dodania w tej sprawie?
– Sprawa ta pokazuje, że kończy się czas, w którym wystarczyły słowa. Musimy sięgnąć po rozwiązania systemowe, które ograniczą pole ludzkich błędów. Zdaję sobie sprawę z tego, że policja wykonuje swoją pracę. Niestety, przy tej okazji klub dostał niezasłużenie rykoszetem. To na pewno nie jest nam potrzebne. Nie było mnie w poniedziałek rano w klubie, bo zaraz po meczu w Zabrzu pojechałam do Warszawy na spotkanie prezesów i Galę Ekstraklasy. Nie uczestniczyłam więc w czynnościach osobiście. Irytuje mnie, że bezsprzecznie nieakceptowalne zachowanie łączy się teraz na siłę klubem. I próbuje się na tej podstawie rzucać oskarżenia pod naszym adresem. I to mimo iż pani rzecznik policji wyraźnie podkreślała, że Wisła nie ma z tym nic wspólnego. Musimy sobie z tym poradzić. Kolejny raz okazało się, że niektórzy ludzie uderzyli w dobre imię klubu myśląc, że walczą o nie.

– Fakty są jednak takie, że zatrzymane osoby są wam znane.
– Mnie większość z tych nazwisk niewiele mówi. Chcę jednak podkreślić, że klub z tą sprawą nie ma nic wspólnego. Jeśli ktoś popełnił przestępstwo, to odpowie za nie. Służby prowadzą stosowne postępowanie. Chcę wyraźnie podkreślić, że do zatrzymań nie doszło na terenie klubu, a takie informacje w mediach też się pojawiały. Choć znaleziono rzeczy, których nie powinno być na terenie Wisły. I dlatego pracujemy właśnie nad nowymi procedurami, które wykluczą powtórzenie się takiej sytuacji w przyszłości.

– W tej sprawie prokuratura ściga listem gończym Pawła Michalskiego, czyli „Miśka”. Wisła wynajmuje mu powierzchnię na siłownię. Co zamierzacie z tym zrobić?
– Umowa ma charakter cywilno-prawny. Jest zawarta na czas określony. O możliwości rozwiązania takiej umowy decydują strony, a nie opinia publiczna. Nasze działania muszą być zgodne z prawem. Ja nie mogę wejść do siłowni i dysponować cudzą własnością. Po drugie, umowa jest wykonywana przez najemcę. Jeśli on lub jego przedstawiciel nie zgodzi się na rozwiązanie umowy przed terminem, nie mamy prawnej możliwości wyrzucenia go, bez ryzyka procesu odszkodowawczego z jego strony. Rozumiem emocje wokół tej sprawy, ale nie działamy w próżni. To co wygląda na łatwe we wpisie na Twitterze czy na Facebooku, nie koniecznie jest łatwe w rzeczywistości.

– Czyli mam rozumieć, że chcecie wypowiedzieć najem „Miśkowi”?
– Będziemy rozmawiać. Proszę pamiętać, że siłownia to podmiot gospodarczy dający ludziom pracę, mający swoje zobowiązania i inne umowy. Umowa najmu podpisana jest na czas określony. Dokładnie do 17 listopada 2019 roku. Żeby ją wypowiedzieć, muszą zajść okoliczności, które spowodują naruszenie jej warunków. Dlatego do skutecznego rozwiązania umowy potrzebujemy zgody drugiej strony, bo inaczej skończymy procesem sądowym, który może trwać lata, a my zostaniemy z lokalem, którego nie będziemy mogli wynająć. Tak jak powiedziałam, zajmujemy się już jednak tą sprawą i postaramy się załatwić to w taki sposób, żeby nie ucierpiał na tym interes TS Wisła.

– Fakt, że ktoś jest ścigany listem gończym nie jest podstawą do rozwiązania umowy?
– Nie, nie jest. Jeśli nawet złożylibyśmy pismo, w którym oświadczylibyśmy, iż rozwiązujemy umowę ze względu na szczególne okoliczności, to nie oznacza to ustania umowy. Nie możemy wejść do tego lokalu. Musielibyśmy pójść do sądu i dopiero po jego decyzji moglibyśmy doprowadzić do eksmisji. Tyle, że decyzje podejmowałby sąd cywilny, a nie karny. W sądzie cywilnym list gończy nie ma znaczenia dla umowy najmu. To są dwa różne światy. Więc albo uda nam się dogadać, albo umowa będzie trwała do jej końca, jeśli najemca będzie przestrzegał jej zapisów. Tzn. płacił na czas, nie naruszał regulaminu obiektu.

