
Napady, gwałty i morderstwa. Szlakiem krakowskich zbrodni [ZDJĘCIA]
Gdyby na mapie Krakowa każde miejsca zbrodni zaznaczyć na czerwono, plan miasta szybko wypełniłby się barwą krwi. Rzadko która ulica nie była świadkiem napadów, gwałtów czy morderstw. Sprawdź, w których miejscach doszło do zbrodni. Zobacz na kolejnych slajdach, posługując się myszką, klawiszami strzałek lub gestami.

Kamienica na ul. Długiej 52
Na krakowskiej mapie zbrodni pojawia się budynek przy ul. Długiej 52. - W pierwszej połowie XX wieku doszło tam do kilku zbrodni, które sprawiły, że kamienica na długo okryła się złą sławą - opowiadał nam Andrzej Chytkowski, były policjant. 29 marca 1893 roku zamordowano tam 2,5-letnie dziecko. Kilkanaście lat później doszło do kolejnej zbrodni. Wiktoria Młyńcówna, 39-letnia służąca, zwolniona przez rodzinę, zajmującą jedno z tamtejszych mieszkań, zastrzeliła swoją 19-letnią następczynię. Weszła do mieszkania z rewolwerem i strzeliła do kobiety, kiedy ta stała na krześle, nakręcając stary zegar.

Ulica Długa
W latach pięćdziesiątych w innej kamienicy przy ul. Długiej doszło do makabrycznej zbrodni. Po drugiej wojnie światowej w budynku otworzył gabinet lekarski Stanisław W., który nie miał wykształcenia medycznego. Odkryła to Maria G., która podkochiwała się w fałszywym lekarzu. Kiedy zagroziła mężczyźnie, że go wyda, ten umówił się z nią w gabinecie, gdzie pod pozorem zastrzyku z witaminami zaaplikował jej śmiertelną truciznę. Stanisław W. poćwiartował zwłoki kobiety siekierą i zapakował w wiklinowe kosze, które wysłał pociągami do Wrocławia i Gdyni. Kiedy zbrodnia wyszła na jaw, śledczy przeprowadzili eksperyment w celu wyjaśnienia, dlaczego odgłos odcinania części zwłok nie zwrócił uwagi sąsiadów. Przyniesiono tam siekierę i kawałki drewna. Okazało się, że odgłosy rąbania przypominały dźwięk upadających mebli. Komu taki stukot mógłby kojarzyć się z ćwiartowaniem ludzkiego ciała?

Dom przy ul. Brzeskiej (na zdjęciu ulica Brzeska)
2 kwietnia 2003 roku w domu przy ulicy Brzeskiej w Krakowie znaleziono ciało 70-letniego mężczyzny. Mieszkał samotnie, utrzymywał się z hodowli oraz sprzedaży kwiatów. Być może z tego względu uważany był za osobę majętną. Do pomocy przy roślinach mężczyzna zatrudniał pracowników ze Wschodu. Ludzi tych werbował na okolicznych placach targowych, gdzie handlował kwiatami. W czasie trwania śledztwa pojawiły się wątki, sugerujące, że sprawca zbrodni mógł być nieletni. 3 września 2003 r. policjanci zatrzymali 16-letniego sąsiada zabitego. Okazało się, że chłopak zaplanował wraz ze swoim kolegą włamanie do domu 70-latka. Sądzili, że ma spore oszczędności. Gdy włamali się do mieszkania, zastali tam starszego mężczyznę. 16-latek sięgnął po młotek i zadając kilkanaście ciosów, zabił mężczyznę. Ich łupem padł aparat telefoniczny starego typu oraz tylko 15 złotych, bo pieniądze ofiara trzymała w banku.