Nowy Sącz. Kto chce mieć klub piłkarski niech się złoży - komentarz

Od lat nas nie stać na utrzymanie miejskiej drużyny piłkarskiej. Stadion jest w rozsypce. Piłkarze nie mają płaconych pensji. Zarządzający proszą, żeby broń Boże nie grali za dobrze, bo awansują do ekstraklasy, a wtedy będzie wielka klapa. Bo nie mamy odpowiedniego stadionu, ani sponsora. Duma sądeckich kibiców klub Sandecja (obecnie spółka akcyjna), klepie biedę. Po wielkim awansie do ekstraklasy piłkarze i kibice palili się ze wstydu, że muszą pożyczać na mecze stadion od Niecieczy. I to za grube pieniądze. Żeby utrzymać się w najwyższej lidze, trzeba było zainwestować w zawodników. Pierwsza liga także wymagała podobnych inwestycji. Potajemnie płynął do Sandecji strumień złotówek z miejskiej kasy, aż zamienił się w wartką rzekę. Podczas ostatniej sesji radni miejscy przez cztery godziny deliberowali nad tym, czy i jak wspierać Sandecję z miejskiej kasy. Prezydent wspomniał coś o tajemniczym inwestorze gotowym kupić udziały i mieć udział w finansowaniu klubu. Przy okazji ma też chyba pomysł na biznes przy ul. Kilińskiego, gdzie miasto ma jeszcze obok stadionu kawałek ziemi. Jeśli radni sponsora nie przestraszą, a biznes nie przyniesie miastu strat, byłoby to jakieś rozwiązanie.

Polityka klubu jest taka, że w nowym sezonie zrezygnuje z droższych zawodników stawiając na wyszkolonych u siebie. I to jest dobry kierunek. Niechby klub był drugo, a nawet trzecioligowy, ale dlaczego w barwach Nowego Sącza mają grać chłopcy z innych miast? Wielka piłka nożna, przynajmniej dla laika takiego, jak ja to wielkie pieniądze, polityka i nie zawsze czysta gra. Dla mnie Miejski Klub Sandecja brzmi bardziej dumnie niż Sandecja S.A. Chłopcy biegający za piłką w biało-czarnych pasiastych koszulkach mają swoich wiernych kibiców bez względu na ligę w jakiej grają. Pozostaje jeszcze kwestia pieniędzy. Proponuję lokalny podatek. Kto chce miejskiego klubu, niech się dołoży.