Dom bliźniak. Na podwórku zgraja dzieciaków. Biegają za sobą, krzyczą, śmieją się. Nawet jak któreś upadnie, to nic. Wstaje otrzepuje kolana i dalej w zabawę. Podchodzi dziewczynka. Na oko pięciolatka. Z kucykami, co sterczą jak antenki. - Cześć - mówi z pewnością siebie, uśmiechem od ucha do ucha, podaje umorusaną rączkę i natychmiast odbiega do towarzyszy zabawy i rozsyła buziaki wszystkim dookoła.
Franciszek i Lucyna Sztabowie od półtora roku są rodziną zastępczą. Jedną z wielu w Gorlickiem (dzisiaj w powiecie mamy ponad osiemdziesiąt rodzin zastępczych, w których przebywa ponad 120 dzieci), ale - paradoksalnie - wciąż jedną z niewielu. Bo nigdy nie wiadomo, kiedy potrzebny będzie taki zastępczy dom dla jakiegoś malucha. I tak naprawdę słowa "zastępczy, zastępcza" jest tutaj krzywdzące - bo wszystkie te rodziny mają i dają swoim podopiecznym ogromne pokłady miłości, cierpliwości, zainteresowania. Nigdy zaś - litości.
- Dlaczego zdecydowaliśmy się na rodzinę zastępczą? Bo ja strasznie, ale to strasznie zawsze zazdrościłam swojemu mężowi - mówi zaskakująco pani Lucyna. Drobna szatynka śmieje się w głos. Kładzie dłoń na ramieniu męża: - Tak mi zawsze podobały się te wspólne wigilie w waszym domu, tyle dzieci, ruch, rozgardiasz - mówi. Ten zaś odpowiada wyjaśniając: - Fakt, było nas siedmioro w domu, to i ruch był spory - tłumaczy uśmiechając się. - Myśl o rodzinie zastępczej kiełkowała w nas od wielu lat.
Mamy prawie dorosłego syna, drugiego dwunastolatka. Od słowa do słowa, zaczęło się działanie - opowiada dalej. Sprawdzili: rodziną zastępczą może zostać każdy, kto pragnie ofiarować poczucie miłości i stabilizacji dzieciom w trudnej dla nich sytuacji. Tego Sztabom nie brakowało. Owszem, trzeba było spełnić jeszcze kilka ustawowych wymogów, ale nie są one nie do przeskoczenia. - Chęć pomocy dzieciom jest jednym z najważniejszych kryteriów - wyjaśnia Romana Gajdek, dyrektorka Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Gorlicach.
Pomoc, o której mówi dyrektorka jest wielopłaszczyznowa, bo - przy całym szacunku dla idei rodzicielstwa zastępczego - trzeba sobie zdawać sprawę, że nie jest to takie łatwe. Nie bez przyczyny bowiem zapada decyzja, że dzieciom będzie lepiej poza domem, często z daleka od rodziców. - Dysfunkcyjne środowisko - najkrótsza i najpełniejsza definicja rodziny, która funkcjonuje inaczej od kochającej się rodziny, dbającej o wszystkich swoich członków.
Z takich właśnie środowisk pochodzą dzieci trafiające do środowisk zastępczych. Każde ze swoim bagażem trudnych, niejednokrotnie bardzo traumatycznych doświadczeń. I wszystkie czekają na rodziców... tych swoich albo tych zastępczych czy adopcyjnych. Ważne jest, aby dzieci mogły doświadczać bycia w rodzinie - dodaje dyrektorka.
Sztabowie doskonale zdawali sobie z tego sprawę. I nie było chwili zawahania. Po szkoleniu, konsultacjach z psychologami trafiło do nich rodzeństwo. Maluchy szybko zaadaptowały się do nowych warunków. Ale nie zawsze było łatwo. I nadal nie zawsze jest łatwo. - Pierwsze kłopoty to spanie. Za nic nie chciały zostać same. Drzwi ich pokoju musiały być otwarte, w naszym zaś - cichutko chodził telewizor, świeciło się światło - opowiadają.
