Choć ostatnio ceny paliw w Polsce zaczęły mocno spadać, pod Giewontem ruchy w cennikach były niewielkie. W ostatnich dniach udało się zbić cenę zarówno oleju napędowego, jak i benzyny 95. Spadły poniżej pięciu złotych.
- Szkoda tylko, że nie spadły do poziomu, jaki jest w innych rejonach kraju - mówi Andrzej Razki, kierowca z Podhala.
W tym tygodniu gdy w Zakopanem za litr oleju kierowcy płacili 4,97 zł, a za benzynę 95 - 4,99 zł, w Krakowie wychodziło średnio po 4,4 zł. To niemal o 60 groszy mniej.
Według PKN Orlen, do której należy jedna ze stacji pod Giewontem, na cenę paliwa wpływ mają - jak to określiło biuro prasowe spółki - "warunki lokalne, w których funkcjonuje dana stacja paliw, czyli jej lokalizacja, koszty utrzymania, potencjał sprzedażowy czy bezpośrednie otoczenie konkurencyjne".
Aby jednak zbić ceny paliw jeszcze bardziej, mieszkańcy wpadli na pomysł, by Zakopane - wzorem Tarnowa - stworzyło miejską stację paliw.
- Skoro w Tarnowie się to udało i komercyjne stacje zaczęły dostosowywać swoje ceny do tej miejskiej, to dlaczego ma się to nie udać w Zakopanem - pytają kierowcy.
Jerzy Wiatr, prezes MPK w Tarnowie, które pięć lat temu uruchomiło taką stację, przyznaje, że w przypadku Tarnowa rzeczywiście odniosło to pożądany skutek. - Wcześniej ceny paliwa w Tarnowie były średnio o 20 groszy wyższe niż w Krakowie. Na naszej stacji stosowaliśmy niską marżę, w efekcie czego stała się ona katalizatorem zmian na innych stacjach - wyjaśnia.
- Taka stacja paliw w Zakopanem to ciekawy pomysł - przyznaje Wiktor Łukaszczyk, wiceburmistrz Zakopanego odpowiedzialny za drogownictwo. - Konkurencja na naszym rynku paliwowym wyjdzie tylko na dobre. Rozważymy możliwość powołania takiej stacji.
Stacją miejską mogłaby zająć się spółka komunalna Tesko, która zajmuje się odbiorem śmieci od mieszkańców, ale także zimowym i letnim utrzymaniem dróg albo bieżącymi remontami ulic.
- Mamy sporo samochodów, które częściowo tankujemy na komercyjnych stacjach, a częściowo te stacje, które wygrały przetarg, dostarczają paliwo do naszej bazy - mówi Jerzy Piotrowski, prezes Tesko. - Problem jednak w tym, że nasza spółka jest w 100 procentach gminna. A to oznacza, że zgodnie z prawem możemy prowadzić działalność komercyjną, gdzie przychód może wynieść maks. 20 proc. naszego rocznego przychodu. To góra 3 mln zł, zbyt mało, by myśleć o funkcjonowaniu takiej stacji w naszym mieście.
Źródło: Dziennik Polski