- Co dadzą te plomby, skoro w internecie wciąż można zamówić te produkty? - pyta 19-letni chłopak, którego spotkaliśmy przed zamkniętym sklepem. Nie chce się przedstawić. Na pytanie, dlaczego zaopatruje się w tym sklepie i co kupuje, odpowiada: - Zacząłem palić fajkę wodną, a tu mogę dostać do niej specjalny tytoń.
Przed kamienicą, w której znajduje się sklep, do tej pory można zauważyć ślady kół kilku radiowozów. Drzwi są zaplombowane. Po chwili pojawia się grupka gimnazjalistów. Kiedy widzą zamknięte drzwi, miny im rzedną i odchodzą. Zaczepieni przez nas, wydają się trochę wystraszeni.
- Przyszliśmy tylko zobaczyć, co jest w środku - odpowiada najodważniejszy, 16-letni Marcin, na pytanie, czy chcieli coś kupić. Inni mu przytakują.
Na oficjalnej stronie Smartszopu pojawiło się zażalenie na działania władz państwowych. Policjantów porównuje się do ZOMO. Większość mieszkańców z rejonu sklepu popiera akcję.
- Wreszcie widać jakieś efekty. Dla mnie to niepojęte, żeby przez tyle miesięcy nie dało się z tym sklepem nic zrobić. Jego właściciele od razu powinni trafić za kratki - przekonuje Józefa Baran z Nowego Sącza.
W mieście do niedawna trzy sklepy handlowały dopalaczami (w rejonie ulic - Nawojowskiej, i Lwowskiej).
Dwa jeszcze we wrześniu, czyli przed ostatnią kontrolą sanepidu, zakończyły swoją działalność.
Sklep zamknięty, internet oferuje
Smartszop przy ul. Piotra Skargi skontrolowało w sobotę dwóch inspektorów sanitarnych w asyście policyjnej.
- Znaleźliśmy dopalacze, więc właściciel sklepu dostał automatyczną decyzję o wstrzymaniu działalności. Takie działania nakazał główny inspektor sanitarny. Zdaję sobie sprawę, że niektóre produkty wciąż oferuje się w internecie, ale w tej chwili nie możemy podjąć żadnych działań. Czekamy na dalsze decyzje - powiedział ,,Gazecie Krakowskiej" Stanisław Morawski, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Nowym Sączu.