W niedzielę na szalowskiej scenie teatralnej ma się sporo dziać...
Można nawet powiedzieć, że będzie głośno, będzie radośnie. Tańców do białego rana wprawdzie nie będzie, ale za to podtrzymamy świąteczny nastrój, tyle że w nieco luźniejszej formie. Na scenie szopka, taka z Herodem, trzema królami, aniołami i diabłem.
Już nawet wiem, kto go zagra.
I tu się pani myli. Bo pewnie myśli, że ja. Tymczasem nie! (śmiech)
Zobaczę sama. Proszę teraz opowiedzieć o swojej szopce, bo wiem, że to Pan jest autorem scenariusza.
Nie powiem wiele, bo chcę, żeby ludzie przyszli. Tyle zdradzę, że przygotowania trwają od miesiąca. Niewiele wcześniej napisałem, jak sobie to wszystko wyobrażam. W jednej ze scen, gdy śmierć ścina Heroda za jego grzechy, na scenę wkroczy diabeł, ale grzechy Heroda ciężkie, a i sam król też niemały, więc diabeł potrzebował będzie wsparcia w zrzuceniu go do piekła. Gdzie je znajdzie - okaże się na miejscu. Założenie jest takie, że ma być sympatycznie, bez zadęcia, ale i z jakimś przesłaniem - uniwersalną prawdą. Mam nadzieję, że mi się udało. Teatr ma ponad stuletnią tradycję, a to zobowiązuje. W naszym przypadku nie może być mowy o prowizorce. (śmiech)
Szalowska trupa jest liczna?
Taka stała grupa to jakieś piętnaście osób, ale dołączają do nas dzieci, i to coraz mniejsze. Będą też w niedzielę, z takimi małymi jasełkami. Bawią się przy tym dobrze, ale i uczą. No i następcy nam rosną.
Wiem również, że przygotowujecie się do większej odsłony waszych umiejętności.
No tak. W styczniu zaczynamy próby do „Obmowy”. Scenariusz napisałem na podstawie sztuki Michała Bałuckiego. Musiałem ją trochę zmodyfikować do naszych potrzeb i możliwości. Opowiada o kobiecie, która ponoć wszystko wie najlepiej, ale tak naprawdę nic nie wie. Sieje tylko zamęt.
Rozmawiała Halina Gajda