Karpia u nich, na zamku Montresor we Francji, nigdy nie było. Choć wigilia była tam wyjątkowo polska, tradycyjna: makowce, barszcz, kolędy, choinka, msza w kościele.
Ale Mikołaj Rey nie przez przypadek przecież został gwiazdą MasterChefa. Bo z takiej rodziny pochodzi - smakoszy. I dla nich karp zawsze wydawał się mulisty, średni w smaku. Więc karp - to nie. Zamiast niego był sandacz, szczupak, łosoś. I tak w najbardziej polskim zamku we Francji jest do dziś.
Gotowanie to magia
Spotykamy się na Rynku Głównym w Krakowie, pod Ratuszem. Ale zanim podejdę do Mikołaja, w jego ramiona rzuca się przypadkowo spotkana ciocia. - Jedziecie do Francji na Wigilię, tak? A wracacie na Trzech Króli? To zapraszam na tradycyjne wspólne kolędowanie - zwraca się do niego, wyściskując go serdecznie.
Bo rodziny Mikołaj ma w Krakowie bardzo dużo. I to takiej o arystokratycznych korzeniach. W końcu jego praprapra (i jeszcze kilka pra) dziadkiem był ojciec polskiej literatury. I o ile ten sławniejszy Mikołaj Rej pisał, że Polacy nie gęsi, swój język mają, o tyle jego potomek przeprowadził się do Polski po to właśnie, by zachwycić się gęsiną. I tysiącem innych potraw.
- Przez komunę Polacy bardzo zawęzili swoją kuchnię, a przecież wcześniej była taka bogata - tłumaczy, kiedy siadamy przy stoliku w La Fontaine, francuskiej restauracji prowadzonej przez jego kolegę, Pierre'a. - W dzisiejszych czasach też nie jest najlepiej. Wielkie firmy przemysłowe oferują żywność pełną konserwantów, soi, sztucznych barwników. Świństwa. I tłumaczą przy tym, że podążają za tym, czego wymaga konsument. A ja uważam, że jest na odwrót - tłumaczy.
Sam stara się odczarować polską kuchnię. Chodzi po targach, spotyka się z hodowcami bydła, rolnikami. Rozmawia, podpatruje. Co tydzień wyrusza w Polskę, aby nagrać kolejny odcinek Felietonu Gastronomicznego, jego cyklu w Dzień Dobry TVN. Jest zachwycony tą pracą. - Palec Boży, że ktoś wpadł na pomysł, żeby zaprosić mnie do tego programu. To wymarzona praca - opowiada.
Nie tylko pierogi
W programie stara się przekonać, że polska kuchnia to nie tylko schabowy i pierogi ruskie, ale i gęsina, filety z kaczki, wspaniałe wędliny, aromatyczne nalewki czy naprawdę świetne, doceniane na całym świecie piwa.
- Francuzi potrafili wyciągnąć ze swojej tradycji to, co najlepsze. Tam zachwycamy się nerkami, grasicą, kastrowanymi dwa tygodnie przed zabiciem kogutami, zupą z głowami cielęcymi i wszelakimi owocami morza - wylicza.
Kiedy opowiada o jedzeniu, jego oczy zaczynają radośnie się świecić. - Od dziecka to uwielbiałem. To, że można połączyć ze sobą kilka składników, które osobno smakują zupełnie inaczej, a nagle wymieszane stają się zupełnie czymś innym. A potem w zależności od tego, czy je ugotujemy czy podpieczemy, znów dadzą inny efekt. Jest w tym coś z magii - tłumaczy.
Zakochany w Polsce
Wychował się w Montresor, we Francji. W rodzinie Polaków, spadkobierców zamku w tej miejscowości. - Montresor to bardzo polskie miejsce na mapie Francji. Mieszka tam zaledwie 360 osób, a wśród nich aż dwadzieścia kilka domów jest polskich - tłumaczy.
