Nowy Sącz. Napadł na jubilera i pobił ekspedientkę
Czwartek, godzina 17.15. Do sklepu jubilerskiego wchodzi niewysoki, młody mężczyzna. Pyta o złote łańcuszki. Sprzedawczyni pokazuje przez szybę gabloty cały zestaw. 18-latek mówi, że jest zainteresowany dwoma o wartości 600 zł. Twierdzi, że musi tylko wyskoczyć do bankomatu. Wraca po chwili i przystępuje do ataku.
- Prysnął mi w twarz gazem, zaczęłam się wycofywać na zaplecze - opowiadała wczoraj pani Grażyna ze sklepu jubilerskiego przy Jagiellońskiej. - Rzucił się na mnie i bił pięściami po głowie. Byłam przerażona i bezradna.
Spanikowana zaczęła krzyczeć. Wołanie o pomoc usłyszała koleżanka z sąsiedniego sklepu z obuwiem, pani Ewelina. Bez zastanowienia pobiegła na pomoc.
- Próbowała go ode mnie odciągnąć - mówi 64-latka. - Wówczas ten bandzior złapał ją mocno za włosy i zaczęli się szamotać. Nacisnęłam więc alarm.
Zaatakowana ekspedientka chwyciła za miotłę i tak uzbrojona ruszyła na rabusia. Gdyby koleżanka jej nie powstrzymała, to pewnie by go pobiła.
- Wiedział już, że nie ucieknie, ponieważ przechodnie zablokowali drzwi od ulicy - dodaje pani Grażyna. - Wyjął komórkę i krzyknął do telefonu: Mają mnie!
Napastnika zatrzymał patrol policji i straży miejskiej. Chwilę później ujęto 20-latka, który prawdopodobnie współpracował z rabusiem. Wczoraj przez cały dzień obaj byli przesłuchiwani. Prawdopodobnie dziś zostaną doprowadzeni do prokuratury.
- Sprawdzamy, czy ci mężczyźni mają coś wspólnego ze zdarzeniem, do którego doszło w piątek w Gorlicach - wyjaśnia sierż. sztab. Iwona Grzebyk-Dulak, rzeczniczka sądeckiej policji. Chodzi o nieudany napad na sklep jubilerski przy ul. Legionów. Młody mężczyzna zaatakował tam gazem ekspedientkę. Niczego nie ukradł, gdyż kobieta ściągnęła paletę z kosztownościami z lady i włączyła alarm, który spłoszył napastnika. Istnieje podejrzenie, że w Gorlicach rabuś także nie działał sam. Wcześniej kilkakrotnie do sklepu wchodził inny mężczyzna, prosząc o pokazanie mu najdroższych łańcuszków.
- W centrum Nowego Sącza po godzinie 17 zamiera ruch - zauważa koleżanka pani Grażyny ze sklepu obuwniczego przy Jagiellońskiej. - Obserwujemy więc nawzajem nasze sklepy, obawiając się kradzieży. Zaciekawił nas ten młodzieniec, który kilka razy wchodził do jubilera. Miałyśmy nosa i napad mu się nie udał.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+