- Mogło być naprawdę niebezpiecznie - przyznaje Piotr Filipek, rzecznik chrzanowskich strażaków. Okazało się, że wyciek oleju opałowego miał swe źródło w jednej z oświęcimskich spółek działających na terenie firmy Synthos SA.
Agata Kościelnik, rzecznik firmy zapewnia, że natychmiast przystąpiono do akcji, jeszcze przed przybyciem na miejsce straży pożarnej. - Nasza zakładowa służba ratownicza postawiła zapory, by zatrzymać dalsze rozprzestrzenianie się substancji do Wisły - tłumaczy Kościelnik.
Strażacy mieli pełne ręce roboty. Wielka plama przedarła się do rzeki i razem z jej nurtem sunęła w kierunku Libiąża.
- Pobraliśmy próbki tego oleju i ustalamy co było przyczyną zanieczyszczenia - informuje Piotr Fisher, wojewódzki inspektor ochrony środowiska w Krakowie. Dodaje, że w ciągu kilku najbliższych dni będzie już wiadomo, która ze spółek jest odpowiedzialna za wyciek.
Ogromna plama oleju dotarła z Oświęcimia do Gromca, przemierzając po drodze Przeciszów, Zator i Spytkowice. Wszędzie po skażeniu pozostał oleisty ślad.
Jak ustaliła "Gazeta Krakowska", to nie pierwszy tego typu incydent. - Podobna plama oleju pojawiła się na rzece w ubiegłym tygodniu, dokładnie w tym samym miejscu - informuje Piotr Filipek. - Niestety, gdy dotarliśmy wtedy na miejsce, po kałuży oleju pozostały tylko "resztki". Nie udało się zlokalizować miejsca wycieku - dodaje.
Choć strażacy zabezpieczyli Wisłę od strony Gromca i Oświęcimia, mieszkańcy obu miejscowości nie czują się bezpiecznie. 77-letnia Maria Bogudzińska ze łzami w oczach spogląda na oleistą maź, którą strażacy wyławiają z Wisły.
- Ta rzeka była kiedyś krystalicznie czysta. Za młodu gasiła me pragnienie - wspomina rozżalona kobieta. - Teraz przypomina żur - macha ręką. - Mam nadzieję, że ten kto zanieczyścił naszą Wisłę, zostanie ukarany.
Zgodnie z kodeksem wykroczeń, WIOŚ może nałożyć karę do 500 zł.
- Ta wymierzona przez sąd grodzki sięga nawet 5 tys. zł - informuje inspektor Fisher. - W przypadku wielkiego zagrożenia stosowany jest koders karny - dodaje.