18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oto wpływowe sądeczanki. Kobiety, co pracy się nie boją

Wojciech Chmura, Paweł Szeliga
Bożena Jawor
Bożena Jawor Stanisław Śmierciak
W tradycyjnym środowisku można też realizować swoje pasje społeczne bez względu na płeć. Przekonują o tym znane i wpływowe mieszkanki ziemi sądeckiej i limanowskiej.

Zobacz także: Poznaliśmy wpływowe kobiety Małopolski

Nie są puchem marnym i wietrzną istotą, jakby chciał wieszcz Mickiewicz. Przy wrodzonej kobiecej delikatności stąpają twardo po ziemi, wiedzą czego chcą i realizują to konsekwentnie. Oto one:

Czesława Rzadkosz i Stanisława Niebylska przeczą stereotypowemu myśleniu o ziemi limanowskiej jako ostoi patriarachatu i konserwatyzmu. Pierwsza twardą ręką rządzi w gminie Łukowica, pełniąc tam nieprzerwanie funkcję wójta od 1990 r. Jej koleżanka z samorządu drugą kadencję kieruje gminą Laskowa i nic nie zwiastuje rychłego końca jej kariery.

- Wyborcy, a wśród nich mężczyźni, po prostu mi ufają - zdradza fenomen swej popularności Czesława Rzadkosz. - Łukowica to gmina sadowników. Oni rządzą w polu, a kobiety w domu. Ten podział doskonale się sprawdza, choć ja poszłam nieco dalej, bo kieruję całą gminą.

Stanisława Niebylska nie widzi niczego dziwnego w tym, że również w Laskowej stery władzy powierzono kobietom. Nie ma w tym określeniu żadnej przesady, ponieważ najbliższymi współpracownicami pani wójt są przewodnicząca rady gminy Ewa Pajor i jej zastępczyni Elżbieta Zabrzeńska.

- Mówi się przecież, że to kobiety rządzą światem - żartuje Niebylska. - W naszej małej gminnej skali właśnie tak to wygląda. Mężczyźni są tutaj mądrzy i nie kierują się uprzedzeniami. Doceniają doświadczenie i zaangażowanie w pracę, których nie sposób nam odmówić.

Spełnioną zawodowo kobietą twardszą od niejednego faceta jest Janina Tomasik, prokurator rejonowy w Limanowej. Od 25 lat ściga przestępców i wciąż podkreśla, że uwielbia działać na przysłowiowej pierwszej linii frontu. Dlatego nie unika najtrudniejszych spraw - dramatycznych wypadków, czy okrutnych zabójstw. Limanowską prokuraturą kieruje od 14 lat. Dojeżdża tam codziennie z Nowego Sącza i jeszcze jej się nie znudziło.

- Kobiecie nie jest łatwo przebić się w tym zawodzie - przekonuje Janina Tomasik. - Dlatego musi wciąż udowadniać swoją wartość i przydatność. Wchodząc w swoją rolę muszę być twardsza od swoich kolegów.

I jest, bo przekraczając próg prokuratury zmienia się z delikatnej kobiety w silnego psychicznie fachowca. Nie robią na niej wrażenia ofiary wypadków czy morderstw. Przed laty brała udział w ekshumacji ciała mężczyzny, który przed Bożym Narodzeniem został znaleziony martwy przed sklepem w Słopnicach. Sekcja niczego nie wykazała, więc nie stwierdzono przestępstwa. Tuż przed Wielkanocą do drzwi prokuratury zapukało dwóch skruszonych mężczyzn. Wyznali, że wyspowiadali się ze zbrodni w kościele, a ksiądz w ramach pokuty nakazał im wizytę w prokuraturze. Okazało się, że pobili kolegę, a zabił go precyzyjny cios karate. Uszkodził niewielki fragment kręgosłupa w tak niewidoczny sposób, że patolog tego nie zauważył. Janina Tomasik zakończyła śledztwo i doprowadziła do skazania sprawców. Spędzili po osiem lat w więzieniu.

Pani prokurator wnosi sporo prawniczej dyscypliny do domu rodzinnego. Nie zniechęciła jednak najbliższych do tej profesji. Jej syn Marcin jest wziętym adwokatem w Warszawie. - Odziedziczył to chyba w genach, ponieważ jego babcia, a moja teściowa była sędzią, zaś teść prokuratorem w Jaśle - mówi Janina Tomasik.

Ekstremalnych przeżyć nie dostarcza praca Alicji Hebdzie, dyrektorce Nowosądeckiej Małej Galerii, choć i jej życie trudno byłoby nazwać nudnym. Nie brak w nim też solidnej dawki adrenaliny skoro od 1977 r. pracuje w tak nieprzewidywalnej dziedzinie jaką jest kultura.

- Uwielbiam swoją pracę, bo daje mi możliwość poznawania wyjątkowych ludzi - mówi Hebda. - Nie zapomnę spotkania z Czesławem Miłoszem, który odwiedził Nowy Sącz w 1996 roku. Spędziliśmy z nim trzy dni objeżdżając Sądecczyznę. Dał się poznać jako niezwykle ciepły człowiek.

Obraca się w towarzystwie mężczyzn. U nich musi zabiegać o pieniądze i przekonywać do swych pomysłów. Nigdy nie odczuła, że jest przedstawicielką tzw. słabej płci. - Ba, ja wręcz uwielbiam pracę z mężczyznami - dodaje. - Gwarantuje więcej konkretów, a mniej gadaniny o niczym.

