Mieszkańcy ulicy Zdrojowej w Nowym Sączu mają dość opieszałości władz. Od pięciu lat nie mogą doprosić się o doprowadzenie do ich domów wodociągu i kanalizacji, a od dwudziestu lat borykają się z dziurawą, niewyasfaltowaną drogą, prowadzącą do ich posesji.
- Będziemy się powtarzać, ale może w końcu władze miasta zauważą nasze problemy. Żyjemy w XXI wieku, w centrum miasta, w sąsiedztwie domu prezydenta, a niektórzy z nas nie mają dostępu do gazu, kanalizacji, wodociągu - wylicza Bogumiła Śliwa.
Jej dom jest tak usytuowany, że miała możliwość podpiąć się do kanalizacji i gazu, ale już do wodociągu nie. Korzysta z wody z własnej studni.
- Ale w okolicy wszyscy mają szamba i to dość blisko studni, więc o skażenie wody nietrudno. Moja córka wylądowała w szpitalu z powodu zakażenia helicobakter - opowiada pani Bogumiła.
Mieszkańcy nie kryją, że często tu dochodziło do zatruć. Wiele osób uskarżało się na dolegliwości bólowe brzucha, nie mając nawet świadomości, że to z powodu zanieczyszczonej wody.
Gdy znaleźli przyczynę, na własny koszt musieli czyścić studnie i instalować filtry oraz specjalne lampy, które zabijają bakterie. Robią wszystko, żeby woda była zdatna do picia, ale to trudne.
- I bardzo uciążliwe - dodaje Małgorzata Kmiecik. - Gdybyśmy mieli dostęp do wodociągu, nie żylibyśmy w takim lęku o zdrowie naszych dzieci - mówi.
W trosce o swoje zdrowie mieszkańcy chcieliby także wymienić piece węglowe, którymi ogrzewają domy, na gazowe.
- Tyle się mówi o walce o czyste powietrze. Chcemy się przyłączyć, ale jak? Część domów nadal nie ma dostępu do gazu - żali się Monika Stefańska.
Brak kanalizacji, wodociągu i gazu to jednak nie jedyne problemy mieszkańców ul. Zdrojowej. W porze deszczowej trudno im dojść do domów. Droga nie ma asfaltu i jest pełna dziur.
- Kilka lat temu co nieco ją utwardzili. Wcześniej grzęźliśmy w błocie. Nawet założenie reklamówek na buty nic nie dawało - wspomina Maria Stefańska, która mieszka na osiedlu już od blisko 30 lat.
Dodaje, że żal patrzeć na małe dzieci idące do szkoły przez drogę pełną kałuż. - Nieraz muszę moją córkę przenieść do głównej ulicy, bo inaczej do szkoły dotarłaby cała brudna - opowiada Krzysztof Mucha.
Mieszkańcy liczyli, że inwestycje uda się rozpocząć w tym roku. - Otrzymaliśmy w końcu pismo z urzędu miasta, że sprawie się przyjrzą. Ale nie doczekaliśmy się żadnej reakcji - mówi Tomasz Szkaradek.
Podczas spotkania w czerwcu w ratuszu mieszkańcy nie otrzymali precyzyjnej odpowiedzi na pytanie, kiedy do ich domów zostanie pociągnięty wodociąg, a droga wyasfaltowana. Obecny był na nim wiceprezydent Wojciech Piech i dyrektor Miejskiego Zarządu Dróg Grzegorz Mirek.
- Mówili, że we wrześniu zapadną decyzje - relacjonuje Danuta Hruby.
- Niestety, nie mamy żadnych informacji, a do prezydenta w tej sprawie nikt nas już nie chce umówić - dodaje Bogumiła Śliwa.
Krzysztof Witowski, rzecznik prasowy prezydenta Ryszarda Nowaka, w odpowiedzi na nasze pytania, wysłał tylko krótką informację dotyczącą wodociągu i drogi na ul. Zdrojowej.
- Inwestycja, o którą wnioskują mieszkańcy została wpisana przez prezydenta miasta do budżetu na rok 2018 - napisał Witowski.
Ustaliliśmy, że o dostarczenie gazu do swoich posesji mieszkańcy muszą się zatroszczyć sami. - Tu urząd nie pomoże - wyjaśnia Artur Michniewicz, rzecznik prasowy Polskiej Spółki Gazownictwa. Każdy mieszkaniec sam powinien wystąpić do PSG o wydanie warunków przyłączeniowych. - Wówczas dopiero jesteśmy w stanie sprawdzić, czy technicznie jest możliwe doprowadzenie gazu do danej posesji - dodaje Michniewicz, podkreślając, że spółce zależy, by jak najwięcej osób miało dostęp do gazu.
Follow https://twitter.com/gaz_krakowska