Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oszust przez lata udawał wybitnego prawnika

Artur Drożdżak
Jedni kradną cudzą tożsamość, by omotać i wykorzystać kobiety. Pedofil gra dobrego wujka licząc na naiwność dziecka. Paweł K. przez wiele lat udawał wybitego prawnika. I dobrze z tego żył - pisze Artur Drożdżak.

Rekwizyty są ważne. Miał więc togę, a pod pachą nosił Kodeks karny. W centrum Nowego Sącza wynajął niewielki pokoik. Na ścianie kamienicy powiesił tablicę: porady prawne. - Na domofonie będzie przycisk z napisem: adwokat - instruował klientów.

Wyposażenie kancelarii było skromne, ale ze smakiem. Na półkach prawnicze tomy, których normalny człowiek do ręki nie weźmie, bo i i treści nie zrozumie. - Pan to wszystko przeczytał? - dopytywali się niektórzy trochę onieśmieleni.

Paweł uśmiechał się znacząco i milczał. Tym tylko zjednywał sobie sympatię, bo ludzie byli mu wdzięczni, że nie wywyższał się wiedzą na temat skomplikowanej materii prawa. Dopiero, gdy słyszał pytanie o swoje kwalifikacje zawodowe, wytaczał najcięższe działa.

Czarował słowami
- Jestem nie tylko wybitnym prawnikiem, ale wykładowcą prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim. Uczę innych, jak być skutecznym na sali rozpraw - tym zamykał usta niedowiarkom. Nie ma takiej sprawy, której nie potrafiłbym wygrać - to była jego dewiza powtarzana przy byle okazji.

Umiał czarować słowami. Operował wyuczonymi formułkami prawnymi. Tym robił wrażenie na ludziach, którzy na prawie się nie znali. Na co dzień robił zakupy w sklepie koło swojej kancelarii prawnej, ale gdy dowiedział się, że właścicielka interesu ma kłopoty z prawem, pospieszył jej z pomocą. Przechwalał się rozległymi kontaktami w środowisku prawniczym. Współczuł, gdy usłyszał, że ktoś kobietę pozwał do sądu i zażądał zwrotu 28 tys. zł pożyczki. - To oburzające zachowanie i szczyt bezprawia - Paweł K. nie krył emocji. Tym bardziej że właścicielka sklepu nigdy takiej pożyczki nie wzięła.

Oszust w sądzie
Zaproponował, że będzie reprezentował kobietę przed sądem w Gorlicach. Jeździli tam z Sącza pięć razy jego mercedesem.
Zakładał togę, wchodził na salę rozpraw, zadawał pytania. Efekt jego pracy był fatalny. Sprawa skończyła się ugodą. Jego klientka zobowiązała się zwrócić 19 tys. zł, których nigdy nie pożyczała!

Paweł K. usługę wycenił na 2000 zł. Doliczył do tego 800 zł kosztów przejazdów swoim autem. W Gorlicach sędzia nie chciał od niego żadnego dokumentu, że jest radcą lub adwokatem. Przewieszona przez ramię toga wystarczyła, by zrobić dobre wrażenie.
Był tok 2006. Zaczęli się do niego zgłaszać kolejni klienci. Trzy lata później zjawił się u niego właściciel szkoły nauki jazdy. Na pierwsze spotkanie z prawnikiem przyszedł do jego kancelarii. Usłyszał jak adwokat przechwalał się znajomościami w wymiarze sprawiedliwości.

Dostał 10 tys. zł za poradę i gotowość zajmowania się sprawami mężczyzny. Potem zamilkł na kilka miesięcy. O prawniku sądeczanin przypomniał sobie, gdy policja wpadła do niego na przeszukanie. - Pana sprawa jest jednak trudna. Trzeba dołożyć 50 tys. zł do mojego honorarium - Paweł K. grał w otwarte karty. Pieniądze dostał i od razu klientowi zaserwował dawkę optymizmu.

Palcem nie kiwnął
- Sprawy idą w dobrym kierunku. Nie spadnie panu włos z głowy -uspokajał. A tu nagle okazało się, że klient ma kolejną sprawę karną w Katowicach. Poprosił o pomoc prawnika. Ten zażądał kolejnych 50 tys. zł. I tyle dostał.

Paweł K. wspomniał wtedy, że jest byłym prokuratorem Prokuratury Generalnej i wybitnym wykładowcą UJ. Właściciel szkoły nauki jazdy był hojny, bo myślał, że Paweł K. jest jednym z najlepszych obrońców. A taka usługa musi kosztować. Gdy dwa lata później został aresztowany, wysłał żonę, by wybłagała pomoc u Pawła K.

- Coś da się zrobić za 10 tys. zł. Pieniądze dostanie mój kolega adwokat z Krakowa. On poprowadzi sprawę - zapewniał prawnik.
Faktycznie krakowski adwokat otrzymał siedem tys. zł, trzy zabrał Paweł K. W sumie zainkasował od klienta 113 tys. zł. A palcem nie kiwnął.