– Wracając do przeszukania w klubie, uściślijmy jedną rzecz. Czy to prawda, że w pomieszczeniach klubowych policja znalazła flagi GKS-u Katowice?
– Niestety tak, te flagi tam były, mimo iż nigdy nie powinny się tam znaleźć. Wszczęliśmy wewnętrzne dochodzenie, jak do tego doszło. Tym bardziej, że kilka miesięcy temu było wcześniejsze przeszukanie na obiektach TS-u. Wtedy poszukiwanych flag nie odnaleziono. Po tym, co wydarzyło się w poniedziałek, wdrażamy procedury, które sprawią, że w przyszłości takie sytuacje nie będą miały prawa się powtórzyć. Musi być jasne kto i na jakich warunkach ma dostęp do każdego z pomieszczeń. Zaufanie to za mało. Będą podpisy, strefy i kody dostępu. Będzie może mniej przyjaźnie, ale za to bezpiecznie.

– A dlaczego teraz do tego doszło?
– Pomieszczenie, w którym znaleziono flagi, było oddane w użytkowanie Stowarzyszeniu Kibiców Wisły Kraków wiele lat temu. Dostęp do pomieszczeń miało wielu ludzi. Nikt nie monitorował tej przestrzeni. Kibice trzymali tam stare elementy opraw, czy inne związane z ich działalnością. Od dłuższego czasu ono nie było w ogóle używane. Praktyka była prawdopodobnie taka, że mógł tam wejść każdy, kto powołał się na SKWK. Dzisiaj już wiemy, że tak być nie powinno, więc umówiliśmy się ze Stowarzyszeniem, że opróżnią pomieszczenie i nie będą go dalej użytkować. Jednak nie możemy także zabronić wchodzić do naszych obiektów ludziom. Nie możemy każdego legitymować, bo przecież jest to obiekt, który służy wielu. Ludzie przychodzą na basen, na treningi, hala jest wynajmowana podmiotom trzecim, drużynom, różnym grupom zawodowym. To są nasi klienci, powód naszego istnienia. Na pewno jednak nie będzie tak, jak do tej pory. Wprowadzimy rozwiązania, które będą nas chronić przed tego typu wydarzeniami, jakie miały miejsce w poniedziałek. Zaostrzymy procedury wejścia do pomieszczeń klubowych, założymy zamki kodowe, być może rozbudujemy monitoring. Obecnie w TS-ie są procedury zapewniające bezpieczeństwo i każde pobranie klucza do pomieszczenia jest ewidencjonowane. Problem polega na tym, że to konkretne pomieszczenie nie było użytkowane przez Towarzystwo. I doszło do tego, do czego doszło. Absolutnie nie powinno się to wydarzyć.

– Zamykając temat kibiców, chciałbym wrócić do wydarzeń z meczu z Lechem Poznań, gdy na trybunach zapaliła się część oprawy, a spotkanie zostało przerwane na kilkanaście minut z powodu dymu ze świec dymnych i rac. Nie był to pierwszy taki przypadek w minionym sezonie, bo również przez dym z rac było przerwane spotkanie z Zagłębiem Lubin. Co zamierzacie zrobić, żeby w kolejnym sezonie takie rzeczy nie miały miejsca?
– To zdarzenie było całkowicie niezgodne z zasadami. Wiemy, że w ostatnich tygodniach nie był to jedyny taki przypadek. Ale to Wisła jako pierwszy klub wprowadziła zakaz „sektorówek”, który będzie obowiązywał do końca września. To istotna informacja, ponieważ taka oprawa umożliwia np. przygotowanie się do użycia środków pirotechnicznych.