Wiceprezydent Nowego Sącza Bożena Jawor ma obok siebie dwóch prezydentów płci brzydkiej. Współpraca, jak podkreśla, układa się bardzo dobrze, po partnersku. - Jako kobieta, na szczęście, nie odczuwam tego, że muszę walczyć o swoją pozycję - mówi Bożena Jawor. - Być może dlatego, że nie zajmuję się biznesem, nie negocjuję cen za kilometr drogi. Moim obszarem aktywności jako wiceprezydent miasta jest kultura, oświata, pomoc społeczna. To są dziedziny, w których przydaje się kobieca wyrozumiałość, czasem subtelność w trudnych, ludzkich rozmowach.
Urodzona humanistka, uczyła języka polskiego w Zespole Szkół Budowlanych, gdzie wpajanie wrażliwości dla literatury i rodzimego języka nie szło zbyt łatwo. A jednak dawała radę i wynikami uczniów mierzony był jej pedagogiczny sukces.
- Żadna kobieta, która ma rodzinę i chciałaby się jej poświęcić w sposób pełny, nie może się realizować zawodowo i publicznie przed czasem, gdy dzieci dorosną - mówi Bożena Jawor. - Tak naprawdę o polityce, społecznym zaangażowaniu może myśleć po 40 roku życia.

Bożena Mściwujewska-Kruk jest osobą rozpoznawalną przez wszystkich w Muszynie. Wokół redagowanego od 22 lat Almanachu Muszyny zgromadziła rzeszę przyjaciół i sympatyków. Ma brata, lecz to właśnie ona przejęła po dziadku Sewerynie Mściwujewskim pałeczkę rodzinnej sztafety propagatorów nadpopradzkiego uzdrowiska jako wyjątkowego miejsca na ziemi. Doktor Mściwujewski był tak postrzegany w Muszynie, jak doktor Dietl w Krynicy.

- To, że kontynuuję dzieło dziadka Seweryna, który właśnie sto lat temu obejmował tutaj posadę lekarza uzdrowiskowego, jest w moim przypadku oceną nieco na wyrost. Cieszę się jednak, że wokół almanachu rozwinął się ruch promocyjny na rzecz Muszyny - mówi Bożena Mściwujewska-Kruk.

Szczególnie dumna jest z funkcjonującego od 12 lat funduszu stypendialnego, który wspiera miejscową młodzież. Współpracuje od dawna z Krynickiem Towarzystwem Fotograficznym, muszyńskim muzeum i biblioteką. - Nie przeszkadza mi to, że jestem kobietą - zapewnia. - Przeciwnie, myślę, że właśnie ten fakt pozwala mi świetnie sobie radzić. Kobiety są silnymi jednostkami. Choć przyznam, że chciałabym się móc wreszcie trochę ponudzić.

W podobnym stylu wypowiada się Katarzyna Zygmunt, którą można bez przesady określić mianem miejscowej celebrytki. Od 10 lat prowadzi firmę menedżerską. Jest klasycznym, choć na Sądecczyźnie wcale nie tak częstym przykładem młodej, przebojowej bizneswoman. W 2010 roku startowała w wyborach na burmistrza Krynicy. Przegrała, ale zaprezentowała się znakomicie, próbując przekonać wyborców, że uzdrowisko trzeba prowadzić tak jak własną firmę, skutecznie, efektywnie i do przodu. Każdy samorządowiec przyzna w duchu, że w tym tkwi tajemnica dobrze zarządzanych miasta i gmin.

Ciągle w biznesowych rozjazdach. Wyjeżdżała niedawno do Gdańska, a już wróciła z kolejnej podróży do Warszawy. - Patrząc na mnie, może ktoś odnieść wrażenie, że jestem podszyta wiatrem i trochę szaleństwem - mówi Katarzyna Zygmunt. - Jednak to tylko pozory. Jestem bardzo poukładana. Jako doświadczony menedżer analizuję każdą życiową sytuację i staram się wyciągać trafne wnioski. Pogodzenie siebie w różnych rolach, także domowych, to kwestia dobrej organizacji.

Najstarszy z trzech synów Katarzyny ma 12 lat i gra w hokeja. Nierzadko po okiem mamy, która zdobyła jako pierwsza kobieta w Polsce uprawnienia sędziego hokejowego. - W moim otoczeniu nie ma facetów zakompleksionych, którzy nie dawaliby mi się realizować zawodowo i społecznie - dodaje Katarzyna Zygmunt. - I to wspaniałe.

Wiesława Borczyk nie spodziewała się, że rzucony przez nią przed laty pomysł utworzenia Sądeckiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku zaowocuje potęgą edukacyjną, pokazywaną całej Polsce jako wzór. Z prezesa tej uczelni awansowała na szefową federacji uniwersytetów w kraju.

- Zajmuję się jeszcze tysiącem spraw, którymi nie chcę zanudzać - mówi Wiesława Borczyk. - Jako kobiecie wcale mi taka aktywność nie przeszkadza. Odchowałam trzy córki. My kobiety umiemy się zorganizować.

Właśnie wraca z narady u prezydenta Bronisława Komorowskiego. Debatowała o polityce senioralnej. A już ma z tyłu głowy pomysł dla młodzieży. Marzy, żeby wraz uzyskaniem dowodu osobistego młody człowiek przeżył ceremoniał nadania mu dojrzałości obywatelskiej. Pomysł obgadała w Warszawie.

- Przyjęto go entuzjastycznie - zapewnia. - Rozmawiam o tym wracając z córka z Warszawy. Tam działalność publiczna, a tu jestem dla rodziny. Można pogodzić? Można.

Euro 2012 coraz bliżej! Zobacz, co będzie się działo w Krakowie

Nowa lista leków refundowanych**[SPRAWDŹ!] **

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska