Eksperci od ekologii mówią o dyskryminacji, a sami mieszkańcy nie kryją rozgoryczenia. Jeśli ktoś chce zlikwidować piec węglowy i zastąpić go kotłem gazowym, na decyzję o przyznaniu dotacji czeka kilka tygodni. Problem zaczyna się, gdy ktoś chcę zastąpić piec tzw. odnawialnym źródłem energii czyli np. pompą ciepła. Wtedy na dotację musi czekać nawet kilka lat.
- To nie jest kaprys, że chcemy pompę ciepła. W naszej okolicy nie ma sieci gazowniczej, ani sieci MPEC. Chcielibyśmy przestać palić węglem, ale miasto nam nie pomaga - skarżą się m.in. mieszkańcy osiedla Łęg. W tym roku Kraków, w ramach Programu Ograniczania Niskiej Emisji (PONE), ma do dyspozycji ok. 120 mln zł. Urzędnicy podzieli tę kwotę na konkretne zadania. I w tym roku na dotacje do odnawialnych źródeł energii, przeznaczyli zaledwie 3,2 mln zł.
- Ta kwota wystarczyła na udzielenie dotacji dla 450 mieszkańców, którzy złożyli wnioski jeszcze w 2014 r. i w pierwszych trzech miesiącach 2015 roku - mówi Jan Urbańczyk, wicedyrektor magistrackiego Wydziału Kształtowania Środowiska. A to oznacza, że żadna z ok. 700 osób, która złożyła wniosek po 31 marca 2015 r., dotacji wciąż nie dostała.
- Nawet, gdyby teraz z budżetu miasta przeznaczyć na ten cel dodatkowe środki, to mieszkańcy nie zdążyliby wykonać inwestycji i jej rozliczyć w październiku, a to jest wymóg w PONE - podkreśla Jan Urbańczyk.
Andrzej Guła z Krakowskiego Alarmu Smogowego całą sytuacją jest oburzony. - Taką polityką przyznawania dotacji samorządy zniechęcają ludzi do korzystania z najczystszych źródeł ciepła - mówi wprost Andrzej Guła.
A mieszkańcy Krakowa, którzy horrendalnie długo czekają na rozpatrzenie wniosków, nie kryją oburzenia. - Wstępnie koszt takiej instalacji pompy ciepła to ok. 70 tys. zł, co przekracza moje możliwości finansowe, a miasto nie chce nam pomóc. W efekcie nadal musimy palić węglem - podkreśla pani Krystyna, mieszkanka Łegu (nazwisko do wiadomości redakcji).
Wicedyrektor Jan Urbańczyk twierdzi, że pierwotnie, w tym roku na dotację do odnawialnych źródeł energii, przeznaczony miał zostać tylko 1 mln złotych.
- Ta kwota i tak została podniesiona do 3,2 mln zł. Ale jeśli ktoś powie, że to i tak za mało, to będę mu musiał przyznać mu rację i powiedzieć, że faktycznie należało nieco inaczej podzielić te dostępne pieniądze i więcej przeznaczyć m.in. na pompy ciepła - mówi Jan Urbańczyk.
I zapewnia, że w przyszłym roku sytuacja będzie wyglądała już inaczej. - Decyzja o przeznaczeniu niskiej kwoty na odnawialne źródła energii, była spowodowana m.in. tym, że duża część wniosków o dotację do pomp ciepła pochodziła od osób, które nie palą węglem. Oprócz tego, że trzeba będzie inaczej podzielić środki w ramach PONE, zmodyfikujemy zasady. Teraz wnioski są rozpatrywane w kolejności ich złożenia, a pierwszeństwo powinny mieć te osoby, które chcą zlikwidować nieekologiczny piec węglowy - mówi Jan Urbańczyk.