– W jaki sposób to wszystko, co wydarzało się w ostatnim czasie, wpływa na rozmowy ze sponsorami, czy potencjalnym nabywcą akcji klubu Paulem Bragielem, który ostatnio przyleciał zresztą do Polski?
– Nie jest to obojętne, ale na szczęście, jeśli chodzi o partnerów biznesowych, to rozumieją sytuację i nie wiążą ostatnich wydarzeń z klubem. W czwartek rozmawialiśmy z jednym z naszych największych partnerów o przedłużeniu umowy i nie było mowy o tym, żeby chciał się wycofać. Jeśli natomiast chodzi o Paula Bragiela, to nie jest tajemnicą, że był w Polsce. Najpierw przyjechał na mecz z Górnikiem w Zabrzu, a później spotkaliśmy się na dłuższą rozmowę w Warszawie. Umówiliśmy się, że nie będziemy komentować sprawy dopóki transakcja się nie zakończy. Mogę powiedzieć tylko tyle, że ze strony Paula nie ma negatywnego nastawienia. Inna sprawa, że nie pomaga nam w tym fakt, że Paul jest uporczywie niepokojony przez człowieka, który podobno dąży do prawdy, dlatego kolportuje nieprawdziwe informacje na nasz temat. Stąd wszystko się przedłuża. Najważniejsze jednak, że nadal współpracujemy.

– Podsumowując temat Paula Bragiela, jest Pani w stanie określić, jak szybko uda się sfinalizować całą transakcję?
– Nauczona doświadczeniem, nie porwę się na wskazywanie konkretnego terminu. Powtórzę jeszcze raz – dla mnie najważniejsze jest to, że nie zmieniły się żadne ustalenia między nami. Tym bardziej, że zrozumiałabym, gdyby zdecydował się wycofać. Jest tylko człowiekiem. Ja też czytam, że powinnam podać się do dymisji. Okazuje się, że pamięć ludzka jest wybiórcza. Najprościej byłoby, gdybym się poddała, rzuciła to wszystko i wróciła do spokojnego prowadzenia kancelarii. Tylko, co dalej z Wisłą? Miałabym zostawić ludzi w kryzysie i umyć ręce? To bardzo wygodne, ale tak się nie zachowują ludzie odpowiedzialni. Pojawia się przy tym pytanie, jeśli my to zostawimy, kto w nasze miejsce? Przypomnę, że próby przejęcia klubu już były. Choćby ostatnia, gdy chciała klub przejąć firma, która ledwie kilka miesięcy później upadła. Odnosimy wrażenie, że pewne rzeczy robione są na zamówienie. Jestem racjonalnym człowiekiem i daleka jestem od spiskowych teorii, ale w tym klubie przeżyłam już tyle, że trudno jest nie zastanawiać się nad pewnymi sprawami. Ziemia TS-u to jest łakomy kąsek dla wielu…

– Ponoć znów pojawiły się opóźnienia w wypłatach dla zawodników i nie tylko. Jak wygląda obecnie sytuacja finansowa piłkarskiej spółki?
– Pojawił się zator finansowy. Wynika on z tego, że w pewnym momencie okazało się, że mamy realne szanse walki o europejskie puchary. Podjęliśmy zatem decyzję, że musimy zrobić wszystko, żeby ten awans wywalczyć. Tylko, że boisko to jedno, a była jeszcze sprawa licencji na grę w pucharach. A tutaj są już bardzo surowe wymogi. Musieliśmy zatem poza warunkami potrzebnymi do licencji na grę w ekstraklasie, uregulować dodatkowe płatności, które były potrzebne do zgody na start w europejskich pucharach. Zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, żeby licencję dostać. Zapłaciliśmy wszystko, co było potrzebne. M.in. zobowiązania wobec naszych byłych piłkarzy z Serbii. Mogliśmy oczywiście podjąć decyzję, że płacimy tylko rzeczy potrzebne do licencji na grę w ekstraklasie, a puchary odkładamy na bok. Zrobiliśmy inaczej. To spowodowało, że pojawiły się opóźnienia w wypłatach nie tylko dla piłkarzy, ale również dla innych pracowników. Powoli rozwiązujemy jednak ten problem. W piątek już część zaległych wynagrodzeń została wypłacona. W niedługim czasie wyjdziemy z tego zatoru.

– Ile jest prawdy w tym, że część piłkarzy nie wytrzymała i złożyła wezwania do zapłaty zaległych wynagrodzeń?
– Zrobił to tylko Patryk Małecki.

– Wynika z tego, że z Patrykiem Małeckim nie możecie ostatnio dojść do porozumienia. Jak zamierzacie rozwiązać tę sprawę, bo on ma długi kontrakt?
– Musimy się wreszcie spotkać. Ja chcę podkreślić, że nie mam do Patryka najmniejszych pretensji, że złożył to wezwanie do zapłaty. Możemy oczywiście dyskutować, czy to było potrzebne. Miał jednak do tego prawo i tyle. Teraz potrzebny jest między nami dialog. Spotkaliśmy się z jego agentem i szukamy optymalnego rozwiązania. Musimy porozmawiać, wyjaśnić sobie, czy dalej będziemy na siebie obrażeni, czy dojdziemy do jakiegoś porozumienia. To wszystko było niepotrzebne. Przecież mówimy o chłopaku, który tak mocno jest związany z klubem. I naprawdę nie podejrzewam go o złą wolę.

– Wszystko wskazuje jednak na to, że Patryk Małecki nie będzie chciał dalej grać w Wiśle, a odchodzą też inni piłkarze. Choćby Pol Llonch. Macie żal do Hiszpana, że z jednej strony zapewniał was o tym, że chce zostać w Wiśle, a chwilę później podpisał kontrakt w Holandii?
– Nie można mówić o żalu, bo na tym polega ten biznes. Z drugiej strony przeczytałam, że kłamaliśmy jako zarząd. Przedstawię zatem fakty, jak to z Polem wyglądało. 5 maja dostał do podpisu kontrakt z warunkami, których oczekiwał. Było w nim wszystko, czego Pol sobie zażyczył. Gdyby chciał czegoś więcej, zastanawialibyśmy się nad tym, czy jesteśmy w stanie spełnić jego warunki. Tak jednak nie było. Pol nie stawiał żadnych dodatkowych warunków. Od 5 maja czekaliśmy tylko nad jego podpis. Pytaliśmy też cały czas, czy jest gotowy związać się z nami nową umową. Pol prosił o cierpliwość, a ostatecznie zdecydował inaczej. Szkoda, że tak się stało, bo to bardzo dobry zawodnik. Był nam potrzebny, dlatego dostał to, czego sobie życzył. Podjął inną decyzję, choć jeszcze niedawno zapewniał nas, że świetnie czuje się w Krakowie, tak samo jak jego rodzina. Być może dostał lepszą ofertę w ostatniej chwili. Trudno mi to komentować.

– Kolejnym ważnym piłkarzem, który za moment może odejść, jest Carlos Lopez. Czy sytuacja w rozmowach z Dinamem Zagrzeb wygląda tak, że doszliście do porozumienia z Chorwatami i teraz wszystko zależy już tylko od Carlitosa?
– Dinamo dostało od nas konkretną ofertę warunków, na jakich ten transfer będzie możliwy. Czekamy na odpowiedź. Choć oczywiście zdanie zawodnika też będzie tutaj ważne.

– Sytuacja z byłym trenerem Kiko Ramirezem zmieniła się w ostatnim czasie?
– Nie zmieniła się. Trener Ramirez wciąż ma z nami ważną umowę. Wciąż jesteśmy jednak otwarci na rozmowy.

– Jedno jest w tym momencie pewne, Wisła będzie inną drużyną w nowym sezonie. Pozostaje pytanie, jaką?
– Myślę, że taką, jakiej oczekują wszyscy kibice. Bardziej wiślacką, z duszą i tożsamością.

– Chce Pani powiedzieć, że hiszpański model budowania drużyny się kończy?
– Nie lubię tego określenia, ale rzeczywiście chcemy zmienić proporcje w drużynie. Od dwóch lat walczymy z długami, które musimy spłacać, z codziennymi problemami, żeby ten klub mógł funkcjonować. Na pewnym etapie pomysł z duża liczbą obcokrajowców w drużynie, głównie z Hiszpanii, się sprawdził. Drugi raz z rzędu kończymy sezon na szóstym miejscu, a takie przygody, jakie Wisła Kraków miała w lecie 2016 roku, kończą się w IV lidze. W tamtym momencie pomysł na budowę drużyny sprawdził się zatem bardzo dobrze. Teraz możemy sobie pozwolić na to, żeby budować taką drużynę, która będzie nieco inna, bardziej wiślacka. Część kontraktów się kończy, a my chcemy pójść w nieco innym kierunku. Mamy nadzieję, że się uda, bo każda umowa to przecież zgodna wola dwóch jej stron, a nie tylko Wisły Kraków.

– Chcecie zmniejszyć procent wydatków na drużynę? W raporcie Deloitte nie wypadliście pod tym względem dobrze.
– Wiemy o tym i dlatego w przyszłym sezonie nasza polityka finansowa będzie zoptymalizowana. Nie wszystko w piłce da się przewidzieć. Czasami jest tak, że zawodnik doznaje kontuzji, a ma ważny kontrakt i trzeba mu dalej płacić. Ale jednocześnie trzeba na jego miejsce sprowadzić kogoś innego i koszty rosną. W skrócie – chcemy mieć węższą kadrę i tym samym mniej wydawać na wynagrodzenia. To pozwoli zażegnać problem z opóźnieniami w wypłatach.

