FLESZ - Putin jak Hitler, a armia rosyjska jak SS

Wysoki, potężnie zbudowany mężczyzna poruszał się o kuli z powodu dolegliwości stopy. Ma dorosłego syna, jest rozwiedziony, z zawodu elektromonter, miał przed aresztem własną firmę i dochody rzędu 1500 zł, nie był karany.
Jak twierdzi, na skutek zajścia od maja 2021 r. nie jest w stanie mówić. Podawał wcześniej, że miał wtedy złamaną szczękę i oczodół. Z powodu urazu w śledztwie prokurator odczytywał mu zarzuty. Na sali rozpraw oskarżyciel publiczny zauważył, że mężczyzna był badany przez biegłego, który stwierdził, że mężczyzna może mówić.
- Fakt, że się nie wypowiada to element jego taktyki obrony. Oskarżony może mówić, ale nie chce - akcentował prokurator. Sędzia Wojciech Kolanko dopytywał się jeszcze Marian G., czy zna język migowy, ten zaprzeczył. Kiwnięciem głowy potwierdził, że chce składać wyjaśnienia. Zgodnie z procedurą powinien to robić na sali rozpraw ustnie, ale na to oskarżony się nie zgadza. Sąd zdecydował więc o odczytaniu jego wyjaśnień ze śledztwa i pozwolił mężczyźnie na dodatkowe wyjaśnienia na piśmie. Mężczyzna w konwoju policji spisał dodatkową relację w innej sali rozpraw.
Z ujawnionych wyjaśnień Mariana G. wynikało, że w 2015 r. dzięki pomocy pokrzywdzonej Katarzyny S. kupił trzy działki w Kocmyrzowie pod Krakowem. Kobieta zajmowała się tym jako pośrednik nieruchomości. Z kolei jej mąż Michał jako architekt miał biuro projektowe i też pomagał w tych transakcjach.
Małżonkowie kupili dwie działki obok Mariana G. i pojawił się problem drogi służebnej, która przebiegała częściowo po ich własności. Mężczyzna, jak twierdzi, pokrył wszystkie koszty odrolnienia działki pod drogę i chciał, by para partycypowała w kosztach jakie poniósł. Miał też pretensje o to, że część kupionych gruntów okazała się być na terenach zalewowych, więc stracił na tej inwestycji.
- Spodziewałem się kwoty 500 tys. zł – nie krył. Rosła w nim frustracja, liczył, że małżonkowie przekażą mu część pieniędzy, więc 18 maja 2021 r. do nich pojechał. Od tego miejsca relacje oskarżonego i pokrzywdzonych są diametralnie różne. On twierdzi, że został wpuszczony do środka przez Katarzynę S. i nie straszył kobiety, która sama zadzwoniła po męża. Gdy ten się pojawił, zaatakował gościa i uderzył go donicą w głowę.
- Wtedy ja w samoobronie użyłem broni palnej, bałem się, że Michał S. mnie zabije. Miałem broń w plecaku, wyjąłem ją i strzeliłem. Celowałem w nogi. Wtedy przestał mnie okładać pięściami - przekonywał. Mężczyzna dostał postrzał w brzuch. Rana była na tyle poważna, że helikopterem przetransportowano go do szpitala i tam uratowano życie. Swoją relację pokrzywdzony ma złożyć na kolejnym terminie rozprawy.
Sąd w pierwszej kolejności przesłuchał jego żonę, 38-letnią Katarzynę S. Jej zeznania na temat zajścia były całkowicie odmienne.
Mówiła, że zamaskowany po same oczy napastnik z bronią w ręce pojawił się, gdy przyjechała do domu z córeczkami. Nie poznała mężczyzny, którego widziała kilka lat wcześniej On sterroryzował domowników, kobiecie skrępował ręce opaskami tzw. trytytkami, domagał się pieniędzy, pytał o sejf, wystrzelił z pistoletu, raz w sufit, a drugi raz koło nóg kobiety. Wydała mu ponad 3 tys. zł, w tym pieniądze, które jej dziecko dostało dwa dni wcześniej na komunii św.
Gdy pojawił się wezwany telefonicznie Michał S., sprawca oddał strzał w jego kierunku, miał też ze sobą pałkę teleskopową. Sprawcę udało się małżonkom obezwładnić jeszcze przed przyjazdem ochroniarza. Teraz za rozbój z bronią i próbę zabójstwa Marianowi G. grozi dożywocie.
- Te osoby nie powinny pić mleka. Jeżeli masz te przypadłości, ogranicz picie mleka
- To są objawy nadmiaru soli w organizmie. Zobacz niebezpieczne skutki uboczne
- Co zużywa najwięcej prądu w domu? Pralka, ładowarka a może lodówka? Sprawdź!
- W Krakowie powstaje handlowe monstrum. Już widać zarys! [ZDJĘCIA Z DRONA]
- Kąpielisko na Zakrzówku zmieniło się całkowicie. Czy na lepsze?