Niezwykłe były dzisiejsze uroczystości związane ze 106. rocznicą odzyskania przez Polskę niepodległości. Po mszy św. w kościele pw. Wszystkich Świętych w Bobowej uczestnicy uroczystości przeszli do pomnika Józefa Piłsudskiego i Bolesława Wieniawy-Długoszowskiego w Bobowej. Tam wciągnięto flagę na maszt, odśpiewano hymn państwowy oraz złożono kwiaty.
Podczas uroczystości zostało nadane Honorowe Obywatelstwo Bobowej. Otrzymał je pośmiertnie Emil Czech, urodzony 8 sierpnia 1908 roku w Bobowej, plutonowy Wojska Polskiego, legendarny hejnalista spod Monte Cassino.
- Bobowianin to symbol polskiego ducha i odwagi, znany przede wszystkim z heroicznego odegrania hejnału mariackiego na gruzach klasztoru Monte Cassino 18 maja 1944 roku, ogłaszając tym zwycięstwo żołnierzy generała Andersa - mówił podczas uroczystości Bogdan Krok, przewodniczący Rady Gminy Bobowa, cytując fragment aktu nadania Honorowego Obywatelstwa Bobowej.
Następnie odbyła się ceremonia odsłonięcia tablicy upamiętniającej nie tylko Emila Czecha, ale też Eugeniusza Urbanka, Adama Gajewskiego, Władysława Myśliwca i dra Stanisława Szczepanka – bobowskich bohaterów walczących pod Monte Cassino.
Uroczystości upamiętniające walki pod Mote Cassino, co roku związane są z rocznicą śmierci generała Władysława Andersa (przyp. red. w tym roku 54.), który, jako dowódca II Korpusu Polskiego – 11 maja 1944 roku wydał rozkaz do szturmu na klasztor Benedyktynów. Wśród tych, którzy stoczyli krwawe walki o wzgórze, był pochodzący z Bobowej plutonowy Emil Czech – trębacz 3. Dywizji Strzelców Karpackich, który w samo południe 18 maja 1944 roku odegrał na ruinach klasztoru hejnał mariacki.
- Plutonowego Emila Czecha pamiętam z mojego rodzinnego domu - mówił nam Wacław Ligęza, były burmistrz Bobowej - Jego rodzice byli naszymi sąsiadami. Potem sąsiadowaliśmy z jego siostrą i bratem, gdzie wojskowy często przyjeżdżał w odwiedziny. Był muzykiem, a mój tata - organistą. Zdarzało się więc, że razem muzykowali - opowiadał dalej. - Gdy w ubiegłym roku jako gmina otrzymaliśmy zaproszenie od Anny Marii Anders, ambasador Rzeczypospolitej we Włoszech na uroczystości związane z 53. wówczas rocznicą śmierci jej ojca, a zarazem generała, była to też okazja, by przypomnieć postawę bohaterskiego bobowianina - dodał
Teraz Gmina Bobowa zrobiła krok dalej i na wniosek radnego Tomasza Taraska, zdecydowała o nadaniu Honorowego Obywatelstwa Gminy Bobowa Emilowi Czechowi.
W wydaniu "Gazety Robotniczej" z 1975 roku plutonowy Emil Czech tak wspominał dni w obronie Monte Cassino: - Jedenastego maja 1944 roku o godzinie 23:00 tysiąc dwieście dział alianckich i naszych rozpoczęło ostrzeliwanie wzgórza. Cała okolica tak była zadymiona, że z trudnością rozpoznawaliśmy siebie - wpominał.
Po tygodniu zaciętych walk do ruin klasztoru jako pierwsza dotarła drużyna ppor. Gurbiela z 12. Pułku Ułanów, zatykając na nich swój proporzec, zaś w samo południe załopotała tam polska flaga wniesiona przez III Dywizję Strzelców Karpackich. Niedługo potem doszło tam do jeszcze jednego istotnego momentu…
- Po trudnym boju wypoczywaliśmy w schronach. Sanitariusze opatrywali rannych. Wtedy właśnie pojawił się por. Woźniacki, adiutant naszego dowódcy płk. Władysława Rakowskiego, i mówi do mnie: „Plutonowy Czech, ubierajcie się szybko. Macie zgłosić się do dowódcy”. Poszedłem. Pułkownik Rakowski zwrócił się do mnie ze słowami: „Plutonowy Czech, macie do wykonania bojowe zadanie. Podjedziecie pod klasztor i pod polską flagą odegracie Hejnał Mariacki” - wspominał dalej na cztery lata przed śmiercią dla "Gazety Robotniczej" plutonowy Czech.
Otrzymał trąbkę i z kierowcą wyruszyli samochodem na wzgórze. W połowie drogi kierowca stwierdził, że chce żyć i dalej nie pojedzie. Plutonowy chcąc wypełnić rozkaz, wysiadł z samochodu. Z pomocą przyszedł mu lekarz por. Stanisław Szczeponek, który jechał w tamtym kierunku.
Plutonowy Czech na miejscu był piętnaście minut przed wyznaczonym czasem. Podszedł pod falującą na wietrze flagę. Był wzruszony.
- Nie wiedziałem, czy potrafię zagrać ten hejnał należycie. Biorę do ust trąbkę i zaczynam grać. Przypomniałem sobie wówczas, że muszę przerwać w pewnym momencie i poczuć się tak, jakby strzała tatarska przebiła gardło. Wtedy właśnie zjawili się skądś jacyś fotoreporterzy, amerykański i polski. To zdjęcie, które mam, zrobił mi plut. Choma z 1. batalionu piechoty. Po odegraniu hejnału zameldowałem wykonanie rozkazu u dowódcy. Był bardzo wzruszony. Gdy odchodziłem, zatrzymał mnie na moment i powiedział: „Pamiętajcie plutonowy Czech, wasza trąbka i wasz hejnał przejdą kiedyś do historii…” - takie wspomnienie spisał Bogusław Bieńkowski.