Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Odszedł profesor Leszek Stoch

Halina Gajda
fot. archiwum
Mawiał: Warto długo żyć, jeśli się jest świadomym. Z wiekiem nabiera się erudycji i dystansu A Był doskonałym tego przykładem - aktywny niemal do końca, publikował, prowadził badania.

Dzień dobry, dzwonię z "Gazety Krakowskiej". Czy mogłabym porozmawiać z profesorem Stochem? - Tak, to ja. Co by pani chciała wiedzieć - w telefonicznej słuchawce usłyszałam jeszcze niedawno rześki, niezwykle sympatyczny głos prof. Leszka Stocha, rodowitego bobowianina, honorowego obywatela gminy. Dzisiaj, niestety, w Wieliczce pożegnamy profesora. Człowieka, który mimo iż z rodzinnej miejscowości wyjechał wiele lat temu, nigdy nie zapomniał o miejscu, z którego pochodził. Wspominał mi: - Początki nauki przypadły na czasy wojenne. Szkolny budynek najpierw zajmowało SS, potem wojska rosyjskie. Nauczyciele organizowali więc lekcje tam, gdzie akurat było miejsce. Dobra była nawet… stodoła - opowiadał.

Ekstremalne warunki nauki nie przeszkodziły mu w karierze naukowej. Zresztą poziom nauczania był tak dobry, że bez problemu piął się po poszczególnych szczeblach. Opowiadał nam, że nigdy nie miał dość - ciągle coś go ciekawiło, nurtowało. W domu była pięciotomowa encyklopedia, którą wertował we wszystkie strony, bo i zainteresowania miał szerokie. Najpierw było lotnictwo - jako nastolatek sklejał modele samolotów i zaczytywał się w "Skrzydlatej Polsce", potem zafascynowała go astronomia. Lornetką pochodzącą ze zdemontowanego działa przeciwlotniczego obserwował niebo, podczytując "Uranię", pismo dla miłośników astronomii. Zafascynowany tym, co dzięki elektryczności można zdziałać choćby w gospodarstwach, postanowił iść na studia na Wydział Elektryczny. - Proszę pamiętać, że wówczas w Bobowej mało kto miał pojęcie o elektryczności. Wychowywałem się przy świeczce, prąd dotarł do Bobowej, jak skończyłem studia - wspominał z uśmiechem.

Był namacalnym przykładem, że ciekawość świata nie zanika z wiekiem. Fascynacji, wręcz takiej chłopięcej, można było wręcz dotknąć: choć był już na emeryturze, nadal pisał, publikował, prowadził badania, jeździł po świecie na wykłady. Był laureatem nagrody Fundacji Nauki Polskiej, tak zwanego Polskiego Nobla, za poznanie budowy i otrzymywanie szkieł o szczególnych właściwościach, również bioaktywnych, czyli takich, które potrafią łączyć się z żywą tkanką i przekazywać jej składniki mineralne. Są to na przykład implanty chirurgiczne. W 2011 roku odebrał tytuł Honorowego Profesora Akademii Górniczo-Hutniczej.

W tym samym roku odebrał tytuł Honorowego Obywatela Gminy Bobowa. Uzasadnienie było zwięzłe: wdzięczność za pamięć o korzeniach, silną identyfikację z miejcem urodzenia, zainteresowanie sprawami ziemi bobowskiej. - Znaliśmy się od wielu lat. Zawsze żywo interesował się Bobową, dzwonił do nas, pytał, pisał e-maile, ostatni na kilka dni przed śmiercią. Często powtarzał, że stawia nas za wzorową gminę, która zmienia się, wykorzystuje możliwości - mówił nam Wacław Ligęza, burmistrz Bobowej. Śp. profesor Leszek Stoch żartobliwie mówił, że z wiekiem nabiera się erudycji i dystansu do świata.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska