https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Milion samochodów na prąd to wciąż bujanie w obłokach

Zbigniew Bartuś
Ładowarek mamy w Polsce mniej niż w dużym holenderskim mieście
Ładowarek mamy w Polsce mniej niż w dużym holenderskim mieście materiały prasowe Greenway Infrastructure
Elektromobil ma być pierwszym od wieków przełomem cywilizacyjnym, w którym Polska odegra rolę globalnego lidera.

Rządowy program elektromobilności przewiduje, że do 2025 roku po polskich drogach jeździć będzie milion aut elektrycznych, głównie rodzimej produkcji. Wokół tego projektu jest jednak coraz więcej zamieszania. Niedawno rząd zaproponował przepisy, które zdaniem wielu ekspertów doprowadzą do… likwidacji większości istniejących ładowarek do aut elektrycznych, a europosłowie PiS zagłosowali w Brukseli przeciwko obowiązkowemu montażowi ładowarek w budynkach niemieszkalnych.

PRZECZYTAJ KOMENTARZ ZBIGNIEWA BARTUSIA: Podbijemy świat czymś, czego nie ma

Kontrowersje budzi też to, że polskie elektrowehikuły mają być zasilane energią z węgla, co trudno uznać za rozwiązanie ekologiczne. Chyba że zwycięży koncepcja napędzania ich wodorem uzyskanym ze zgazowanego węgla, nad którą pracują naukowcy z Politechniki Krakowskiej: energia elektryczna jest w tym wypadku wytwarzana na pokładzie takiego auta.

Przeszkód do pokonania jest jednak znacznie więcej. Główną z nich jest dziś stosunek ceny elektromobili do zarobków. Polacy kupują bardzo mało nowych samochodów, bo dwie trzecie z nas zarabia poniżej 3 tys. zł na rękę (kobiety jeszcze słabiej). To cztery razy mniej niż w Niemczech. Tymczasem nowe auta spalinowe kosztują u nas podobnie jak na Zachodzie. Auta elektryczne zbliżonej wielkości są od nich dwa razy droższe.

Polacy kupują masowo samochody używane. Na rynku wtórnym auta elektryczne są jednak absolutną rzadkością: ze świecą szukać ich wśród ponad miliona pojazdów, jakie importujemy co roku. Średni wiek osobowego auta w Polsce przekracza 15 lat, wartość to nieco ponad 10 tys. zł. Za dwuosobowe auto elektryczne trzeba zapłacić pięć razy tyle. Najtańsza Tesla 3 kosztuje 130 tys. zł., zaś na na elektryczną wersję popularnego dostawczaka -- renault kangoo - trzeba wysupłać czteroletnie zarobki Kowalskiego.

Ceny „elektryków” będą zapewne spadać przy masowej, czyli wielomilionowej produkcji. Do zwiększonych zakupów elektromobili mogą też część Polaków zachęcić państwowe dotacje i ulgi podatkowe, na wzór skandynawski lub niemiecki. Na razie rząd nie zdecydował się na nie, bo faktycznie byłaby to pomoc dla bogatych, których stać na wydanie 70-80 tys. zł na auto. W państwowej kasie zostałoby mniej pieniędzy na programy typu Rodzina 500 plus lub wsparcie dla emerytów.

Największym problemem do rozwiązania jest jednak technologia. Od czasów dwusuwowej „Syreny”, czyli siedemdziesięciu lat, nie powstał nad Wisłą projekt żadnego auta, które zostałoby wdrożone do masowej produkcji. Wytwarzany od końca lat 70. w FSO „Polonez” odziedziczył większość rozwiązań technicznych po włoskim „Fiacie 125”, konstrukcji z lat 60. Tymczasem koncepcje auta elektrycznego rozwijają intensywnie wszyscy globalni producenci samochodów, niektórzy oferują takie pojazdy w regularnej sprzedaży (Renault, VW, Lexus, BMW, Nissan, Hyundai…).

Najagresywniejszy gracz w tej branży, amerykańska Tesla należąca do miliardera-wizjonera Elona Muska, dysponująca właściwie nieograniczonymi funduszami, wsparciem rządu USA i kosmiczną technologią (inna firma Muska, SpaceX, projektuje i buduje rakiety orbitalne i statki kosmiczne) - przeżywa właśnie problemy, bo inwestorzy zaczęli wątpić w szybki sukces przedsięwzięcia. Firma wydająca na badania naukowe miliard dolarów - i to kwartalnie - przynosi straty.

Według planów polskiego rządu, raczkująca dopiero rodzima firma ElectroMobility Poland (EMP) ma za 7 lat produkować masowo najlepsze auta elektryczne na świecie. Tymczasem, aby w ogóle liczyć się w tej branży, trzeba już dziś ostro konkurować z Teslą, BMW, Renault itp., czyli wygospodarować gigantyczne fundusze i rozwinąć najprzedniejszą technologię. Ponad 120 miliardów złotych (jedna trzecia polskiego budżetu państwa!), jakie Tesla wydała dotąd na ten cel, pozwala jej na razie wytwarzać ok. 100 tys. pojazdów rocznie.

I nie są to auta idealne: ich zasięg, poniżej 300 km na jednym ładowaniu, a także czas ładowania, zniechęca przeciętnego kierowcę. Absolutnie kluczowe są zatem intensywne prace nad ogniwami. Polska ich nie prowadzi, więc chce się oprzeć na rozwiązaniach koreańskiego LG, który - kosztem 1,3 mld zł - buduje pod Wrocławiem pierwszą w Europie fabrykę akumulatorów do elektromobili.

Równolegle trzeba szybko tworzyć infrastrukturę sprzyjającą rozwojowi elektromobilności, w tym przede wszystkim gęstą sieć bezpiecznych, łatwych w obsłudze i szybkich ładowarek. Na razie mamy ich w Polsce mniej niż działa w przeciętnym dużym mieście Holandii lub Niemczech.

WIDEO: Co Ty wiesz o Krakowie?

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Komentarze 7

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

i
irka
Dla mnei to niesiągalna cena dlatego szukam auta na benzynę. Sama boję się, że mnie ktoś oszuka dlatego przy sprawdzaniu jak oferta ma się do rzeczywistośi pomaga mi ekspert z automotogo.
- ciekawy
Jak bateria się rozładuje to zgaśnie taka zawalidroga na srodku jezdni i zakorkuje pół miasta. Teraz mówią - komórka mi padła, kiedyś będą mowić elektromobil mi padł.
G
Gość
Po pierwsze, w przeludnionym mieście, np. w Krakowie, samochód dla jednej osoby to zawsze korki paraliżujące przejazd autobusom, karetkom pogotowia itd., więc powinno się dążyć do tego, by w takich miastach UBYWAŁO samochodów a nie zamiana na elektryczne (bez zmniejszenia liczebności). Po drugie, prąd z węgla też nie jest zbytnio ekologiczny. Zasięg - aż nadto wymowne (mimo ciężkich akumulatorów). A autobusy miejskie elektryczne - niewypał. One częsciej "wysiadają" niż spalinowe, głównie z powodu rozładowujących się akumulatorów, są ciężkie (same akumulatory 12-metrowego elektrobusa ważą 2,5-3T, podczas gdy pełny zbiornik paliwa to ok. 250 kg, a zasięg na paliwie jest 4-5 razy większy). Zysk wynikający z nieco mniejszej masy silnika elektrycznego jest niweczony przez te ciężkie akumulatory. Są też wolniejsze od Diesli.
x
x
OK, od czegoś trzeba zacząć... widać zaczynamy od elektrycznego "malucha", który ma być dla mas. Być może to racja. Ciężko zacząć od wielkiej limuzyny.
Kwestia energii jest bardzo łatwo rozwiązywalna: wymienialne ogniwa. Jedziemy na stację benzynową tam wyjmujemy "baterię" oddajemy na podmiankę dostajemy naładowaną, jedziemy dalej. Zasięg 350km i wszyscy zadowoleni. Czas wymiany tyle co tankowania. Ogniwo ładuje się na stacji przez 2-3h i gotowe dla kolejnego klienta. Ważne to ustalenie standardu takiego ogniwa. I tu "wygra" najsilniejszy.
Liczę na to, że jeśli projekt wypali to będziemy mieli wachlarz pojazdów: fajnego sedana, pickupa/4x4, małego dostawczaka i mamusiowóz... było by super.
"( - )"
Pan Morawiecki twierdzi że za kilkanascie lat gospodarczo przegonimy zachód. Mitomanii ciąg dalszy...
J
J.J.
Szanowny Panie redaktorze Zbigniewie Bartuś pragnę podziękować ,że dostrzegł Pan,my Polacy nadal mało zarabiamy inie stać nas na nowe a co dopiero elektryczne samochody. Jesteśmy na szarym końcu Europy ze wszystkim.Nie myśle,iż stanie się tak, że po przeczytaniu tego artykułu ludzie przestaną mówić o rozjeżdżaniu naszych dróg przez stare złomy. Ja mam stare sprawne i zadbane Volvo i NIE KRADNĘ żeby mieć nowe!! Myślę,że to wszystko to chyba jednak bujda na resorach, jak powiedział ten z pieluchą z sejmu.Pozdrawiam.
l
lol
Bo te milion pojazdow to ma sektor przedsiebiorstwe i carsharing doatarczyc. Od autobuaow miejakich po auta dostawcze, carshering i flota korporacyjba ktora bedzie miala przywilej wjazdu w strefe niskoemisyjna czyli np. Nasz 2 obwodnice w Krakowie.
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska