
Więcej szczęścia miał Krzysztof Włodarczyk, który w maju 2009 r. powinien zostać czempionem WBC. W Rzymie tylko zremisował jednak z lokalnym faworytem Giacobbe Fragomenim po tym, jak sędzia ringowy zaliczył mu tylko jeden z dwóch nokdaunów na rywalu, a punktowi się nie popisali. „Diablo” pokonał Włocha w rewanżu, a tytułu bronił przez ponad cztery lata (notabene, sędziowie byli mu dużo bardziej przychylni).

Kilka razy (choćby we Włoszech) oszukano Rafała Jackiewicza, na niemieckie sędziowanie narzekał Dariusz Sęk. W ostatnich latach największym niesmakiem zakończył się jednak wyjazd Mateusza Masternaka do RPA. On dwukrotnie kładł miejscowego Johnny’ego Mullera na deski, u dwóch sędziów jednak przegrał. Zniesmaczony sytuacją był nawet promotor rywala, który zapowiadał zmianę nieuczciwego werdyktu. Minęły cztery lata, a nic się w tej sprawie nie ruszyło. Oby w przypadku Głowackiego skończyło się lepiej. Choć raczej trudno o optymizm...