
Sam Mike Tyson twierdził, że Andrzej Gołota dwukrotnie powinien zostać mistrzem świata, ale go oszukano. Starcia z Chrisem Byrdem o pas IBF i Johnem Ruizem o tytuł WBA były wyrównane. Gdyby jednak sędzina Melvina Lathan prawidłowo wypunktowała ostatnią rundę, zamiast remisu wygrałby Polak.

Mistrzem świata przed długie lata był Dariusz Michalczewski, tytuł stracił w kontrowersyjnych okolicznościach. Nie brakowało teorii spiskowych jakoby Niemcy chcieli zemścić się za to, że „Tygrys” postanowił walczyć pod polską flagą. Grupa Universum miała też rzekomo przygotowywać grunt pod walkę o tytuł dla młodszego pięściarza. Fakty są takie, że Michalczewski wyglądał w ringu gorzej niż zwykle. Według większości powinien jednak wygrać. Sędziowie z USA i Kanady przyznali jednak zwycięstwo Julio Cesarowi Gonzalezowi z Meksyku.

Jeden z najbardziej obrzydliwych przekrętów w historii polskiego boksu doświadczył na własnej skórze Maciej Zegan. W 2003 r. w Essen dał mieszkającemu w Niemczech Uzbekowi Arturowi Grigorianowi lekcję boksu, sędziowie tymczasem orzekli dwa do remisu na korzyść mistrza WBO wagi lekkiej.

- Wiedziałem, że jeśli walka będzie wyrównana, punktacja nie będzie dla mnie korzystna. Ale byłem zdecydowanie lepszy i nikt oprócz sędziów nie miał wątpliwości, kto wygrał. Oburzeni takim werdyktem byli wszyscy, kibice polscy i niemieccy, a także fani Grigoriana z Uzbekistanu. Podchodzili do mnie po walce, gratulowali, poklepywali po ramieniu - komentował wówczas Zegan, który drugiej szansy na tytuł mistrza świata już nie dostał.