Też chciałbym się ostatecznie przekonać, czy Zidane rzeczywiście jest wielkim trenerem, czy raczej człowiekiem, który znalazł się we właściwym miejscu o właściwym czasie (wciąż miłościwie nam panującego Cristiano Ronaldo). Przez ponad dwa lata Zidane praktycznie niczego w drużynie nie zmienił. Przyszedł na gotowe i… po prostu wygrywał (choć nie zawsze i wszędzie). Żadnych transferowych szaleństw, żadnych wielkich zmian i roszad. Obracał się w kręgu tych samych osób, żonglując nimi w granicach rozsądku. Dokonał rzeczy wielkich, nie musząc niczego budować. Ba, mając wręcz związane ręce. A gdy nadeszła pora odświeżenia tego układu, po prostu odszedł.
Na konferencji prasowej, na której ogłosił swoją decyzję, otrzymał pytanie, czy pozostałby szkoleniowcem Królewskich, gdyby przegrał finał Ligi Mistrzów z Liverpoolem. „Być może” - brzmiała odpowiedź. A ja mam wrażenie, że prędzej zostałby na stanowisku, gdyby odszedł Ronaldo. Tuż po meczu w Kijowie rozpoczęła się swoista gra. Portugalczyk wysondował władze klubu i kibiców, rzucając w eter hasło o możliwej rejteradzie i szybko otrzymał informację zwrotną: Nie ma mowy! Ty tutaj musisz zostać!
Zidane zrozumiał, że pozycja Ronaldo wciąż jest niepodważalna – w przeciwieństwie do jego statusu. Gdyby chciał cokolwiek zmieniać w drużynie (a chciałby i to zapewne sporo, bo ma świadomość, jak bardzo toksyczny przy kiepskim starcie w nowym sezonie stałby się obecny układ), mógłby to zrobić wyłącznie w granicach nakreślonych przez swą największą gwiazdę. Najwyraźniej nie miał na to ochoty. I stchórzył, podejmując odważną decyzję. Nie każdy menedżer by się na nią zdobył. Niewielu potrafiłoby porzucić Real i odejść na własnych warunkach. W każdym razie nie u Florentina Pereza.
Zidane przez lata kariery w roli piłkarza spełnił się dokumentnie. A jednocześnie bardzo tym zmęczył. Gdy więc wskoczył na ten sam poziom presji, oczekiwań i stresu niemal tuż po zejściu z boiska, wypalił się nawet szybciej niż Pep Guardiola i Luis Enrique w Barcelonie.
Przez jakiś czas odpocznie i wróci do pracy, to jasne. Jak ona jednak będzie wyglądać? Stawiam, że dobrze poczułby się w roli selekcjonera reprezentacji Francji.
Z cyklu: Cafeteria