Wiceprezydent Artur Bochenek zaproponował na wtorkowej sesji nadzwyczajnej Renatę Serugę-Tokarz na funkcję skarbnika miasta. Radni nie byli zgodni, co do wprowadzenia takiego punktu do porządku obrad. Wniosek został wcześniej negatywnie zaopiniowany przez Komisję Finansów Publicznych.
- Nie chodzi o to, żeby pokazywać, kto z nas jest mocniejszy czy sprytniejszy. Mamy do podpisania kilka umów na wielomilionowe kwoty. Jeśli nie powołamy w najbliższym czasie skarbnika, to możemy stracić prawie 800 tys. zł dotacji, jakie mieliśmy na remont ul. Długosza - zaznacza Artur Bochenek.
„Nikt jej na oczy nie widział”
Zgodnie z ustawą o samorządzie gminnym skarbnika powołuje prezydent po uzyskaniu zgody rady miasta. Funkcja skarbnika wiąże się z dobrym wynagrodzeniem. Pensja byłej skarbnik Jadwigi Kusiak wynosiła 11 218 zł brutto (wynagrodzenie zasadnicze: 5200 zł, dodatki: za wieloletnią pracę - 1040 zł, funkcyjny -1900 zł, specjalny - 3078 zł). 27 listopada przeszła ona na emeryturę. Od tego czasu nie ma w mieście skarbnika.
Projekt uchwały powołującej Renatę Serugę-Tokarz na skarbnika radni otrzymali 10 grudnia. Twierdzą, że za późno. Prezydencka kandydatka to absolwentka WSB-NLU i Uniwersytetu Ekonomicznego, spełnia wymogi formalne zawarte w ustawie o finansach publicznych i ma dwudziestoletnie doświadczenie w zawodzie księgowej. Podobnie jak inne osoby zatrudnione niedawno w ratuszu była kandydatką Koalicji Nowosądeckiej do rady miasta. Zdobyła zaledwie 146 głosów.
Wiceprezydent Bochenek na sesji wnioskował o wprowadzenie pod obrady uchwały powołującej skarbniczkę, ale nie zgodziła się na to szefowa większościowego klubu PiS Barbara Jurowicz.
- Myślę, że zatrudnienie osoby, której nikt z nas na oczy nie widział, której uzasadnienie przeczytał pan w 30 sekund, a która miałaby podpisywać umowy i dysponować środkami z budżetu miasta powinno być przynajmniej gruntownie wcześniej przedyskutowane - zaznaczyła. Jej zdanie podtrzymuje Artur Czernecki, wiceprzewodniczący rady.
O konkursie nikt nie słyszał
- O tym jak ważny jest skarbnik mówi też to, że wybiera go rada, a nie prezydent. Nie słyszałem, by pan Handzel ogłosił konkurs na to stanowisko - podkreśla Czernecki. Radni Prawa i Sprawiedliwości podkreślają, że nie w taki sposób powinno się decydować o jednym z najważniejszych urzędników w mieście.
Oliwy do ognia dodało zachowanie Artura Bochenka, który przedłożył projekt Komisji Finansów Publicznych, a kiedy otrzymał odmowną odpowiedź, miał według relacji świadków trzasnąć drzwiami.
- To zachowanie nie było odpowiednie, jeśli chodzi o majestat naszego miasta. To po prostu obraża mieszkańców. Na pewnym poziomie to nie przystoi - zaznacza Krzysztof Dyrek, radny i przewodniczący wspomnianej komisji.
Długotrwały brak skarbnika może mieć poważne konsekwencje, jeśli sprawa trafi do wojewody. A spór pokazuje, że strony chcą pokazać swoją siłę.
- My radni nie możemy być zaskakiwani i traktowani przez wiceprezydenta z buta. To nie jest jego była gmina Chełmiec, gdzie może panowały takie standardy - dodaje Czernecki.
Opinia Mirosława Chrapusty, dyrektora Wydziału Prawnego w Urzędzie Wojewódzkim
Jeżeli gmina przez dłuższy czas funkcjonowałaby bez skarbnika, wówczas wojewoda może uznać, że ma miejsce przedłużający się brak skuteczności w działaniach samorządu. Następnie wezwać zarówno prezydenta, jak i radę miasta do naprawienia sytuacji. Jeśli to nie nastąpi w rozsądnym terminie wówczas wojewoda może się zwrócić do premiera o wprowadzenie w gminie zarządu komisarycznego, który zastępuje oba organy, czyli prezydenta i radę.
Ten może być powołany do czasu ponownych wyborów samorządowych, nie dłużej niż dwa lata. Żeby do tego doszło, najpierw wojewoda musi zostać poinformowany przez kogoś (np. mieszkańca, radnego, urzędnika) o tym, że w gminie są problemy. Warto dodać, że do sytuacji wprowadzenia zarządu komisarycznego dochodzi niezwykle rzadko. Niemniej jednak gmina nie może prawidłowo funkcjonować bez skarbnika.
Współpraca Alicja Fałek
KONIECZNIE SPRAWDŹ:
Ile kosztują święta na wyjeździe?