- Od kilku lat szykanowała mnie, krzyczała na mnie na posiedzeniach rady pedagogicznej, podważała moje kompetencje - wylicza nauczycielka.
Nie może uczyć do czasu wyjaśnienia jej sprawy przez rzecznika dyscyplinarnego dla nauczycieli (działającego przy wojewodzie małopolskim). Mimo to pozostaje na zwolnieniu lekarskim. Według Barbary Fiust to sprytny wybieg, żeby nie stawiać się na wezwania Kuratorium Oświaty w Krakowie w innej sprawie dyscyplinarnej. Chodzi o to, że matematyczka zwolniła raz do domu gimnazjalistę, który rozpłakał się po zatargu z innymi uczniami. Nie powinna tego zrobić, gdyż w trakcie lekcji to szkoła odpowiada za bezpieczeństwo dzieci.
- Nauczyciel dyplomowany powinien zdawać sobie z tego sprawę - dodaje Barbara Fiust. - Gdyby uczniowi coś się stało, mielibyśmy poważne kłopoty.
Nauczycielka przekonuje, że musi się podleczyć, aby móc uczestniczyć w postępowaniu dyscyplinarnym. Dała sobie kilka miesięcy na dojście do zdrowia. W tym czasie nie będzie mogła odnieść się do zarzutu nakłaniania uczniów do bicia po pupie koleżanki za brak przyborów do nauki. Na te wyjaśnienia czeka rzecznik dyscyplinarny.
- Trochę to potrwa, bo muszę nabrać sił, żeby się bronić - zapowiada nauczycielka.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!