– Kolejny twardy orzech do zgryzienia to sprawa umowy z miastem na wynajem stadionu. Słyszałem jednak, że po czwartkowym spotkaniu z prezydentem Jackiem Majchrowskim stosunki na linii Wisła – magistrat nieco się ociepliły.
– Nasze stosunki z panem prezydentem zawsze były ciepłe. On zawsze powtarza, że nie da zrobić Wiśle krzywdy. Na spotkaniu był obecny pan dyrektor ZIS Krzysztof Kowal. Wola jest z obu stron, żeby podpisać nową umowę, która będzie korzystna zarówno dla miasta, jak i dla Wisły.

– Tylko, że czas ucieka, a do końca czerwca jest coraz mniej czasu.
– Mamy tego świadomość, ale ustaliliśmy, że jeśli nie uda nam się ustalić wszystkich warunków nowej umowy w terminie, to podpiszemy ją na starych warunkach, zastrzegając możliwość późniejszego aneksowania. Przeciąganie się tej sprawy nie wynika ze złej woli kogokolwiek. Pewne rzeczy trzeba po prostu przeprowadzić. Np. wycenę biegłego.

– Jest brana pod uwagę opcja, że Wisła znów przejmie cały stadion?
– Jest. Zobaczymy, co wyjdzie z wyceny biegłego. Wtedy podejmiemy ostateczną decyzję.

– Czy to prawda, że chcecie uzyskać takie same warunki, jak Cracovia, oczywiście odpowiednio większe ze względu na wielkość stadionu?
– Dokładnie taki jest nasz plan. Chcemy, żeby zapisy w umowie były dokładnie takie same, jak ma Cracovia. Oczywiście proporcjonalnie. Zobaczymy tylko, co wyjdzie ze wspomnianej wyceny. Może bowiem okazać się, że nas na to nie stać. Uspokajając – nie mamy planu wyprowadzki z Reymonta.

– W strojach, jakiej firmy Wisła będzie grała w nowym sezonie. Prawdą jest, że doszliście już do porozumienia z Adidasem w sprawie nowej umowy?
– Nie mogę komentować. Powiem tylko tyle, że piłkarze Wisły będą grać w strojach najwyższej jakości. Wkrótce wszystko się wyjaśni.

– W lipcu planujecie mecz towarzyski z Monaco. Kiedy poznamy więcej szczegółów?
– Jesteśmy blisko dopięcia ostatnich szczegółów. Chcemy, żeby mecz był połączony z prezentacją drużyny i nowych strojów przed nowym sezonem. Karnetowicze będą mieli na niego wstęp wolny. Chcemy, żeby było to duże wydarzenie, nie tylko związane z tym, co będzie działo się na boisku. Dawno nie mieliśmy takiej drużyny przy Reymonta. Myślę, że kibice będą zadowoleni.

– Jakiego roku spodziewa się Pani dla Wisły, bo ten miniony był mocno „szarpany”? Były zwycięstwa w derbach, czy z Legią na Łazienkowskiej, ale też trochę słabych spotkań, bolesnych porażek. Na koniec drużyna biła się do ostatniej kolejki o europejskie puchary. Na nowy sezon cel będzie taki sam?
– Jesteśmy na początku pracy nad tym, jak będzie wyglądała cała Wisła Kraków w nowym sezonie. Na razie za wcześnie na deklaracje, bo mamy swoje plany, ale nie wiemy w tym momencie, ile ich się uda zrealizować. Nie chcę też pompować balonika, bo to się nie sprawdza. Wiemy, że kibice chcą, żeby Wisła wygrywała zawsze i wszędzie. Ja też. Ale fakt, iż drugi sezon z rzędu byliśmy w grupie mistrzowskiej, jest naszym sukcesem. My naprawdę byliśmy bardzo blisko upadku i zakładania nowej drużyny od IV ligi. Wszystko wymaga czasu. Wkrótce będziemy komunikować o zmianach, planach i celach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Marzena Sarapata: Najprościej byłoby, gdybym się poddała, rzuciła to wszystko. Tylko, co dalej z Wisłą? - Gazeta Krakowska

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska