Kiedy dwa lata temu, prowadząc wraz z żoną warsztaty podczas Ignacjańskich Dni Młodzieży w Starej Wsi, dowiedział się o Światowych Dniach Młodzieży w Krakowie, uznał, że nie może ich tam zabraknąć. Był gotowy przyjąć u siebie w domu pielgrzymów i razem z nimi uczestniczyć w wydarzeniu.
Autor: Joanna Urbaniec
- Niestety życie weryfikuje plany. W lipcu, właśnie w tych dniach zostanę tatą, cieszę się ogromnie, ale pewnie obowiązki nie pozwolą mi na wyjazd w tym czasie do Krakowa. Trochę szkoda - opowiada Mariusz Brodowski Mgr Mors, znany sądecki graficiarz.
Jezus malowany sprayem
Jednak ma swój udział w Światowych Dniach Młodzieży. Został zaproszony do występu w „Błogosławieni miłosierni”, oficjalnym teledysku ŚDM. Mors gra w nim siebie. Maluje sprayem na ścianie budynku obraz Chrystusa Miłosiernego.
- Tworzyłem go kilka dni . Powstał na ścianie przedszkola przy parafii Miłosierdzia Bożego na osiedlu Na Wzgórzach w Krakowie - mówi Mors.
Obraz został poświęcony i teraz wierni przychodzą tam się modlić.
- To dla mnie zupełnie nowe doświadczenie artystyczne i duchowe - przyznaje Mors. Dodaje jednak, że liczył na większą swobodę twórczą. Snuł wizję własnego obrazu Chrystusa Miłosiernego, ale na potrzeby teledysku miał namalować kopię znanego dzieła.
Cząstka siebie w obrazie
- Niemniej i w niej udało mi się przemycić cząstkę siebie - mówi Mors, zapowiadając przy tym, że jeszcze zrealizuje swoją ideę.
Opowiada, że gdy był dzieckiem chodził na msze do Białego Klasztoru w Nowym Sączu, przeważnie stawał pod obrazem Chrystusa namalowanego według wizji św. Faustyny.
- On mnie zawsze fascynował. Wpatrywałem się szczególnie w ręce i stopy Jezusa i płynące z nich promienie - opowiada graficiarz.
Dlatego malując, użył jako modelu swoich własnych dłoni, odbiegając nieco od oryginalnego obrazu.
Uznanie starszej pani
Do swojej pracy podchodzi bardzo krytycznie. Gdy przystępuje do malowania jest pełen energii, która gdzieś się ulatnia w miarę pracy nad obrazem.
- Nie wiem dlaczego tak jest, po prostu tak mam. Kończę graffiti i ogarnia mnie poczucie niezadowolenia. W takim dniu chyba jestem nie do zniesienia. Cały czas mam w głowie, że mogłem zrobić coś lepiej - opowiada Mariusz Brodowski.
Podobne odczucia towarzyszyły mu i przy malowaniu obrazu „Jezu, ufam Tobie”.
Jego pracy przez tych kilka dni przyglądała się starsza pani. Przychodziła codziennie na miejsce, bo opiekuje się pobliskim krzyżem. Gdy obraz był już ukończony odważyła się podejść do Morsa i go mocno uściskała. Ze łzami w oczach podziękowała za malowidło.