Momentem, gdy obojgu zmiękły nogi była chwila, gdy któreś z nich zapytało: czy możemy mówić do was mamo i tato? - Odpowiedzieliśmy bez wahania, że jeśli tylko chcą, mogą - podkreśla pani Lucyna. Patrząc na nią trudno się domyślić, że na co dzień zajmuje się szóstką dzieci. Gdy wylicza, co robią - wycieczki, spacery, wspólne gotowanie, czasem sprzątanie, treningi karate, w zimie łyżwy i sanki, w lecie rowery, w perspektywie zaś kurs tańca i harcerstwo, to zastanawiam się, czy jej doba nie jest dłuższa, niż reszty świata. I skąd czerpie siły na to wszystko. - W sumie, to tak bardzo się nie męczę - mówi. -
A jak mi już dopiecze, to biorę rower i jadę przed siebie. Wystarczy, by na nowo naładować akumulatory pozytywnym myśleniem i nową energią - dodaje. Mąż puszcza oczko: - Dzieci to pretekst do zabawy. Bo co by powiedzieli ludzie, patrząc na nas, gdybyśmy zaczęli jeździć z górki na sankach? A tak, mamy wytłumaczenie: dzieci są, musimy - dowcipkuje.
Dzieci, które wzięli pod opiekę, to tacy mali-dorośli. Zazwyczaj bawią się beztrosko, ale zdarza się, że jednym zdaniem potrafią złapać za serce tak, że dorosłym dech zapiera. - Jak wtedy, gdy dziewczynka zwróciła uwagę mojemu synowi, że ona bardziej od niego potrzebuje się przytulić, bo on ma mamę od zawsze - opowiada pani Lucyna. Dzieci w rodzinach zastępczych potrzebują ciągłego zainteresowania, głośnej i wyraźnej akceptacji. Maluchy chodzą do szkoły, przedszkola. Dzieci, dosłownie wtopiły się w nowy dom i rodzinę, wciąż mają bardzo kruchą psychikę. Odbudowywanie jej zajmie sporo czasu.
Cementem jest "wspólność": wspólne wycieczki, oglądanie telewizji, czytanie bajek, przygotowanie zadania domowego, porządkowanie, lepienie pierogów, wieczorne wygłupy i ciągłe przytulanie. - Kiedyś najstarsze z rodzeństwa zapytało mnie, czy będzie mogło do nas przyjeżdżać, jak już będzie dorosłe - opowiada pani Lucyna.
- Pomimo moich zapewnień, że tak, że jak najbardziej, że dom będzie zawsze dla nich otwarty - dopytywało o to samo kilkakrotnie - dodaje. Piecza zastępcza jest z reguły tymczasowa - dopóki biologiczni rodzice nie uporają się z własnymi problemami, czasem nałogami. Dopóki nie rozumieją, jak wielką krzywdę zrobili. Zdarza się, że to opamiętanie nie przychodzi nigdy. Dzieci pozostają w rodzinie zastępczej do chwili, gdy osiągną pełnoletność. I nawet jeśli wyfruną z zastępczego gniazda, to wracają właśnie do niego.
Warto wiedzieć
Na rodziców zastępczych czekają przede wszystkim dzieci, których rodzice mają ograniczoną władzę rodzicielską.W tej trudnej sytuacji, w jakiej znajduje się dziecko poprzez dysfunkcje dotykające jego rodziny, w pierwszej kolejności powinno się udzielić kompleksowego wsparcia rodzicom naturalnym.
Dlatego też pierwszym krokiem powinno być zapewnienie dziecku tymczasowej opieki w pieczy zastępczej, należy bowiem pamiętać, że jest ona z założenia nastawiona na powrót dziecka do rodziny. Są różne rodzaje rodzin zastępczych.Spokrewnione z dzieckiem, w których opiekę sprawują dziadkowie lub rodzeństwo, ale również niezawodowe i zawodowe, w których dzieci przyjąć mogą osoby z nimi niespokrewnione, co niejednokrotnie jest bardziej korzystne dla dziecka.
Gdzie szukać informacji?
Chętni mogą skontaktować się z pracownikami Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie, przy ulicy Słonecznej 7 w Gorlicach, a następnie przejść przez procedurę kwalifikacyjną, w tym ukończyć odpowiednie szkolenie dla kandydatów na rodzinę zastępczą. Od kilku lat to Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie przeprowadza bezpłatnie całą procedurę, ponadto nie trzeba obawiać się, że zostaje się z tą sytuacją samemu - każda rodzina zastępcza może liczyć na wsparcie ze strony specjalistów PCPR-u, w tym psychologa, koordynatora rodzinnej pieczy zastępczej oraz pomoc finansową.