W 1999 roku, po maturze, nie wiedział, co zrobić ze swoim życiem. - Nie chciałem wpaść w schemat matura-studia-praca. Szukałem swojej drogi - wyjaśnia. Wtedy przyszedł do niego ojciec i powiedział: "Miki, ty nie mówisz po polsku. Jest mi trochę przykro, że nie znasz dobrze języka swoich wielkich przodków" - wspomina Mikołaj.
I tak powstał pomysł, żeby wyjechać na rok do Polski. Zapisał się do Instytutu Polonijnego na Uniwersytecie Jagiellońskim, żeby przez rok uczyć się polskiego języka, kultury, historii. Potem przedłużył sobie pobyt o kolejny rok, pracował w prywatnej szkole językowej jako lektor francuskiego. A w międzyczasie zakochał się w Patrycji, swojej obecnej żonie.
Wrócił na kilka lat do Francji razem z nią. Ale w końcu wspólnie zdecydowali, żeby spróbować mieszkać w Polsce. Od tego czasu krąży między Krakowem, a Montresor, gdzie zarządza zamkiem.
Do udziału w MasterChefie namówiła go właśnie Patrycja. - Nagraliśmy program, a potem wyjechałem na kilka miesięcy do Francji. Przyjechałem do Krakowa, kiedy program był już emitowany w telewizji. Nie zdawałem sobie sprawy, jaką zyskałem tu popularność. Wysiadam z samolotu, a tu ludzie robią wielkie oczy, zagadują, zatrzymują się, żeby zerknąć. Ale byłem zaskoczony. Choć to strasznie miłe - wspomina.
Bo, jak mówi, kuchnia łączy ludzi. Otwiera serca. Bywa, że jedzie gdzieś pociągiem i godzinami rozmawia z dopiero co poznanymi ludźmi o jedzeniu.
Najpiękniejsze święta
Ale na święta zawsze wraca do Francji. Bierze Patrycję, ich dwóch synów. I jest zupełnie tak, jak za dawnych lat. Święta są takie, jak pamięta z dzieciństwa.
Przy wigilijnym stole zasiada czasem 30-40 ludzi. Cała rodzina się zjeżdża. Jedzą barszcz, rybę, makowce, same smakołyki. Wszystko w polskim stylu, choć we Francji na wigilię stawia się przecież plater owoców morza i koguta.
Kolacja jest wystawna, elegancka, trwa dość długo. Potem wszyscy idą na mszę do kościoła. Nie ma tradycyjnej pasterki o północy, jak u nas. Tylko msza o godz. 21.
- Wracamy do zamku po mszy i długo śpiewamy polskie kolędy. W tym czasie dzieci przebierają już nogami, bo nie mogą doczekać się prezentów, które czekają na nie pod choinką. Pamiętam, jak byłem dzieckiem, też zawsze się niecierpliwiłem, czekałem. Teraz podobnie jest z moimi synami - opowiada ze śmiechem.
I dodaje: to właśnie są prawdziwe, rodzinne, piękne święta. Takie, kiedy możemy po prostu się cieszyć: z samych świąt, z rodziny, z kuchni. Z życia.
Bo to właśnie jest dla niego najważniejsze: rodzina, wiara, kuchnia.
Mikołaj Rej
Pisarz, poeta, tłumacz, teolog ewangelicki. Nazywany ojcem polskiej literatury. Przodek w linii prostej Mikołaja Reya z MasterChefa. Żył w latach 1505-1569. Jego najsłynniejsze dzieło to "Krótka rozprawa między trzema osobami: Panem, Wójtem i Plebanem". Tłumaczył, że człowiek powinien pisać i czytać w swoim ojczystym języku, a nie w grece czy łacinie, jak to było w zwyczaju. Autor słynnego zdania "...iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają."
Montresor
Rodzinna miejscowość Mikołaja Reya. Położona w regionie centralnym, dużą część społeczeństwa stanowią tam Polacy. Nad miejscowością góruje zamek z początku XI wieku, który należy obecnie do rodziny Mikołaja Reya. W XIX wieku kupiła go Róża z Potockich Branicka. To jedyny zamek we Francji, który należy do rodziny o polskich korzeniach.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+