„Najciekawsze wymaganie burmistrza Romana Piaśnika: róże sadzone w rabatach muszą być licencyjne. Wykonawca sugerował, że to podniesie koszty. Ale urzędnicy magistratu mają gest. Wiecie może, po co różom na rynku licencje?” - napisał na swoim Facebooku radny Łukasz Kmita.
Zapytaliśmy o to w olkuskim magistracie. - Róże z licencją są potrzebne, jeśli chce się mieć rynek ukwiecony w uporządkowany sposób - wyjaśnia Michał Latos z UMIG. Chodzi o to, że jeżeli kwiat nie ma licencji, nie wiadomo wtedy, jak wysoki urośnie, jaki będzie mieć kolor, w jakich warunkach atmosferycznych się utrzyma, a w jakich uschnie.
- Może i gwarancja od kwiatu śmiesznie brzmi, ale jeśli jest i coś się z różą stanie, odpowiada za to wykonawca - podkreśla Michał Latos. Wyjaśnia też, że potrzeba wymiany róż już posadzonych, konsultowana była ze specjalistami w zakresie ogrodnictwa. Krzewy w ubiegłym roku zaczęły wykazywać objawy chorobowe. - Koszt tych róż to tylko 10 proc. całego zamówienia - uspokaja urzędnik.
ZOBACZ KONIECZNIE:
WIDEO: Co Ty wiesz o Krakowie
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto
Follow https://twitter.com/gaz_krakowska