Kolejny klient
Także biznesmen z Krakowa potrzebował rzutkiego prawnika. Kupił auto w komisie, okazało się, że kradzione. Volkswagen tuareg został zajęty przez policję z Wrocławia. Biznesmen na gwałt szukał porady u prawników komisu, ale bez sukcesu. Wtedy od zięcia usłyszał o Pawle K. Dodzwonić się nie było łatwo.

- Jest zajęty, widocznie ma bardzo dużo zleceń. To dobry znak - myślał biznesmen. W końcu udało się skontaktować z adwokatem i wyłuszczyć mu sprawę, która miała mieć finał w sądzie w Tychach na Śląsku. - O, spokojnie. Mam tam znajomości - nie krył Paweł K. Sprawa jest prosta, skończy się na pierwszej rozprawie - obiecywał.

Na spotkanie umówili się przed sądem w Krakowie. Biznesmen zabrał pieniądze, bo głupio nie być przygotowanym do rozmowy z prawniczą sławą. Paweł K. spóźnił się z godzinkę. - Och, przepraszam. Zatrzymał mnie sędzia - usprawiedliwiał się.

Był w garniturze, wysławiał się uczenie. Zięciowi biznesmena wspomniał wcześniej, że za samo oglądniecie akt sprawy bierze 5 tys. zł, a całe wynagrodzenie zależy od spornej kwoty. Tu chodziło o auto warte 138 tys. zł. Paweł K. w trakcie spotkania podał stawkę 25 tys. zł. Po chwili tyle dał mu do ręki.

Klienta zdziwiło, że adwokat nawet nie przeliczył pieniędzy. Ale obiecał kolejny kontakt po zaznajomieniu się z aktami w Tychach. Potem już była gra na zwłokę. Opowieści, że sędzia jest chory, nie można znaleźć akt, bo przedsiębiorca podał mu niewłaściwą sygnaturę. Później już nie odbierał telefonu.

- Paweł K. stworzył wizerunek wpływowego adwokata. Zostałem oszukany - biznesmen żalił się później na policji.

Rolnik spod Łososiny
Rolnik spod Łososiny potrzebował porady prawnej, by zmienić zapisy w księgach wieczystych. Telefon do Pawła K. w internecie znalazła córka rolnika. Zadzwonił osobiście, uścisnęli dłonie w kancelarii prawnej, rolnik przekazał prawnikowi oryginalne dokumenty. Po tygodniu znowu doszło do kolejnego spotkania.

- Sprawa jest zagmatwana, moje honorarium wyniesie 2,5 tys. zł zaś na opłaty sądowe potrzeba około 2 tys. zł. Tyle dostał. Po kilku tygodniach rolnik otrzymał z sądu powiadomienie, że jego sprawa będzie załatwiona odmownie, gdyż nie zostały złożone oryginalne dokumenty.

Zdemaskował go bank
Paweł K. po raz pierwszy był bliski wpadki, gdy zgłosił się do niego mężczyzna, który miał kłopoty ze skarbówką. Klient dostał zaproszenie do kancelarii, a tu okazało się, że prawnik to… jego kolega z technikum budowlanego!

Paweł K. bajerował o swojej karierze, wykładach na uczelni, talencie prawniczym i "nieograniczonych możliwościach". Mężczyzna zostawił dokumenty i 4 tys. zł zaliczki. Paweł K. przestał odbierać telefony, zniknął. Na dobre wpadł przed 3 laty. Przedstawił się jako radca prawny i przedłożył pełnomocnictwa do reprezentowania interesów klientki w jednym z banków w Nowym Sączu.
Ten chcąc uzupełnić dane prawnika zwrócił się do Okręgowej Izby Radców Prawnych w Krakowie.

Okazało się, że Paweł K. nie figuruje w rejestrze. Nie było go też na liście prawników Naczelnej Rady Adwokackiej.

Kariera mężczyzny legła w gruzach. Gdy jeszcze sąd na wniosek śledczych zgodził się na ujawnienie wizerunku Pawła K. wielu mieszkańców Małopolski rozpoznało w nim oszusta: 179 cm wzrostu, oczy niebieskie, łysina i lekko odstające uszy. Absolwent technikum budowlanego z talentem do manipulowania ludźmi. Nawet jego żona uwierzyła w jego wymyślone opowieści.
Gdy policjanci zapukali do jej drzwi, przekonywała ich, że "mąż ma wyższe wykształcenie prawnicze".

Wziął sobie prawnika
Jego pierwsza spraw karna dotycząca 43 przestępstw zakończyła się w 2011 r. wyrokiem dwóch lat więzienia w zawieszeniu na pięć lat za oszukanie 10 pokrzywdzonych. Kolejny wyrok w 2012 r. to półtora roku więzienia za wyprowadzenie w pole właściciela szkoły nauki jazdy. Paweł K. oddał mu zabrane 113 tys. zł. na zwrot 6 tys. Sprawa karna niedługo wejdzie na wokandę. Fałszywy prawnik będzie się teraz tłumaczył z oszukania biznesmena z Krakowa i rolnika spod Łososiny. Już wziął sobie adwokata.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska