Pożar w dużym domu przy ul. Nowej w Muszynie dostrzeżony został w środku nocy. Ogień rozszalał się tam na poddaszu i najbardziej widoczny był z zewnątrz. Domownicy, a były to trzy osoby, spiesznie opuściły budynek, nie bacząc na warunki pogodowe. Na pomoc wezwani zostali strażacy.
Na stanowisko Koordynacji Ratownictwa Państwowej Straży Pożarnej w Nowym Sączu alarm o wielkim ogniu trawiącym duży dom w nadpopradzkim uzdrowisku dotarł o godz. 2.15.
W środku nocy do działania skierowane zostały zastępy z Jednostki Ratowniczo Gaśniczej PSP w Krynicy-Zdroju. Alarmem poderwani zostali także druhowie z kilku ochotniczych straży pożarnych w Muszynie i jej okolicach.
Jak przekazuje starszy brygadier Paweł Motyka, komendant miejski PSP w Nowym Sączu, pożarnicy mieli bardzo trudne zadanie. Ogień wybuchł i rozprzestrzeniał się na poddaszu, a tam przestrzeń była tak niska, że uniemożliwiała wejście strażaków mogących kierować strumienie wody na płomienie. Musieli więc wycinać otwory w dachu, by skutecznie powstrzymywać rozprzestrzenianie się ognia i w miarę szybko go tłumić.
Jak relacjonuje strażak, kiedy już wydawało się, że sytuacja jest opanowana, pojawiały się nowe zarzewia ognia i akcję trzeba było kontynuować. To wymagało wycinania kolejnych otworów w już bardzo rozgrzanym dachu. Wreszcie część spalonej więźby dachowej należało rozebrać. Na szczęście ogień nie wydostał się poza poddasze. Stało się tak m.in. za sprawą ofiarności oraz profesjonalizmu strażaków.
Z miejsca, w którym szalał pożar, strażacy odjechali dopiero po pięciu godzinach bardzo wyczerpującej akcji. Trwa ustalanie, co spowodowało wybuch pożaru w środku nocy.
