Dane z ostatnich lat z terenu całego kraju pokazują, że coraz mniej par decyduje się na przypieczętowanie związku ślubem kościelnym. Jest jednak na mapie Polski taka miejscowość, której trend ten w ogóle nie dotyczy. Mowa o gminie Niedźwiedź w powiecie limanowskim. To tutaj w 2015 i 2016 roku odnotowano najwyższy w Małopolsce wskaźnik zawieranych ślubów. Sprawdziliśmy, dlaczego zakochani z Niedźwiedzia tak chętnie stają na ślubnym kobiercu.
Bóg na pierwszym miejscu
24-letnia Justyna Kawala i 29-letni Roman z Koniny w gminie Niedźwiedź sakramentalne ,,tak” powiedzieli sobie 5 lipca 2014 roku. Obecnie kobieta jest w dziewiątym miesiącu ciąży.
- Poznaliśmy się na dyskotece w Cichem i zaiskrzyło - uśmiecha się 24-latka.
Zdaniem pani Justyny, ludzie na południu Polski tak chętnie zawierają sakrament małżeństwa, bo jest to rejon, gdzie wiara w Boga jest wciąż żywa, a mieszkańcy mają tutaj mocne charaktery i zasady, którymi kierują się w życiu.
- Małżeństwo jest dla nas ukoronowaniem naszej miłości, fundamentem rodziny, którą wspólnie tworzymy - zaznacza pani Justyna. - Każdego dnia modlimy się wspólnie, to właśnie wiara w Boga umacnia nas i dodatkowo zbliża do siebie. Codziennie dziękujemy Stwórcy za siebie nawzajem - dodaje.
Jak podkreśla kobieta, zdarzają się im oczywiście drobne sprzeczki, jak w każdym małżeństwie, ale zawsze potrafią dojść do porozumienia. Zgodnie z założeniem, że to zgoda buduje.
- Nigdy nie kładziemy się spać, zanim się wzajemnie nie przeprosimy po małej sprzeczce - nadmienia.
A czy istnieje recepta na udany związek?
- Ważne jest to, by dużo rozmawiać ze sobą, mieć wspólne zainteresowania i nigdy nie wpuszczać osób trzecich do swojego małżeństwa - podkreśla 24-latka. - Nie ma recepty na udane małżeństwo, ale jak mawiał św. Augustyn: ,,Gdzie Bóg jest na pierwszym miejscu, tam wszystko jest na swoim miejscu” - kwituje.
Przymiarki ślubne
Gotową odpowiedź na pytanie, dlaczego to właśnie w Niedźwiedziu młodzi tak chętnie wstępują w sakramentalne związki, podaje wójt gminy - Janusz Potaczek, który sam przez 1,5 roku udzielał młodym ślubów cywilnych.
- Gratulując młodej parze, zawsze pytałem nowożeńców, czy były przed ślubem ,,próby przedmałżeńskie”? Na co panna młoda robiła się czerwona jak burak, a pan młody stał ze spuszczoną głową. Żeby rozluźnić atmosferę dodawałem: w porządku, przecież nie kupuje się kota w worku.
Jak nadmienia wójt, pieniądze za „swą robotę” - 1000 zł, przekazywał zawsze na działający w gminie klub sportowy.
- Od pół roku już tej ,,posługi” nie pełnię, ale zawsze mogę pobłogosławić związek na życzenie - dodaje z uśmiechem pan Janusz. - Tylko przestrzegam wszystkie pary, że nie odpuszczę pytania o ,,przedślubne przymiarki”. Ja jestem takim wójtem od wszystkiego - śmieje się. Trzy lata temu odebrał poród wnuczki w samochodzie. - Teraz już niczego się nie boję! - kwituje.
Wiara i tradycja kluczem
Janusz Potaczek jest od 48 lat w szczęśliwym związku. Z wykształcenia jest oficerem żeglugi.
- Pływałem zaledwie 8 miesięcy, kiedy moja wybranka postawiła mi ultimatum: albo ja, albo żegluga - opowiada wójt. - Zdecydowałem. Wybrałem ją.
Zdaniem wójta sakrament małżeństwa wspaniale cementuje związek. Ale wpływ na ślubny fenomen Niedźwiedzia mają niewątpliwie dwie rzeczy: wiara i tradycja.
Oprócz tego, na terenie gminy są trzy parafie: w Niedźwiedziu, Porębie Wielkiej i Koninie, w których pracują wspaniali duszpasterze.
Wójt podkreśla, że kapłani są tutaj wspaniałymi przewodnikami duchowymi i jasno wskazują właściwą drogę. Nie bez znaczenia są też piękne kościoły.
Proboszcz parafii pw. Świętego Sebastiana - ksiądz Marek Wójcik komentuje krótko: głęboko zakorzeniona wiara, tradycja i dobre przygotowanie na naukach przedmałżeńskich - ot cała tajemnica.
W powiecie za gminą Niedźwiedź plasuje się Mszana, Jodłownik, Laskowa, Limanowa, Słopnice i Łukowica.