
Strachy Na Lachy „Przechodzień o wschodzie”, SP Records, 2017
Choć po medialnych wypowiedziach Grabaża można się było spodziewać, że nowa płyta jego zespołu będzie mocno rozpolitykowana, atakując rządy PiS-u, okazuje się, że „Przechodzień o wschodzie” zaskakuje w miarę stonowanym klimatem. Jak zwykle w przypadku tego zespołu jest tu trochę politycznych i społecznych obserwacji, ale większość piosenek wskazuje, że ich twórca skupia się już głównie na sobie. Cóż – taki to przywilej pięćdziesięciolatka. Podobnie jest z muzyką. Poprzednia płyta Strachów Na Lachy była chyba najbardziej rockową w całej dyskografii grupy. Teraz wraca ona do swych akustycznych brzmień, oczywiście nie do końca rezygnując z mocniejszej energii. Zaskoczeń większych jednak tu nie ma, więc „Przechodzień o wschodzie” to raczej pozycja tylko dla fanów.

Variete „Nie wiem”, Agora, 2017
Rozwój muzyczny i tekstowy tego zespołu śledzi się z prawdziwym zaciekawieniem. Debiutując w połowie lat 80. Variete tonęło w mroku i pesymizmie, będąc jednym z najważniejszych wykonawców rodzimej odmiany zimnej fali w stylu Joy Division. Wraz z nową epoką utwory grupy z płyty na płytę stawały się coraz jaśniejsze. Kulminacją tego procesu jest „Nie wiem”. Choć muzycy sięgają po formułę smolistego grania spod znaku Massive Attack, nasycają swe piosenki ciepłymi brzmieniami o jazzowym tonie i łagodną przestrzenią wnoszoną przez dubowe efekty. Pasują do tego teksty – również dalekie od dekadencji, skupiające się raczej na tym, co można uczynić, by poszerzać w życiu sferę własnej autonomii. Wyjątkowa muzyka i wyjątkowy przekaz.

Dick 4 Dick „Is A Woo!Man”, Mystic, 2017
Początki tej grupy zwiastowały, że będzie miała ona krótki żywot – taki jest bowiem los prześmiewczych formacji bazujących na wygłupie. Tymczasem stało się zupełnie inaczej. „Is A Woo!Man” to już siódmy album formacji, która od pewnego momentu złapała inny wiatr w żagle, zaczynając tworzyć muzykę bardziej na serio. Bardziej – bo nadal nie pozbawioną humoru. Tak dzieje się też na nowej płycie grupy z Wybrzeża, której tytuł wyjaśnia wszystko. Po fonetycznym odczytaniu wskazuje bowiem, że tym razem Dick 4 Dick stawia na kobiety. I rzeczywiście: w każdej piosence z krążka słyszymy damski wokal. Może nie ma tu gwiazd (poza Natalią Nykiel), ale dzięki temu dostajemy spójną kolekcję electro-popowych utworów, które emanują idealnym połączeniem kobiecej i męskiej energii.

Coma „Metal Ballads Vol. 1”, Mystic, 2017
Wydany w ubiegłym roku podwójny album łódzkiego zespołu – „2005 YU55” – przytłoczył swym rozmachem chyba nie tylko jego fanów, ale i samych muzyków, mogąc stać się gwoździem do jego trumny. Nic więc dziwnego, że kilkanaście miesięcy później Coma wraca z zupełnie innym materiałem. Tytuł to oczywiście żart – a kryją się za nim krótkie, zwarte i energetyczne piosenki, dalekie od „2005 YU55”, bo osadzone w tradycji garażowego rocka z ukłonami w stronę post-punku z lat 80. To w dużej mierze zasługa producenta – specjalizującego się w tego typu graniu Pawła Cieślaka. Ku zaskoczeniu wszystkich Coma zyskuje na tej odsłonie – w tym i teksty Piotra Roguckiego, które wreszcie pozbawione zostały typowych dlań (przy)ciężkich metafor.