FLESZ - Po co nam Polski Ład?

- Wraz z kolegami z pracy jesteśmy mocno zbulwersowani tym, co dzieje się w Nowym Sączu i okolicach. Za chwilę połowa nazw nowosądeckich ulic, placów itd. będzie brzmieć po angielsku, a przecież żyjemy w Polsce, jesteśmy Polakami… - żali się nasz rozmówca. - Sporo jeździłem za granicę. Powodem była praca zarobkowa. I tam też wszystko było po angielsku, ale nie jesteśmy przecież Anglią czy USA. Uczmy się od siebie, uczmy naszych dzieci tego, by mówiły po polsku - dodaje Pan Zbigniew.
- Sam za bardzo nie umiem tego odczytać… Wszystko zmierza nie w tę stronę, co powinno. Na Zachodzie dzieje się wiele złego, stamtąd wiele dziwnych zachowań trafia do Polski. Jesteśmy u siebie, więc czujmy się jak u siebie - zauważył sądeczanin.
O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy Jerzego Leszczyńskiego, prezesa nowosądeckiego MPK. - Nie ja wymyśliłem tę nazwę, ale przecież taka sama sytuacja jest w innych miastach. Na krakowskich Balicach też funkcjonuje takie miejsce „szybkiego pożegnania”. Do każdego mieszkańca naszego miasta mam prośbę, by się nie denerwować i nie bulwersować. Można oczywiście powiedzieć „pomachaj swojemu i odjedź” i od razu humor się poprawi - żartobliwie przyznaje prezes.
- Też nie jestem za stosowaniem obco brzmiących nazw, polski język jest bowiem na tyle bogaty, że spokojnie zaradziłby temu zjawisku, ale więcej nie ma czego komentować. Tak jest i tyle - podsumowuje.
Warto dodać, że choćby w Starym Sączu funkcjonuje już nowoczesny dworzec przesiadkowy wraz z parkingiem nazwanym „Park & Ride”, czyli „Parkuj i jedź”. Starosądecka inwestycja jest warta ponad 8 mln złotych i została zrealizowana dzięki Europejskiemu Funduszowi Rozwoju Regionalnego.
Dworzec przesiadkowy w Nowym Sączu ma kosztować ok. 1 mln 400 tys zł. Będzie posiadał m.in. nowoczesne wiaty przystankowe czy toalety dla podróżnych. Za inwestycję jest odpowiedzialna firma Grand z Korzennej, która wygrała przetarg na to zadanie. Trwające od lipca prace mają zakończyć się tej jesieni.