https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Naukowe światowe salony

Halina Gajda
for. archiwum prywatne
Libuszanka otrzymała tytuł doktora honoris causa Królewskiego Instytutu Technologii w Sztokholmie. Jej nazwisko to jedyny polski akcent na całej, długiej liście wyróżnionych od 1944 roku przez Królewski Instytut Technologii w Sztokholmie.

Marta Kwiatkowska, z pochodzenia libuszanka, otrzymała tytuł doktora honoris causa tej uczelni. Uroczystość wręczenia nagród odbyła się w sali koncertowej instytutu. Ma niezwykłą, sięgającą XII wieku tradycję. Tym samym nasza rodaczka stanęła w jednym rzędzie z innymi wyróżnionymi: Hansem Blixem - szwedzkim dyplomatą i inspektorem ONZ do spraw broni (2007), Ingą Britt Ahlenius - podsekretarz Wewnętrznego Biura ONZ (2005) oraz Billem Gatesem - przemysłowcem i wynalazcą (2002).

Tytuł otrzymała za rozwój probabilistycznych i ilościowych metod weryfikacji w ramach informatyki. - Dzisiaj komputery są wbudowane w codzienne urządzenia, np. telefony komórkowe, tweetujące lodówki lub samochody samoparkujące. Zajmuję się rozwijaniem technik, które mogą pomóc projektantom tych urządzeń poprzez zapobieganie w nich błędom oprogramowania. Wiąże się to z rozwojem podstaw teoretycznych i narzędzi programowych - tak zwana weryfikacja modelowa - które są w stanie udowodnić, że wbudowane oprogramowanie gwarantuje spełnienie wymagania, na przykład, że przelew bankowy zrobiony telefonem komórkowym zostanie wykonany poprawnie - wyjaśnia nam.

Mimo ogromnego dorobku naukowego jest osobą daleką od chwalenia się, promowania własnej osoby. I nie ma w tym nic z fałszywej skromności. Od dziecka wykazywała ponadprzeciętne zdolności. Jako trzylatka płynnie czytała. Rodzice mieli nawet zamiar posłać ją wcześniej do szkoły, ale ówczesny dyrektor, mimo iż umiejętności dziewczynki wywarły na nim ogromne wrażenie, uznał, że jeszcze się w życiu dosyć napracuje i nie wolno jej odbierać dzieciństwa.

Co ciekawe, gdy podejmowała decyzję o studiach informatycznych, nie wiedziała, jak dokładnie wygląda komputer. O istnieniu takich urządzeń dowiedziała się podczas dodatkowych zajęć z matematyki jeszcze w gorlickim Kromerze. W bibliotece sprawdziła, co to jest. I komputer natychmiast ją zafascynował. Do tego stopnia, że postanowiła studiować informatykę. Znamienne, bo wówczas w Polsce były dwa komputery, każdy z trudem mieścił się w dużym pokoju. Teraz sama zajmuje się takimi, które z łatwością mieszczą się w dłoni. Wraz z grupą doktorantów opracowała najlepszy na świecie system do wspomnianej weryfikacji, nazywa się on PRISM. Jako specjalistka od programowania, odwiedziła z wykładami m.in. Japonię, Południową Afrykę, Chiny, Australię, Indie, Barbados, większość krajów europejskich. Zresztą, naszą rozmowę prowadziłyśmy również przez komputer - mój w Gorlicach i jej, gdzieś w Indiach, bo właśnie pojechała na kolejną naukową konferencję.

- W dzieciństwie była dzieckiem ciekawym świata. Pamiętam ją wiecznie pochyloną nad książką. Poza tym Marta uwielbiała malować, wszystko co popadło, łącznie z syrenką 103 - opowiada ze śmiechem Anna, siostra Marty. Pomimo zamiłowania do literatury oraz książek, pomimo laurów na olimpiadzie z języka rosyjskiego w Warszawie, najbardziej interesowały ją nauki ścisłe, święciła sukcesy na wojewódzkim szczeblu olimpiad matematyki, fizyki, chemii.

Wygrała wiele w życiu, nie tylko zdolnościami, ale też swoim uporem w dążeniu do celu. Spod jej ręki wyszła rzesza doktorantów, prowadzi granty - European Research Council, Advanced Grant European Research Council - przyznawane tylko najlepszym. Potwierdzeniem jest otrzymany ostatnio tytuł. O jego randze świadczy nie tylko miejsce przyznania, ale i otoczka. Wyróżniony dostaje czarny, plisowany kapelusz, który symbolizuje wolność i siłę. Doktor honorowy otrzymuje również złoty pierścień - symbol wierności nauce i wiedzy. - W dzieciństwie bawiłyśmy się jak dzieci z Bullerbyn, budowałyśmy szałasy, chodziłyśmy po drzewach i przygotowywałyśmy torty z błota, przystrojone stokrotkami - opowiada dalej Anna. I dodaje: - Kiedy w 2001 r. gościła nas u siebie w Anglii, podczas uroczystej kolacji otworzyła francuskie czerwone wino. Powiedziała, że kupując je przyrzekła sobie, że otworzy je jak zostanie profesorem. Wino miało 10 lat - wspomina. - Jest ciepłą i dobrą osobą, mamy cały czas kontakt mailowy i telefoniczny. Marta zawsze podkreśla swoje libuskie korzenie, ale uwielbia Kraków. Ilekroć gości w Polsce, zatrzymuje się tam wraz z rodziną, która także zafascynowana jest tym miastem i … polską kuchnią - dodaje siostra Marty.

A sama bohaterka? Jest pierwszą kobietą profesorem w Instytucie Informatyki na Uniwersytecie Oksfordzkim, najstarszym anglojęzycznym uniwersytecie na świecie. - Anglicy są konserwatywni, ale docenili mój dorobek naukowy i uzyskanie przeze mnie tytułu profesora nie było dla nich żadnym problemem. Wrodzone zdolności to nie wszystko, do sukcesu potrzebna jest jeszcze determinacja i dużo, dużo pracy - podkreśla.

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska