Tenacious D „Post-Apocalypto”, Sony, 2018

Pod nazwą Tenacious D ukrywa się zespół założony przez dwóch komików filmowych – Jacka Blacka i Kyle’a Glassa. Jego specjalnością jest klasyczny heavy metal podniesiony do poziomu „kreskówkowego” absurdu. Nic więc dziwnego, że nowy album grupy zapowiada animowany serial. Dwaj główni jego bohaterowie walczą o przetrwanie ludzkości w postapokaliptycznym świecie po wojnie atomowej. W każdym z ośmiu odcinków cyklu pojawiały się nowe piosenki Tenacious D. Teraz materiał ten ukazuje się na nowym albumie grupy. Black i Glass mają specyficzne poczucie humoru, ale nigdy nie popadają w wulgarną przesadę. To samo tyczy się ich nagrań, które ogniskują w sobie wszystkie wady i zalety klasycznego ciężkiego rocka, ujmując jednak bezpretensjonalną radością z gitarowego hałasowania.

Mark Knopfler „Down The Road Whenever”, Universal, 2018

Kiedy pod koniec lat 80. Mark Knopfler rozwiązał grupę Dire Straits, wszyscy pukali się w czoła. Nic dziwnego: było to prawdziwe zarżnięcie kury znoszącej złote jajka. Dire Straits po sukcesie piosenki „Money For Nothing” byli wówczas jednym z najpopularniejszych zespołów rockowych świata. Knopfler jednak nie chciał być gwiazdą rocka. Dlatego po rozwiązaniu Dire Straits rozpoczął solową karierę, poświęcając się swemu ukochanemu bluesowi i folkowi. Taki materiał przynosi też jego dziesiąta płyta solowa. Knopfler zgromadził podczas sesji nagraniowej grupę najlepszych muzyków, z którymi miał okazję pracować w ubiegłych latach, a także kilka nowych twarzy. Artysta zachęcał każdego, by pozostawił swój ślad w kompozycji, jednak bez zaburzania esencji utworu. W efekcie powstała mieniąca się różnymi kolorami płyta, w której odbija się dojrzałość i dystans grających na niej muzyków.

Imagine Dragons "Origins", universal, 2018

Poprzedni album amerykańskiego zespołu odsłuchało w internetowym streamingu już ponad 8 miliardów osób. Nic dziwnego, że choć krytycy wieszają na Imagine Dragons psy, grupa należy do ulubieńców dzisiejszych nastolatków. Na kolejny album zespołu nie trzeba było specjalnie długo czekać. "Origins" trafia do nas w niewiele ponad rok od "Evolve". Efekt jest taki, jakiego można się było spodziewać: piosenki z nowej płyty przypominają bardzo te sprzed dwunastu miesięcy. To nadal kolorowy pop, asymilujący echa rocka, funku i hip-hopu, którego najmocniejszą stroną są przebojowe refreny. Nie wierzycie? Posłuchajcie "Origins" - a od kilku piosenek od razu nie będziecie się mogli uwolnić.